Kominy nadal będą dymić

0
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Jarosław Jędrysik
Reklama

Rady Miasta Tychy 28 stycznia przyjęła drugi etap programu ograniczenia niskiej emisji (ilości pyłów wydobywających się z przydomowych kominów). Zakłada on dofinansowanie m.in. do wymiany niskosprawnych kotłów węglowych na bardziej ekologiczne. Szacuje się, że w ciągu czterech lat będzie wymienionych 1150 urządzeń grzewczych. Maksymalna wartość inwestycji finansowana w ramach programu to 10 000 zł. Gmina dopłaci do tej sumy 6000 zł. Resztę (również sumę przewyższającą maksymalną kwotę 10 000 zł) zapłaci mieszkaniec.

Obawiam się jednak, że druga edycja programu nie ograniczy znacząco problemu niskiej emisji. Dopłata do wymiany pieca to za mało… Kominy nadal będą dymić.

W 2003 r., kiedy w Tychach prekursorsko rozpoczęto wymianę 2200 starych kotłowni na te bardziej sprawne, co kosztowało prawie 24 mln zł, tona ekologicznego węgla (tzw. groszku) kosztowała niecałe 400 zł. Dziś cena tony tego samego paliwa sięga 800 zł. Dziś ludzi po prostu na niego nie stać.

Okazuje się, że stare piece nie wszędzie zniknęły, choć – przy wymianie na nowe – powinny. Reanimuje się je, paląc w nich tanim węglem (a raczej skało-węglem) zza wschodniej granicy, miałem i mułem węglowym oraz drewnem pomalowanym farbami i lakierami (kilka lat temu w Wilkowyjach spalano stare framugi okienne). W dzielnicach jednorodzinnych Tychów nocą można zaciągnąć się również zapachami charakterystycznymi dla spalania plastiku. To niepojęte w sytuacji, kiedy od wielu lat gmina odbiera worki z posegregowanym papierem, szkłem i plastikiem.

Reklama

Efekt jest taki, że późną jesienią, gdy zaczyna się na dobre sezon grzewczy, powietrze w Tychach należy do najbardziej zanieczyszczonych w województwie śląskim. Na przykład 3 listopada ubiegłego roku stacja Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wskazała, że w Tychach dopuszczalne, średnie stężenie dobowe pyłu zawieszonego PM10 zostało przekroczone aż o 354 proc. Dzieje się tak szczególnie w tych dniach, kiedy nie wieje i nie pada. Widmo smogu zagląda Tychom w oczy, podobnie jak Krakowowi.

Kominy będą dymić póki węgiel nie będzie tańszy. To paradoks, że na Górnym Śląsku węgiel jest tak drogi… Przecież zalega masowo na przykopalnianych składowiskach. Przecież ceny „czarnego złota” spadły na rynkach światowych… U nas jednak na koszt tony węgla wpływa złe zarządzanie spółkami wydobywczymi i pośrednicy.

Alternatywą mógłby być gaz, ale pod pewnymi warunkami. Koszt ogrzewania domu tym paliwem może być porównywalny do palenia w kotłowni groszkiem, gdyby budynek przeszedł termomodernizację (ocieplenie fundamentów, ścian zewnętrznych, dachu oraz montaż szczelnych okien). Mieszkańcy musieliby też zadowolić się temperaturą pomieszczeń rzędu 20-22 stopni Celsjusza. Bardziej ciepłolubni musieli być już płacić wyższe rachunki.

Pozostaje jeszcze dogrzewanie drewnem w kominku, ale nie wszyscy lubią mieć kotłownię w salonie. Skuteczność tego sposobu zależy z kolei od mocy i sprawności wkładu kominkowego oraz jakości drewna (jego gatunku i stopnia przesuszenia).

Dlatego być może program ograniczenia niskiej emisji – aby był skuteczny – powinien obejmować również dopłaty do tony zakupu wysokogatunkowego węgla czy do kubika gazu. Ile jednak wtedy musiałby kosztować taki program?

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj