Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu. „Nagrywałam, ale to była ostateczna forma mojej obrony”

0
Na pytania adwokat oskarżonego odpowiada poszkodowana S. S., 9.11.2021 r.; fot. J. Jędrysik
Reklama

We wtorek 9 listopada w Sądzie Rejonowym w Tychach (Wydział Karny) odbyła się kolejna rozprawa, w której na ławie oskarżonych zasiada Piotr Ć., dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Prokuratura zarzuca mu m.in., że w latach 2016–2019 psychicznie znęcał się nad podwładnymi i naruszał ich prawa pracownicze. Na rozprawie z 9.11 zakończyło się przesłuchiwanie poszkodowanej S. S. Pracownica MOPS odpowiadała na pytania obrońcy oskarżonego dyrektora.

Adwokat oskarżonego pytała, czy S. S. była przy rozmowach służbowych i prywatnych dyrektora z innymi pracownikami, jak one przebiegały? Poszkodowana była świadkiem różnych rozmów – od tych w dobrej atmosferze do takich, które miały fatalny przebieg.

S. S., udzielając odpowiedzi obrońcy dyrektora mówiła, że przez cały rok 2019 była kadrową w MOPS-ie (w zastępstwie). Była to propozycja oskarżonego. Z tym wiązało się wyższe wynagrodzenie. To wyższe wynagrodzenie zostało utrzymane po powrocie poszkodowanej na stanowisko asystenta rodziny. To zdziwiło S. S. Jako kadrowa była na jednym lub dwóch szkoleniach. Na początku oskarżony wspierał poszkodowaną. Pytał, czy da radę pracować jako kadrowa. Znał jej przeszłość zawodową (w poprzednim miejscu pracy kadrową była 10 lat).

„Byłam wrakiem”

Z czasem jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Oskarżony przeszkadzał w wykonywaniu obowiązków, dokładał pracy w irracjonalny sposób. S. S. musiała natychmiast wykonywać rzeczy, które mogły poczekać lub które jej nie dotyczyły, a istotne sprawy były przez to zaniedbywane. W ostatnich latach – jak zeznała poszkodowana – dyrektor MOPS-u kilkadziesiąt razy podkreślał, że powinna mu być wdzięczna. Wracał do tej wyższej pensji. – Mnie jednak nie o pieniądze chodziło, ale o sposób traktowania.

S. S. przyznała, że zwracała się o utrzymanie wyższej pensji pod groźbą, że się zwolni, ale była wtedy wrakiem emocjonalnym. Tymczasem oskarżony tworzył aurę, że dużo zarabia. Na zebraniach innych działów (na których poszkodowanej nie było) twierdził: „Niech się pochwali ile zarabia, a nie się żali”. – Ja się nie żaliłam, długo to wszystko trzymałam w sobie.

Reklama

W odniesieniu się do wcześniejszych zeznań, S. S. dopytywana była o konkretne przykłady podsłuchiwania pracowników przez dyrektora. Według poszkodowanej oskarżony miał wiele razy stać pod drzwiami różnych pracowników – socjalnych, asystentów rodziny. – Mieliśmy fobię i sprawdzaliśmy, otwierając drzwi, czy nie podsłuchuje.

Następne pytania adwokat oskarżonego zmierzały do weryfikacji wiarygodności zeznań innej poszkodowanej J. J.-K. oraz jakości jej pracy (kontaktów z konkretną rodziną i kuratorem).

Nagrywanie bez zgody

S. S. odpowiadała także na pytanie o konkretne przykłady pism, które miały zostać wysłane z MOPS-u po terminie, na skutek poprawek nanoszonych przez dyrektora. Okazało się, że nie było dokumentów wysyłanych po czasie. Ostatecznie wychodziły on z MOPS-u w terminach granicznych. Jednak poszkodowana powtórzyła, że oskarżony celowo przeciągał i utrudniał tworzenie konkretnych pism, jeśli miał „fazę” na danego pracownika. Trwało to od kilku dni do nawet 2-3 tygodni. Poprawek – często niemerytorycznych – albo nanoszenie informacji, co do których oskarżony miał wiedzę z pierwszej ręki było nawet kilkadziesiąt. Towarzyszyły temu uwagi typu: „ucz się”, „sprawdź”, „popraw”. – Uwagi były nanoszone przez dyrektora czerwonym pisakiem, jak w trzeciej klasie podstawówki.

Obrończyni dyrektora dopytywała, czy poprawki były niezasadne? Poszkodowana stwierdziła, że w większości tak. S. S. przypomniała również, że tworzenie wielu pism się przeciągało, bo nieobecny w MOPS-ie był kierownik.

Obrończyni pytała też o nagrywanie przez poszkodowaną rozmów z dyrektorem i kierownikiem. Czy odbywało się to za ich zgodą? – Nie wiedzieli o tych nagraniach, ale to była ostateczna forma mojej obrony. Nigdzie tych nagrań nie upubliczniłam. Przedstawiłam jedynie w sądzie. Przed procesem konsultowałam się z trzema prawnikami i każdy mówił mi, że w sprawach dotyczących mobbingu można nagrywać, aby zyskać materiał dowodowy.

Robienie zdjęć

S. S. wyjaśniała, że nagrywała też kierownika, choć on nie stosował wobec niej mobbingu. Robiła to, bo kierownik MOPS kłamał w zeznaniach i nadal kłamie. Ponadto współdziałał w pewnym układzie z dyrektorem, wydawał polecenia sprzeczne do tych dyrektorskich. To dezorganizowało pracę.

Odpowiadając na pytanie obrończyni, poszkodowana S. S. wyjaśniała dlaczego wraz z inną poszkodowaną J. J.-K. robiły zdjęcia kierownikowi MOPS-u. Chodziło o udokumentowanie faktu, że kierownik malował ściany lub kosił trawniki, co było poza zakresem jego obowiązków. W tym czasie leżały odłogiem sprawy służbowe. – Kiedyś przyszłam do niego z dokumentacją dotyczącą naszych podopiecznych, a on mi powiedział: „Widzisz, że maluję, przyjdź z tym jutro”. Byłam świadkiem, że polecenia wykonywania prac gospodarczych kierownikowi dawał dyrektor. Zdjęcia zrobiłyśmy, bo kierownik swoje malowanie tłumaczył tym, że „robi instruktaż” osobie, która ma malować.

Kary, nagrody

Ze strony adwokat oskarżonego padło pytanie, czy dyrektor kiedykolwiek ukarał jakiegoś pracownika (upomnienie, nagana)? Według S. S. dyrektor ukarał kiedyś pracownicę (padło jej imię i nazwisko), bo miał na nią „fazę”. Poszkodowana powiedziała, że nie wie, czy dyrektor kiedykolwiek kogoś ukarał naganą. Wymieniała jednak pracowników wobec których dyrektor miał taki zamiar. Wzywał S. S. jako kadrową i kazał jej przynosić teczki osobowe i szykować pisma o naganie. Robił to czasem wzburzony i w agresywny sposób. Czasami dochodziło to do tych pracowników. Według S. S., oskarżony miał taki styl zarządzania.

Poszkodowana przyznała, że nie była pomijana w przyznawaniu nagród finansowych w MOPS-ie. Ale przy tej okazji słyszała od dyrektora: „Widzisz, nawet tobie daję nagrodę”. Poszkodowana nie słyszała też, aby ktoś w MOPS-e skarżył się na brak nagród.

Adwokat dyrektora pytała czy wzywanie asystenta rodziny MOPS-u z terenu do biura, to jest jakieś naruszenie? S. S. odpowiedziała, że nie. Pracodawca ma do tego prawo. Ale w przypadku bieruńskiego MOPS-u były to wezwania bezzasadne i dezorganizujące pracę.

Przy pytaniach o inną poszkodowaną I. G., S. S. zareagowała emocjonalnie. W pewnym momencie rozpłakała się. Obrończyni dyrektora chciała wiedzieć, jak oskarżony miał rzekomo publicznie krytykować I. G.? – Mówił, że jest najgorszym kierownikiem forever, że żałuje, iż powierzył jej dział, że nie umie komunikować się, a ludzie na nią narzekają. W lipcu 2019 r. I. G. powiedziała mi: „zwolnił mnie” (ostatecznie do tego nie doszło – przyp. red.). Była strasznie przygaszona, ale wyznała mi: „czuję ulgę”. Do mnie dyrektor kiedyś powiedział, że mogę nie pracować i będę gorzko płakać.

„Prawdy nie muszę konsultować”

Odnośnie zeznań S. S. na poprzedniej rozprawie (12.10), adwokat dyrektora zapytała kto z działu księgowości w MOPS miał powiedzieć do S. S.: „nie przejmuj się, bo znowu mu odbiło (dyrektorowi – przyp. red.). – Powiedziała to (tu padło imię i nazwisko). Obawiam się jednak, że nie potwierdzi tego w sądzie, bo po przejściu na emeryturę pracuje ponownie w MOPS-ie na pół etatu i jest dobrą koleżanką oskarżonego – powiedziała S. S.

Adwokat pytała poszkodowaną czy zna policjantów z bieruńskiej komendy, którzy prowadzili postępowanie w sprawie dyrektora. S. S. zaprzeczyła. Ponadto zaprzeczyła, że konsultowała zeznania z innymi poszkodowanymi. – Zeznaję prawdę, a prawdy nie muszę konsultować – mówiła S. S. Adwokat oskarżonego zwróciła uwagę na fakt, że wszystkie poszkodowane mają jedną adwokat. Sędzina uchyliła ten wątek, wskazując, że wspólny obrońca nie jest zabroniony.

Na zakończenie poszkodowana S. S. oznajmiła, że w pracy nie krytykuje dyrektora. Odnosi się do niego z uprzejmością i szacunkiem. Pytana poza pracą o to, co dzieje się w instytucji, nie wdaje się w dyskusje, aby nie był naruszany wizerunek MOPS-u w Bieruniu.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj