Duchy żołnierzy ze świerczynieckiej owczarni. Krwawe starcie Armii Czerwonej z Wehrmachtem

0
Kapliczka na dębie w Świerczyńcu. Zawieszona po tym, jak na terenie owczarni zaczęło straszyć; fot. J. Jędrysik
Reklama

Koniec stycznia 1945 roku w Bieruniu Starym. Armia Czerwona osaczyła żołnierzy niemieckiej 97. Jäger Division, zaprawionej w walkach na froncie wschodnim. Kilkudziesięciu Niemców ginie podczas ucieczki. Część została zatłuczona na śmierć kolbami karabinów. Niemców najpierw pochowano na wzgórzu Chełmeczki w Bieruniu, a potem na terenie byłej owczarni w Świerczyńcu. Wkrótce ludzie zaczęli opowiadać, że w owczarni straszy. Konie bały się tamtędy chodzić, a ludzie widywali zjawy w postrzępionych mundurach. Bieruński proboszcz odprawił tam modły. Do dziś na starym dębie, gdzie wojacy byli pochowani, wisi kapliczka maryjna. W tym artykule odkrywamy, ile prawdy jest w tej legendzie.

Autorzy: Roman GOLUS, Ryszard SAPEK

Dąb, na którym wisi kapliczka, znajduje się bezpośrednio przy skrzyżowaniu ulic: Bieruńskiej, Barwnej i Trzcinowej w Świerczyńcu. Tyszanie, jadący od Cielmic, zobaczą go z prawej strony drogi, kiedy zatrzymują się, by w lewo skręcić na cmentarz przy ul. Barwnej. Prosto jedzie się na Świerczyniec i Bojszowy, a w prawo do Bojszów Nowych.

Widać, że o kapliczkę ktoś dba. Na sporym pniu znajduje się wiązanka sztucznych kwiatów. Ktoś zawiesił różańce. Jest domowy krucyfiks. Kapliczka jest niepozorna. Dlaczego ją tam zawieszono?

Niedaleko dębu na przełomie XIX i XX wieku znajdowała się murowana zagroda, w której trzymano owce. Zarysy jej ścian można dostrzec do dziś. Gospodarstwo należało do bieruńskiej parafii. Przez miejscowych miejsce to nadal nazywane jest owczarnią. Na początku 1945 roku na terenie byłej owczarni pochowano dwudziestu poległych żołnierzy niemieckiego Wehrmachtu. Zaraz po wojnie odnotowano w tej okolicy tajemnicze zjawiska, których nie można wytłumaczyć w logiczny sposób.

Reklama

Wojoki zjawy

Nocą widywano tam świetliste postacie. Według świadków pojawiały się niespodzianie i po chwili rozpływały w ciemnościach. Innym razem widziano tam żołnierza w ubłoconym płaszczu, który prosił napotkanych przechodniów, aby wskazali mu drogę do domu.

Najbardziej znana jest opowieść o maszerujących żołnierzach. Koszmarne zjawy ubrane w obdarte mundury z karabinami na ramionach szły trójkami piaszczystą drogą przez owczarnię, a spod hełmów rysowały się zapadnięte oczodoły i wybielałe kości policzkowe. Historię tę wspomina Jan Wieczorek w książce napisanej gwarą pt. „Łopowieści spod podugorskich lip”. Oto fragmenty opowiadania pt. „Ło wojokach spod świerczynieckij łowczarni”:

Na Alojza łod Poloków ze Świerczyńca, co z Klaudzią Imiolczykową był żyniaty, żodyn »ty straszku« pedzieć nie mógł. W Wehrmachcie chłop służył, bombardowanie Drezna przeżył, w chereście za dyzercja siedzioł, u bauera przyścia Rusów doczekoł. Tak, że wydawało się, że już nic na tym świecie go gorszego spotkać nie może. A jednak.

Z roboty w Tychach na kółku nieroz późno w noc mu wracać do dom wypadało. (…) Tak było i tym razym. Było już trocha po północy w jesienną, ciemną noc. (…) Jechoł wartko (…) wzdłuż leśnej drogi co wiodła na świerczyniecko łowczarnia. Ni stąd ni z owąd na drodze zmiarkowoł jakiś ruch. Coś z oddali, jakaś ciemna masa poruszała się i szła mu naprzeciw. (…) Pomału z cimoka zaczyła się wyłaniać maszerująco kolumna wojoków. (…) Śli trójkami, a koło nich, z boku jeden w czopce łoficerskiej. Śli (…) z hełmami na głowach, w mantlach z tornistrami na plecach, karabiny przewieszone przez ramie. Przesuwali się w milczeniu, wielu z nich miało łopatulone karki szalami i wysoko postawione kragle. (…)

Alojz z ciekawości zdążył się nieznacznie przesunąć ku drodze by bliżej się wojokom przyjrzeć. Przeca to już pora lot po wojnie, a  hełmy, mundury, łobleczynie niemieckie. Skąd się tu wziyli? Przesunął się jeszcze bliżej i zamarł z przerażynio. (…) Pod hełmami zarysowały się zapadnięte puste oczodoły, wytrzeszczone gołe zymby i wystające, goły policzkowe kości. Zgroza przeszyła go do szpiku kości. Stoł jak wryty, a oni śli i śli. (…) Powoli zniknęli w mroku”.

Inni ludzie – tak jak Alojz – przebywający w pobliżu owczarni, często odczuwali czyjąś obecność, słyszeli szepty, grzechot łańcucha czy przeraźliwy jęk. Po zmroku nawet powozy omijały świerczyniecką owczarnię, ponieważ konie bywały niespokojne i nie chciały tamtędy przechodzić.

Fot. J. Jędrysik

Proboszcz odprawił modły W końcu uznano, że być może dusze niemieckich żołnierzy domagały się uwagi, być może modlitwy… Dlatego zaniepokojeni mieszkańcy Świerczyńca zwrócili się o pomoc do bieruńskiego proboszcza. Na ich prośbę ksiądz prałat Jan Trocha wraz z wikarym Jaskółką udali się do owczarni, gdzie odmówili modły w intencji poległych podczas wojny. Mogiły zostały skropione święconą wodą, a na pobliskim dębie umieszczono kapliczkę, aby strzegła tego miejsca. Ksiądz Trocha jeszcze kilka razy modlił się w tym miejscu, bo zjawiska z pozamaterialnego wymiaru powtarzały się. Dopiero z czasem ustały.

***

Chcielibyśmy wyjaśnić, kim byli żołnierze pogrzebani w świerczynieckiej owczarni oraz jaka historia związana jest z ich śmiercią.

Przeszukując archiwa, dotarliśmy do dokumentów, które jednoznacznie wskazują, że byli to żołnierze niemieccy. Ku nasze mu zaskoczeniu nie zginęli oni w Świerczyńcu, lecz na bieruńskim wzgórzu Chełmeczki. Dokumenty zawierają listę nazwisk oraz numery nieśmiertelników, co pomogło nam zidentyfikować nazwę i numer jednostki, w której służyli. Ustaliliśmy, że byli to artylerzyści oraz strzelcy z regimentów należących do 97. Jäger-Division dowodzonej przez generała Friedricha-Carla Rabe von Pappenheima.

Elitarna dywizja Wehrmachtu instaluje się w Bieruniu

Lekkie dywizje o nazwie jäger (myśliwskie) należały do elitarnych jednostek wyszkolonych do walk w trudnych warunkach górzystych oraz w walkach miejskich. Większość ich składu stanowili Bawarczycy. Na liście nazwisk, oprócz rodowitych Niemców, znajdujemy obywateli Belgii, Czech, Słowenii i wcielonych do Wehrmachtu Ślązaków.

Żołnierze tej dywizji swoje doświadczenie bojowe zdobywali w walkach na Kaukazie, Kubaniu i Krymie.

Załadunek uzbrojenia 97. Jäger Division na Krymie; fot. lexikon-der-wehrmacht

Pod koniec 1944 roku 97. Jäger-Division, wycofując się przez Ukrainę, utraciła w walkach połowę swojego stanu osobowego. Na początku 1945 r. walczyła w składzie 48. Korpusu Pancernego i podlegała 17. Armii, którą dowodził generał Friedrich Schulz. To na jego rozkaz 97. Jäger-Division zostaje przetransportowana koleją do Bierunia Starego, gdzie dotarła 21 stycznia 1945 r. Żołnierze zajęli odcinek od rzeki Gostyni w Jajostach, poprzez wzgórze Chełmeczki do Barańca, a dalej przez bieruńską groblę i wzdłuż rzeki Mleczna aż po wieś Wygorzele.

Żołnierze 97. Jäger Division na froncie wschodnim; fot. lexikon-der-wehrmacht

Więźniowie z Auschwitz budowali umocnienia

Do prac nad umocnieniami w Bieruniu wykorzystano więźniów z niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu. Wzdłuż grobli i rzeki Mleczna wykopali oni transzeje łączące stanowiska karabinów maszynowych. Pojedyncze baterie artylerii (od 4 do 12 armat) rozlokowano w Jajostach, na bieruńskiej Kolonii, Barańcu i w samym Bieruniu. Główne siły artylerii znajdowały się w Jaroszowicach i Wygorzelu. Tam też skoncentrowano większość oddziałów tyłowych, takich jak szpital polowy i zaopatrzenie. Sztab 97. Jäger-Division zorganizowano w bieruńskim ratuszu, a sam generał von Pappenheim ulokował się w jednej z miejskich willi.

Generał Friedrich-Carl Rabe von Pappenheim, dowódca 97. Jäger Division. W Bieruniu mieszkał w jednym z okazałych domów. W maju 1945 r. w Czechach poddał dywizję Rosjanom. W ZSRR został skazany jako zbrodniarz wojenny. Wyszedł na wolność w 1955 r. Zmarł w 1977 r. fot. menofwehrmacht.blogspot.com

W nocy z 25 na 26 stycznia 1945 roku rosyjskie oddziały 60. Armii należącej do I Frontu Ukraińskiego marszałka Iwana Koniewa przeprawiły się przez Przemszę pod Chełmem Małym i zdobyły na jej zachodnim brzegu niewielki przyczółek. W ciągu dnia Rosjanie umocnili swoje pozycje, zajmując teren od Nowego Bierunia aż po Imielin. Następnego dnia rozpoczęły się walki o Nowy Bieruń, Chełm Śląski i Imielin.

Zgodę na odwrót wydał sam Hitler

Rankiem 28 stycznia, kiedy trwał jeszcze bój o zachodnią część Nowego Bierunia, generał Pawieł Kuroczkin, dowódca 60. Armii wydał rozkaz zdobycia Bierunia Starego. Otrzymała go 304. Żytomierska Dywizja Strzelecka. Jako rezerwowa, zgrupowana była w okolicy Zagóry w Chełmie Małym. Rosjanie przemaszerowali przez Kopciowice w kierunku Górek, gdzie zajęli pozycje wyjściowe. Po wcześniejszym ostrzale artyleryjskim, który rozpoczął się o godz. 7.30, rosyjska dywizja podzielona na dwie grupy ruszyła w kierunku Bierunia. Od wschodu, poprzez bieruński folwark „Staw” (późniejszy PGR), nacierał 812. Pułk Strzelecki. Natomiast 809. Pułk Strzelecki, wsparty kolumną czołgów z 152. Brygady Pancernej, idąc od strony Lędzin, obszedł niemieckie umocnienia poprzez pola, na których obecnie znajduje się fabryka samochodów Fiata, i uderzył na Bieruń od zachodu.

Zagrożenie, jakim było zamknięcie okrążenia wokół Bierunia, miałoby katastrofalne skutki nie tylko dla znajdujących się w nim wojsk Wehrmachtu, ale także całego miasta i jego mieszkańców. Do takiej sytuacji jednak nie doszło, ponieważ w nocy z 27 na 28 stycznia generał Schulz otrzymał zgodę na wycofanie 17. Armii z zajmowanego przez nią Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Zgody na odwrót udzielił sam Adolf Hitler.

Zatłuczeni kolbami karabinów

Po porannym ostrzale generał von Pappenheim opuścił Bieruń, lecz na stanowiskach wzdłuż bieruńskiej grobli pozostawił kilkuset żołnierzy. Była to jego świadoma decyzja, która miała na celu opóźnić pościg za wycofującą się dywizją. Około godziny 14.00 Rosjanie zdobyli miasto.

Zimowe umundurowanie i wyposażenie żołnierza 97. Jäger Division. Zbiory Muzeum Śląskiego Września 1939 r. w Tychach; fot. J. Jędrysik

Pozostawieni na pewną śmierć żołnierze znaleźli się w potrzasku. Niezorientowani w sytuacji, walczyli do wyczerpania amunicji. W kilku przypadkach próbowali się poddać, ale zostali zabici przez czerwonoarmistów kolbami własnych karabinów. Jedynym ratunkiem dla ocalałych była ucieczka w kierunku wzgórza Chełmeczki, które jeszcze wówczas zajęte było przez stronę niemiecką. Aby tam dotrzeć, musieli pokonać zaśnieżone pola. Te kilkaset metrów decydowało o życiu lub śmierci.

Biegnąc, zrzucali z siebie karabiny, ciężkie zimowe płaszcze i plecaki. Ludzkie sylwetki na ośnieżonym polu były łatwym celem dla rosyjskich snajperów i karabinów maszynowych. Następnego dnia, kiedy ucichły strzały, na chełmeckich polach odnaleziono kilkadziesiąt ciał. Wszystkie nosiły ślady rabunku. Pochowano je w kilku mogiłach. Jedna z nich znajdowała się parę metrów od kapliczki stojącej na wzgórzu Chełmeczki.

Kapliczka na wzgórzu Chełmeczki w Bieruniu, gdzie pierwotnie pochowano niemieckich żołnierzy; fot. Roman Golus

Po 75 latach rodziny poznały miejsce śmierci przodków

Według relacji okolicznych mieszkańców to właśnie na Chełmeczkach po raz pierwszy pojawiły się duchy żołnierzy. Nie wiemy, kiedy i czy właśnie z tego powodu zwłoki z mogiły przy kapliczce ekshumowano i przeniesiono na teren świerczynieckiej owczarni (wówczas był to nadal teren bieruńskiej parafii). Przypuszczalnie ekshumacja nastąpiła wczesną wiosną 1945 roku, ponieważ w najwcześniejszych dokumentach Bieruńskiej Rady Narodowej nie znajdujemy o tym wzmianki.

W latach 70., podczas prac ziemnych związanych z budową rurociągu w Świerczyńcu, szczątki pochowanych na terenie owczarni w żołnierzy wydobyto i przeniesiono w nieznane dotąd miejsce. Dokumenty, w których znajdują się ich nazwiska, numery nieśmiertelników oraz adresy rodzin, przekazaliśmy Niemieckiej Fundacji Grobów Wojennych (Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge). Było to możliwe dzięki skrupulatności i dalekowzroczności ks. Jana Trochy, bieruńskiego proboszcza w latach 1945-1970. To on zachował dane żołnierzy (patrz ramka).

Ks. Jan Trocha (1907-1977), w latach 1945-1970 administrator i proboszcz starobieruńskiej parafii; fot. silesia.edu.pl

Okazało się, że w archiwach VDK polegli w Bieruniu figurowali jako zaginieni. Obecnie komisja prowadzi analizę tych dokumentów. Trwają też poszukiwania miejsca ostatecznego spoczynku poległych Niemców, ale w archiwach VDK przy niektórych nazwiskach wpisano już miejsce i datę śmierci (Alt Berun, 28.01.1945).

***

A wracając do legendy i świerczynieckich duchów… Zapewne nigdy nie dowiemy się, co było powodem ich niepokoju i uporczywego dobijania się do świata materialnego. Czy było to pragnienie powrotu do tego świata? Czy też przemawiała przez nie gorycz zdrady, jakiej dopuścił się wobec nich ich dowódca? A może miały coś na sumieniu, o co nietrudno w wojennej zawierusze, szczególnie na froncie wschodnim? To na zawsze pozostanie tajemnicą. Mamy jednak nadzieję, że wkrótce rodziny zmarłych poznają prawdę o tragicznym losie swoich ojców i dziadków, a niespokojne dusze odnajdą nareszcie ukojenie.

Lista niemieckich żołnierzy, którzy zginęli 28 stycznia 1945 r. w Bieruniu w potyczce z Rosjanami. Pochowano ich najpierw na wzgórzu Chełmeczki, a potem w Świerczyńcu, na terenie tzw. owczarni.

1. Obergefrajter Gerhard Munke, ur. 24.10.1910 r., ewangelik, zamieszkały w Lichtenbergu (Bawaria).

2. Gefrajter Paul Löw, ur. 24.11.1914 r., katolik, zamieszkały w Lindach (Bawaria).

3. Obergefrajter Josef Reisacher, ur. 18.03.1923 r., katolik, zamieszkały w Hörpolz (Bawaria).

4. Podoficer Julius Bauer, 28.04.1917 r., zamieszkały w Ruit–Ostfildern (Badenia Wirtembergia).

5. Gefrajter Georg List, ur. 26.07.1921 r., zamieszkały w Parnig (Czechy).

6. Josef Gether, ur. 5.11.1923 r., zamieszkały w Laak a. d. zaier (dziś Škofja Loka), Słowenia.

7. Obergefrajter Ernst von Bokern, ur. 6.05.1914 r., katolik, zamieszkały w Ankum (Dolna Saksonia).

8. Gefrajter Alfred Hunsänger, ur. 4.12.1925 r. w Heimbach (Nadrenia Północna-Westfalia), katolik.

9. Gefrajter Ernst Paul Baltus, ur. 10.12.1925 r., katolik, zamieszkały w Eupen (Belgia).

10. Podoficer Kurt Schwandt, ur. 7.03.1911 r., ewangelik, zamieszkały w Ludwigsburgu (Badenia-Wirtembergia).

11. Alfred Rasch, zamieszkały w Gelsenkirschen (Nadrenia Północna-Westfalia).

12-19. Pod tymi numerami zapisano jedynie numery nieśmiertelników żołnierzy.

20. Żołnierz bez nieśmiertelnika i dokumentów. Miał przy sobie pocztówkę od Christine Jendrysik i Aloisa Zeugera, nadaną Dombrowa Grube (dziś Dąbrowa Górnicza).

Źródła:
Hans von Ahlfen, „Walka o Śląsk 1944/1945”,
Dominik Kasprzak, Marcin Kasprzak, „Niemieckie fortyfikacje linii b2 z lat 1944-45”,
Jan Wieczorek, „Łopowieści spod podugorskich lip”,
Księga zmarłych parafii św. Bartłomieja w Bieruniu,
Archiwum Państwowe w Katowicach, o. Pszczyna,
Archiwum Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge,
http://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Gliederungen/Jagerdivision/97JD-R.htm

Artykuł ukazał się w dwutygodniku „Nowe Info” nr 24 z 23 listopada 2021 r.

Artykuł chroniony prawami autorskimi. Kopiowanie, także fragmentów, bez zgody autorów zabronione.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj