Nie dla spalarni. Nie dla układów. Zagrożono wywiezieniem prezydenta Tychów na taczce

0
Protest przeciw budowie spalarni przez prywatna spółkę w Wilkowyjach, 7.03.2022 r.; fot. ZB
Reklama

Takiego protestu jeszcze w Tychach nie było. Dzisiaj (7 marca) mieszkańcy Wilkowyj i Mąkołowca zjawili się przed Urzędem Miasta Tychy, by protestować przeciwko budowie przez prywatną spółkę w Wilkowyjach spalarni RDF (czyli Zakładu Odzysku Energii) i przeciw układom z tym związanym. Gdy nikt z władz do nich nie wychodził sami weszli do ratusza. Tu dowiedzieli się, że prezydenta Tychów nie ma. Zapowiedzieli, że jak przyjdą jeszcze raz to wywiozą prezydenta Andrzeja Dziubę na taczce.

Prywatna spółka Instalmedia planuje wybudować przy ul. Dojazdowej w Tychach Wilkowyjach (na terenie dawnej kotłowni) Zakład Odzysku Energii, czyli spalarnię, która wytwarzałaby energię cieplną i prąd elektryczny.

Do pieców trafiałoby tu tzw. paliwo RDF z gminnej spółki Master. RDF składa się głównie z tworzyw sztucznych, papierów, kartonów, drewna, gumy, materiałów obuwniczych, tekstyliów. Chodzi o 25 tys. ton tego typu odpadów rocznie, które nie nadają się ani do recyklingu, ani do ponownego użycia.

Początkowo nic nie zapowiadało dzisiaj (7 marca) tak burzliwego protestu. O godz. 15.00, a więc w czasie gdy manifestacja miała się rozpocząć, na parkingu przed Urzędem Miasta Tychy zebrało się niewielu protestujących z Wilkowyj i Mąkołowca. Z czasem tłum gęstniał, rozwinięto transparent.

Przyczyny protestu zawarte są w petycji kierowanej do prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby, którą otrzymaliśmy od Pawła Porszke, przewodniczącego zarządu osiedla Wilkowyje. Są tam poruszone dwa główne problemy. Po pierwsze mieszkańcy Mąkołowca i Wilkowyj, sprzeciwiając się budowie Zakładu Odzysku Energii (czyli spalarni paliwa RDF) przy ul. Dojazdowej, obawiają się, że zakład ten będzie emitował trujące związki chemiczne zawierające substancje rakotwórcze, co budzi tym większa obawę, że w pobliżu są domy, pola uprawne i ogródki działkowe.

Reklama

– Ponadto nie zgadzamy się na strukturę właścicielską – czytamy w petycji. – Uważamy, że zakład tego typu, ze względów ekonomicznych, powinien bezpośrednio należeć do gminnej spółki Master i być jego integralną częścią.

A przypomnijmy, że według istniejących planów, inwestorem ma być prywatna spółka Instalmedia. Protestujący zwracają się do prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby, Sławomira Sobocińskiego – radnego z ugrupowania prezydenta Dziuby i jednocześnie dyrektora w gminnej spółce Master, a także do Marka Mrówczyńskiego  – prezesa spółki Intermedia i jednocześnie przewodniczącego Rady nadzorczej gminnej spółki Master,  o zaniechanie swoich działań i skierowanie wysiłków na wybudowanie tego typu instalacji na terenie i w strukturach gminnej spółki Master.

Protestujący wyliczyli, że tylko ze spalenia odpadów RDF pochodzących ze spółki Master prywatna spalarnia przy ul. Dojazdowej dostawałaby ponad 9 mln zł rocznie (a do tego dochodzić mają jeszcze przychody ze sprzedaży ciepła i prądu powstałego ze spalenia RDF).

„Prosimy , by zamiast generować dochód w prywatnej spalarni, była ona gminna, a pieniądze w ten sposób zaoszczędzone mogły być przeznaczone na obniżkę cen wywozu odpadów z naszych domów” – postulują protestujący i dodają, że gdy właścicielem spalarni będzie prywatny podmiot , to przejmie on zyski z produkcji ciepła, prądu i spalania RDF „a po naszej stronie społeczności tyszan pozostanie jedynie w większości koszt ich uzyskania”. Do kosztów tych zaliczają transport odpadów z Mastera położonego w Urbanowicach do ZOE w Wilkowyjach (gdyby ZOE powstał przy Masterze odpadłyby koszty transportu).

Gdy na parkingu przed UM Tychy zebrało się ok. 100 osób rozległy się gwizdy, dźwięk trąbek, syren. Wznoszono hasła wśród których przeważało: „Nie dla spalarni!”.  Protestujący czekali, aż wyjdzie do nich przedstawiciel władz miasta, by wręczyć mu petycje.

Gdy nikt się nie pojawiał zaczęto skandować: „Gdzie jest prezydent?”, „Zapraszamy panie prezydencie!”, „Andrzej, Andrzej!” i „Dziuba, Dziuba!”. Gdy w dalszym ciągu nikt z władz miasta nie wychodził do protestujących nastoje zaczęły się radykalizować. Można to było usłyszeć w skandowanych hasłach: „Andrzej, nie bój się”, „Dziuba, nie bój się ludzi!”, „Zapamiętamy”.

Manifestanci zbliżyli się do drzwi wejściowych ratusza. Zaczęto wykrzykiwać, że prezydent się boi, że uciekł.

– Nasza władza jest oderwana od rzeczywistości – mówił manifestant, który przedstawił się jako Marek Rostek, emerytowany sztygar. – Ja walczyłem o państwo prawa. Pan Dziuba ma wszystkich gdzieś, zamiast wyjść – chowa się! Ludzie są tylko do wyborów , aby wybrać prezydenta.

Pojawiło się nawet hasło porównujące prezydenta Dziubę z prezydentem Rosji Putinem, ale wówczas uczestniczący w manifestacji radny PiS Marek Gołosz, zwrócił uwagę wypowiadającemu te słowa na ich niestosowność i więcej takich porównań nie było (na demonstracji zauważyliśmy jeszcze dwoje radnych: Aleksandrę Wysocką-Siembigę z PiS i Dariusza Wencepla ze Stowarzyszenia Tychy Naszą Małą Ojczyzną).

Do demonstrantów wciąż nikt z władz miasta nie wychodził. Obawiając się, że urząd zostanie zamknięty (była już godz. 15.30) manifestanci weszli do ratusza i udali się do sekretariatu prezydenta Dziuby. Od sekretarki usłyszeli, że prezydenta nie ma, wtedy udali się w kierunku gabinetów jego zastępców. Wyszli informując, że nikogo nie zastali.

Po chwili w holu zjawiła się jednak wiceprezydent Hanna Skoczylas w towarzystwie Ewy Grudniok, rzecznik prasowej UM Tychy. Wiceprezydent poinformowała, że prezydenta nie ma,  nie wiedział o demonstracji. Obecnie trwa procedura rozpatrywania protestów dotyczących planów budowy ZOE (przyszło ich ponad tysiąc). Jest to potrzebne do decyzji środowiskowej, która jeszcze nie została wydana. Uzyskano też z sekretariatu informację, że prezydent chce umówić telefonicznie termin spotkania z mieszkańcami w tej sprawie.

Przynajmniej niektórzy protestujący nie uwierzyli, że prezydent nie wiedział o proteście, bo to znaczy – jak mówili – że nie interesuje się sprawami miasta i mieszkańców. Pojawił się pojedynczy głos, by iść pod dom gdzie mieszka prezydent Dziuba. Inny uczestnik mówił, że mimo zostawienia numeru telefonu prezydent nie skontaktował się z nim.

– Niech idzie na emeryturę – stwierdził inny uczestnik protestu. – Dobrze wiedział, że ludzie przyjdą, ale uciekł jak szczur.

Można było usłyszeć głosy demonstrantów, że żarty się skończyły, władza zmawia się za plecami ludzi, ma mieszkańców „w dupie”.

– Układy, układy! – zaczął skandować tłum zebrany w holu Urzędu Miasta Tychy.

– Ja jestem Ślązakiem i nie pozwolę, by zrobiono ze mnie mieszkańca drugiej kategorii – mówił wzburzony Marek Rostek. – Żarty się skończyły. Ja walczyłem z komuną.

Marek Rostek nazwał drwiąco prezydenta Dziubę „królem” i polecił wiceprezydent Skoczylas, aby przekazała prezydentowi Tychów, że mieszkańcy przyjdą po niego i wywiozą go na taczce, „a drugiego Sobocińskiego”. M. Rostek uprzedził, że w PRL wywoził już na taczce pierwszego sekretarza partii.

– Trzeba zrobić porządek z układem w tym mieście! – powiedział głośno M. Rostek.

Demonstranci zaczęli wychodzić w ratusza, śpiewając hymn Polski.

Już po demonstracji skontaktowała się z „Nowym Info” rzecznik Ewa Grudniok. Poinformowała, że prezydent Tychów Andrzej Dziuba był dzisiaj poza Urzędem Miasta, bo miał zaplanowane wcześniej spotkanie; nie wiedział o manifestacji, nie wiedział – jak zapewniała rzecznik UM Tychy – że demonstranci chcą się z nim spotkać.

Zdzisław Barszewicz

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj