Świadomie nie wybudowano kładki przed zburzeniem wiaduktu

1
Budowa kładki przez przekop kolejowy w Tychach, 3.09.2021 r.; fot. ZB
Reklama

Władze Tychów krytykowane są przez mieszkańców za to, że zamknięto wiadukt na ul. Stefana Grota-Roweckiego (by go zburzyć i zastąpić nowym) zanim wybudowano kładkę, która umożliwiałaby przejście przez przekop kolejowy. Wiaduktu już nie ma, budowa kładki trwa, przechodnie muszą szerokim łukiem obchodzić plac budowy. Prezydent Tychów wyjaśnił, że to była świadoma decyzja.

Od maja br. przez wiadukt na ul. Stefana Grota-Roweckiego w Tychach nie mogły już przejeżdżać pojazdy, a miesiąc później zablokowane zostało jedyne czynne tam jeszcze przejście dla pieszych. Z użytkowania wyłączona została znajdująca się pod wiaduktem stacja kolejowa Tychy Grota-Roweckiego. W wyznaczonych dniach intensywnych prac wstrzymano kursowanie pociągów na odcinku Tychów Lodowisko – Tychy. Ograniczenia te wprowadzone zostały w związku z dużą inwestycją – zburzeniem starego wiaduktu i wybudowaniem nowego. Równolegle, około 35 metrów od placu budowy nowego wiaduktu, trwa budowa kładki dla pieszych i rowerzystów. Podjęte działania spowodowały, że przedostanie się przez przekop kolejowy w tym bardzo uczęszczanym miejscu (ściśle centrum Tychów) jest niemożliwe. Najbardziej utrudniło to życie pieszym. Wskazują oni, że logika nakazywała, by najpierw wybudować kładkę, a dopiero później rozpoczynać burzenie wiaduktu.

– Bezmyślność tyskich urzędników jest przerażająca – stwierdziła jedna z interweniujących w naszej redakcji czytelniczek [NI nr 16 z br.]. – Pozwolili wykonawcy zamknąć przejście dla pieszych na ul. Roweckiego, zanim wybudowano kładkę. Pewnie urzędnikowi zlecającemu remont wiaduktu nawet przez myśl nie przeszło, że nie wszyscy, tak jak on, mają na lukratywnej posadzie dosyć pieniędzy, aby jeździć samochodem i bez trudu pokonywać długie objazdy. Urzędnik nie pomyślał, że trzeba tak ułożyć warunki przetargu na prace remontowe, aby przejście dla pieszych po starym wiadukcie było otwarte tak długo, aż wybuduje się choćby prowizoryczną kładkę. Przez tę bezmyślność piesi muszą teraz pokonywać dodatkowy kilometr, aby z rejonu osiedli „M” i „N” dostać się na ul. Grota-Roweckiego. Zwłaszcza dla starszych osób stanowi to dramatyczne wyzwanie. Pan prezydent powinien ustalić autora tego skandalu i zwolnić go za to z hukiem, lub sam podać się do dymisji.

To tylko jedna z niepochlebnych uwag tyszan w sprawie budowy wiaduktu i kładki przez przekop kolejowy. Słowa krytyki dotarły i do prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby. Dlatego na sesji Rady Miasta, która odbyła się 26 sierpnia, tłumaczył się z zaistniałego stanu rzeczy.

– Dlaczego najpierw nie wybudowaliśmy nowej kładki, a dopiero później nie rozbieraliśmy wiaduktu? – pytał sam siebie prezydent Dziuba. – To się wiąże z ogromnymi zakłóceniami ruchu na linii kolejowej.

Reklama

Prezydent Tychów wyjaśniał, że przystąpienie do inwestycji poprzedzone musiało być uzgodnieniami z koleją, a to były trudne rozmowy. Wyłączenie pociągów z ruchu pociągało za sobą konsekwencje finansowe, bo miasto, jako inwestor, musiało zapłacić za takie wyłączenie. Dlatego zadecydowano, aby  obie inwestycje (kładkę i wiadukt) robić w tym samym czasie.

– Gdyby rozciągnąć tę inwestycję w czasie, to znaczy najpierw robić kładkę (i blokować ruch pociągów), a potem robić wiadukt, to koszty byłyby znacznie wyższe niż teraz – mówił prezydent  Andrzej Dziuba. – To była po prostu optymalizacja kosztów całej inwestycji, świadoma decyzja. Wybraliśmy taki rodzaj pracy.

Według planów kładka ma być wybudowana do połowy grudnia 2021 r., a nowy wiadukt powinien powstać (w miejscu zburzonego) do lipca 2022 r. Wartość inwestycji w sumie wynosi ok. 10 mln zł.

ZB

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Nie sądziłam, że Prezydent, usprawiedliwiając swoje błędne decyzje, może tak cynicznie zadrwić z mieszkańców! Bo po pierwsze, przy wykorzystaniu nowoczesnej techniki XXI wieku, postawienie prowizorycznej kładki dla pieszych, wymagałoby wstrzymania ruchu pociągów na zaledwie na parę godzin, zwłaszcza, że większość prac przygotowawczych, można by wykonać w nocy, kiedy pociągi nie jeżdżą, lub w weekendy, kiedy jeżdżą rzadko. Po drugie, może pan Prezydent zechciałby dokładnie powiedzieć ile kosztowałoby opłacenie wstrzymania ruchu pociągów na czas potrzebny na wybudowanie prowizorycznej kładki? Dowiedzielibyśmy się wtedy, na ile urzędnicy wyceniają zdrowie i zszargane nerwy mieszkańców, którzy teraz muszę nadkładać prawie kilometr w codziennym marszu pomiędzy rejonem ul. Dmowskiego i Roweckiego. A po trzecie, to czas budowy nawet docelowej kładki, został bardzo mocno przeszacowany. Kładka już pod koniec sierpnia była gotowa w stanie surowym i teraz zapewne wystarczyłby tydzień, aby ją ludziom udostępnić. Tymczasem hojnie dano wykonawcom na te prace aż ponad pół roku, z czego zapewne chętnie skorzystają, bo wcześniejsze oddanie kładki do użytku, zmusiłoby budowlańców do przeorganizowania placu budowy.
    Jest zatem oczywiste, że tyscy urzędnicy sknocili sprawę i bez względu na to, jak pokrętnie będą tłumaczyć swoją niekompetencję, to mieszkańcy jasno widzą, że zostali przez nich całkowicie zlekceważeni.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj