Następczyni Janis Joplin?

0
Hannah Wicklund; fot. Grzegorz Giczel
Reklama

39. Rawa Blues Festival odbył się w dniach 11-12 października w sali NOSPR oraz w Spodku. W tym roku w katowickim Spodku zagrało aż sześć zespołów ze Stanów Zjednoczonych oraz kilkunastu polskich wykonawców. Na ,,przystawkę” w piątkowy wieczór, w siedzibie NOSPR-u fani mogli posłuchać dwóch koncertów w wykonaniu: Irka Dudka, pomysłodawcy i dyrektora Rawy oraz Rickiego Estrina.

Tym razem Irek Dudek zaprezentował swoje stare utwory, ale w zupełnie nowej aranżacji. Jeszcze przed koncertem wspominał, że występ traktuje jak swoisty powrót do minionych lat. Publiczność miała okazję wysłuchać żywiołowych rock’and’rolli oraz symfonicznych i kameralnych bluesów. Okazało się, że nawet znane utwory mogą brzmieć zupełnie inaczej w nowej aranżacji. Już po koncercie Irek Dudek przyznał, że miał wyjątkową tremę, gdyż wyjątkowo akustyczna sala NOSPR-u nie wybacza artystom błędów.

Prawdziwy show w amerykańskim stylu zaprezentował znakomity, amerykański harmonijkarz, wokalista i kompozytor Rick Estrin wraz zespołem The Nightcats. To była solidna porcja energetycznego, chicagowskiego bluesa.

Drugi dzień festiwalu rozpoczął się na bocznej scenie Spodka. Zaprezentowały się zespoły walczące o prawo do występu na scenie głównej. W tym roku organizatorzy przygotowali dla zwycięzcy dodatkowo pieniężną nagrodę w wysokości 5000 zł. Z dziesięciu zespołów najlepszym w ocenie jury okazał się zespół Silesian Hammond Group.

O godz. 15.00 ruszyły koncerty na scenie głównej, a zebranych fanów przywitał tradycyjnie Jan Chojnacki oraz grą na harmonijce – Irek Dudek. Pierwszy wystąpił zespół Christine & The Blue Drags, obdzielając hojnie słuchaczy mieszanką bluesa, soulu, funky oraz bossa novą. Tuż po ich koncercie zaprezentowali się wspomniani wcześniej laureaci bocznej sceny – Silesian Hammond Group. Jak wskazuje nazwa ich głównym atutem są organy hammonda oraz… młoda wokalistka, która do końca nie mogła uwierzyć w sukces swojego zespołu.

Reklama

Willie Mae Unit to kolejni polscy wykonawcy tworzący akustyczne trio. W ich występie można było usłyszeć mieszankę utworów z pogranicza folku, bluesa czy nawet country.
Zupełnym ich przeciwieństwem był żywiołowy występ zespołu Blackberry Brothers. Zespół specjalizuje się głównie w amerykańskim bluesie i blues-rocku, a ich sobotni występ rozruszał jeszcze trochę nierozgrzaną publiczność. Kolejnym polskim zespołem była formacja Blues Junkers, która już wcześniej występowała na Rawie. Warto przypomnieć zespół został ogłoszony w kwartalniku ,,Twój Blues” odkryciem roku, a w 2017 r. wokalistka grupy Natalia Abłamowicz została wybrana ,,Najlepszą wokalistką bluesową w Polsce”.

Po występach polskich zespołów nadszedł czas na koncert gwiazd zza Oceanu. Pierwszą z nich był żywiołowy występ pochodzącej z Kanady a mieszkającej w Teksasie – Lindsay Beaver. Artystka jest jedną z nielicznych śpiewających perkusistek. Już od pierwszych taktów zyskała przychylność wymagającej, polskiej publiczności. Zaprezentowała żywiołowe utwory z gatunku bluesa i rock&rolla, które nie pozwalały ustać ani na chwilę w miejscu. Tuż po koncercie w holu Spodka podpisywała razem z Irkiem Dudkiem prace plastyczne wykonane przez dzieci, oczywiście dotyczące Rawy Blues.

Kolejnym długo wyczekiwanym wykonawcą był Daniel Castro, który wystąpił wraz ze swoim bandem. Pochodzący ze słonecznej Kalifornii muzyk zaprezentował bardzo szeroki wachlarz od kameralnych bluesów po żywiołowe boogie oraz utwory obfitujące w ostre, gitarowe riffy.

Następną gwiazdą był Victor Wainwright & The Train. Pochodzący z Georgii pianista i wokalista zaprezentował fanom bluesa pokaźną porcję rhythm and bluesa oraz boogie-woogie. Magii jego występu nie mógł się oprzeć nawet Irek Dudek, który podczas bisu dołączył do zespołu razem ze swoją harmonijką. Ukłonem w stronę publiczności były słowa artysty, że był to jeden z najlepszych koncertów i chciałby jeszcze raz zagrać w Katowicach.

Jednak największym hitem tegorocznej Rawy był występ dwóch legendarnych muzyków: Jamesa Blood Ulmera z zespołem Memphis Blood Blues Band Feat, do których dołączył gościnnie Vernon Reid. Obaj są znani z tego, że co pewien czas łączą siły we wspólnych muzycznych projektach oscylujących wokół bluesa, funky, jazzu, rock&rolla, a nawet punku czy hip hopu. Tym razem zaserwowali solidną porcję mocnego chicagowskiego bluesa, a na uwagę zasługiwał doskonały kontakt nawiązany z publicznością. Występ Jamesa Blood Ulmera i Verona Reida był powrotem po latach, gdyż obaj występowali już na Rawie Blues przed 14 laty.

Niejako na deser tegorocznej muzycznej uczty zagrała 21-letnia wokalistka, gitarzystka i kompozytorka – Hannah Wicklund wraz ze swoim zespołem The Steppin Stones. Pochodząca z Karoliny Południowej artystka już teraz została okrzyknięta przez niektórych krytyków następczynią Janis Joplin. W jej występie bardzo wyraźnie zaznaczały się też gitarowe wzorce i fascynacje Jimi Hendrixem. Trzeba przyznać, że mimo bardzo młodego wieku doskonale radziła sobie z gitarą. W trakcie występu udowodniła, że przychylność fanów zdobywa sobie nie tylko wdziękiem i urodą, ale i bardzo dobrym,warsztatem muzycznym.

Tekst: Wojciech Szner, zdjęcia: Grzegorz Giczel

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj