[FILM, ZDJĘCIA] Akcja ewakuacyjna trzech ukraińskich rodzin. Piekło na granicy

2
Ukraińskie rodziny w czasie drogi z nad słowacko-ukraińskiej granicy do Łazisk Górnych; fot. Mariusz Oleś
Reklama

Nazajutrz po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję członkowie Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej „13” z Orzesza wyruszyli nad słowacko-ukraińską granicę. Ewakuowali stamtąd członków rodzin trzech Ukraińców, pracujących w jednej z firm w Łaziskach Górnych. Od dzisiejszego ranka (26 lutego) żony i dzieci są już bezpieczne ze swoimi mężami i ojcami.

– Wczoraj (25 lutego) zwrócił się do nas Tomasz Kurpas, właściciel firmy Kurpas G&A z Łazisk Górnych – mówi Mariusz Oleś, szef Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej „13”. – Zapytał czy bylibyśmy w stanie sprowadzić z terenu Ukrainy objętej wojną z Rosją żony i dzieci jego trzech pracowników. Zależało mu. Widać, że nie chciał zostawić tych ludzi na lodzie. Podjęliśmy się tego zadania, choć na początku nie znaliśmy żadnych szczegółów – dodaje Mariusz Oleś.

O godz. 15.00 było już wiadomo, że trzeba jechać nad granicę słowacko-ukraińską, gdzie udało się przedrzeć trzem kobietom i sześcioro dzieciom z Iwano-Frankowska. To miasto w zachodniej Ukrainie, 200 km od granicy z Polską. W Iwano-Frankowsku już pierwszego dnia wojny (24.02) Rosjanie dokonali ostrzału rakietowego lotniska. W mieście ogłoszono alarm lotniczy.

– Wyjechaliśmy naszym busem i pic-upem o godz. 16.30. W siedem godzin dojechaliśmy do słowackiej miejscowości nadgranicznej Ubl’a – relacjonuje Mariusz Oleś.

Reklama

– Trzy kilometry od granicy natrafiliśmy na ogromny korek. Słowaccy policjanci kazali nam się zatrzymać i dalej iść pieszo. Udało się nam ich przekonać, że jedziemy na granicę tylko na chwilę – odebrać konkretnych ludzi. Przejechaliśmy dwa kilometry i zatrzymał nas kolejny patrol. Na zabranie rodzin, po których przyjechaliśmy, dali nam dwie minuty.

– To, co zobaczyliśmy na granicy, to było istne piekło. Ludzie koczujący w prowizorycznych namiotach lub w samochodach z zamarzniętymi szybami. Temperatura sięgała minus 7 stopni Celsjusza. Kobiety biegające z dziećmi, krzyki… Po prostu chaos.

– I w tym zamieszaniu mieliśmy chwilę na odnalezienie naszych ludzi. Nigdy wcześniej nie widziałem tych kobiet, ale one wiedziały jak wyglądają nasze oznakowane samochody. Dodatkowo włączyliśmy sygnały świetlne na dachu. Udało się – jednak z kobiety nas zauważyła. Dosłownie wrzuciliśmy do samochodów trzy matki i ich małe dzieci. Bagażu nie mieli za wiele. Trzy podręczne torby z ubraniami i zabawkami oraz trzy reklamówki – opowiada pan Mariusz.

– Dopiero kiedy wyjechaliśmy ze strefy nadgranicznej, zatrzymaliśmy się, aby zainstalować foteliki samochodowe dla dzieci. Były w wieku: 1,5 roku, 3, 5 (dwie osoby), 8 i 10 lat. Chcieliśmy im dać jeść, ale one były tak zmęczone, że poprosiły tylko o koce. Było im zimno. Od razu zasnęły i spały całą drogę powrotną – relacjonuje bardzo wzruszony Mariusz Oleś.

Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza „13” z Ukraińcami na pokładzie dotarła do Łazisk Górnych dziś (26 lutego) o godz. 6.45 rano. Na uchodźców czekał jeden z ojców. Polały się łzy.

W akcji wzięli udział: Mariusz Oleś, Krzysztof Morcinek, Alan Morcinek i Karina Szablewska.

Jarosław Jędrysik

CZYTAJ TEŻ:

Tyszanie pomagają Ukraińcom. Część Ukraińców z Tychów wyjechało bronić ojczyzny

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Uciekli przed wojną, umrą od smogu. Na ich miejscu wyjeżdżałbym jak najszybciej w jakiś inny rejon Polski.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj