Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu. Świadek: „Bali się do mnie odzywać”

0
Rozprawa w Sądzie Rejonowym w Tychach, 14.04.2023. Zeznaje świadek Elżbieta R.; fot. J. Jędrysik
Reklama

Przed Sądem Rejonowym w Tychach toczy się proces karny przeciwko dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Sporządzony przez prokuraturę akt oskarżenia dotyczy lat 2016-2019 i mowa w nim o psychicznym znęcaniu się nad podwładnymi oraz naruszaniu ich praw pracowniczych. Oskarżony nie przyznaje się do winy. 14 kwietnia br. odbyła się kolejna rozprawa. Tym razem zeznania składała świadek Elżbieta R., była pracownica MOPS-u. Opowiedziała, że kiedy jej relacje z dyrektorem były złe, to inni pracownicy ośrodka bali się do niej odzywać.

Świadek Elżbieta R. była pracownicą Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu w latach 1994-2020. Obecnego dyrektora Piotra Ć. zna od kilkunastu lat. Świadek zeznała, że o nieprawidłowościach w zachowaniu oskarżonego może mówić głównie w odniesieniu do siebie. Jej relacje z dyrektorem były bardzo dobre do 2018 roku. Potem narastał konflikt pomiędzy nimi. Świadek nie wie, dlaczego tak się działo.

Zaczęło się od tego, że dyrektor zwlekał z zatwierdzeniem dofinansowania zakupu okularów dla Elżbiety R. Za pierwszym razem nie wyraził zgody i przekreślił złożony wniosek.

Groźba nagany 

W czerwcu 2018 roku doszło do incydentu z kartonami po pizzy, o którym mówiła na poprzedniej rozprawie świadek Marta D. – Szłam korytarzem. W sekretariacie były otwarte drzwi i stała tam grupa pracowników z dyrektorem. Wtedy oskarżony zawołał do mnie, abym wyrzuciła pudełko po pizzy, które leżało w sekretariacie. Odmówiłam, bo w MOPS-ie była zasada, że kiedy nie ma sprzątaczek, każdy sprząta swoje śmieci. W tym kartonie był jeszcze kawałek pizzy, którego poprzedniego dnia nie zjadła sekretarka – relacjonowała Elżbieta R.

– Wtedy dyrektor się zdenerwował, że nie słucham jego poleceń. Zaczął rzucać pod drzwi mojego biura kartony po pizzy i inne śmieci. Przez chwilę myślałam, że żartuje. Nawet się uśmiechnęłam, ale to nie były żarty. Dyrektor wpadł w furię. Ja się zdenerwowałam.

Reklama

Oskarżony kazał mi podejść do swojego gabinetu, zawołał kadrową i powiedział, że dostanę naganę za nie wykonywanie poleceń – mówiła Elżbieta R. – W międzyczasie główna księgowa chciała posprzątać te śmieci, ale dyrektor krzyczał, że ma to zostawić, że ja to mam zrobić. Główna księgowa usiłowała mnie bronić, mówiła do dyrektora, żeby się nie wygłupiał. Ostatecznie nie dostałam tej nagany. Postanowiłam jednak poskarżyć się burmistrzowi Bierunia Krystianowi Grzesicy na zachowanie dyrektora, który było dla mnie poniżające. Byłam wtedy już na zwolnieniu lekarskim.

Elżbieta R. przekazała sędzi dowody w postaci fotografii, które zrobiła, kiedy dyrektor rzucał śmieci pod drzwi jej biura.

Świadek wspomniała również, że kiedy w MOPS-ie były podwyżki wynagrodzeń, to ona jej nie dostała. Według Elżbiety R., była to zemsta dyrektora za to, że poszła na skargę do burmistrza.

„Była wzywana przez dyrektora na dywanik i przepytywana o czym rozmawialiśmy”

Świadek powiedziała, że nie rozmawiała z oskarżonym pół roku. – Potem poprosił mnie do siebie. To była dziwna sytuacja. Dostałam polecenie, że mam codziennie chodzić na kawę do księgowych. Chyba zorientował się, że skłócił mnie z działem księgowości. Wcześniej pracownice tego działu nie odzywały się do mnie. Inni – mając świadomość, że jestem w niełasce u dyrektora – też bali się do mnie odzywać – mówiła Elżbieta R. Dlaczego? Świadek podała przykład. – Podeszła do mnie koleżanka. Zamieniliśmy kilka zdań. Potem była wzywana przez dyrektora na dywanik i przepytywana o czym rozmawialiśmy.

Prokurator pytał Elżbietę R. m.in. czy słyszała o czymś takim, jak faza dyrektora? Świadek odpowiedziała, że tak mówiono w MOPS-ie, kiedy oskarżony uparł się na jakiegoś pracownika. – W kuluarach dało się słyszeć, że dyrektor ma fazę na tą lub tamtą.

Elżbieta R. mówiła o tym, że dyrektor złośliwie zamykał lub trzaskał drzwiami do jej biura, choć wiedział, iż powinna ona – ze względu na stan zdrowia – pracować przy otwartych drzwiach. Według świadek, dyrektor czynił to złośliwie. To denerwowało i odrywało od obowiązków. – W końcu postarałam się o zaświadczenie lekarskie, zalecające pracę przy otwartych drzwiach. Wtedy dyrektor przestał.

Wizyta BHP-owca

Świadek zeznała, że widziała jak dyrektor podsłuchiwał pod oknem jej biura. Znajdowało się ono na parterze. Widać było jego głowę. Tak było raz lub dwa razy. Oskarżony lubił w godzinach pracy obchodzić budynek MOPS-u. Może dlatego, mówiła świadek, że czystość obejścia była dla niego bardzo ważna. Pracownicy MOPS-u, na prośbę dyrektora kosili trawę, przynosili kwiatki, malowali pomieszczenia i wiercili otwory w ścianach (m.in. kierownik Michał K.). Sam dyrektor w tych pracach nie uczestniczył.

Świadek mówiła też o zdarzeniu, które miało miejsce, kiedy przebywała na L-4. – Zdenerwowałam się, bo do moich drzwi zapukał BHP-owiec. Mówił, że przyszedł na polecenie dyrektora, bo trzeba spisać protokół na okoliczność wypadku sprzątaczki. Zdziwiłam się, że to nie może zaczekać, byłam na zwolnieniu lekarskim. Nie wpuściłam tego człowieka do środka. Coś tam podpisaliśmy na korytarzu.

W tym kontekście można przywołać można wątek z zeznań jednego z poprzednich świadków, który mówił o tym, że w MOPS-ie zdarzały się „kontrole” pracowników będących na L-4, czy przebywają w domach.

„W centrum piekła” 

Pytania zadawane Elżbiecie R. przez Aleksandrę Witeszczak, adwokat poszkodowanych kobiet, w dużej mierze miały wykazać, że wcześniejsze zeznania pracownic MOPS-u – Marty D. i Barbary D. są niewiarygodne. Obie kobiety świadczyły przed sądem na korzyść oskarżonego.

Marta D. zeznała, że zarzuty wobec dyrektora są niesłuszne, że nie była świadkiem, aby mobbingował pracowników, a podrzucenie śmieci i trzaskanie drzwiami przez dyrektora odebrała jako żarty.

Tymczasem Elżbieta R. powiedziała, że widziała, jak Marta D. płakała. Zachowywała się tak, kiedy miała iść na zastępstwo do sekretariatu. Nie lubiła tam chodzić i była wtedy zła.

W tym kontekście adwokat poszkodowanych zapowiedziała złożenie wniosku dowodowego – korespondencji pomiędzy poszkodowaną Sylwią S. a świadek Martą D. Jak usłyszeliśmy, Marta D. pisała w niej m.in., że jak pracowała w sekretariacie dyrektora, to „czuła się w samym centrum piekła”, a w innym miejscu oznajmiła, że „dyrektor będzie się mścił, jak zawsze”.

„Brzydkie określenia” na temat dyrektora

Adwokat Aleksandra Witeszczak pytała Elżbietę R. o relacje Barbary D. z dyrektorem. Kiedy jedno z pytań miało być przez sędzię uchylone, adwokat protestowała mówiąc: – Barbara D. lży w Internecie poszkodowane. Wypowiada opinie jednoznacznie popierające dyrektora, bez oczekiwania na wyrok sądowy. Chcemy wykazać, że jej zeznania nie są wiarygodne.

Elżbieta R. powiedziała, że relacje Barbary D. i dyrektora nie były dobre. Nie darzyli się sympatią. Świadek stwierdziła, iż „wolałaby nie powtarzać, co wówczas Barbara D. mówiła o dyrektorze”, bo były to „brzydkie określenia” (na rozprawie 10 stycznia br. Barbara D. zapewniała, że nigdy nie przekazywała negatywnych informacji na temat oskarżonego – przyp. red.).

Wszystko zmieniło się w 2018 roku, kiedy Barbara D. wróciła z urlopu macierzyńskiego. – Mówiła wówczas, że poszła do dyrektora, rozmawiali w cztery oczy i ustalili, że jeśli nie będą sobie wchodzić w drogę, to będzie dobrze – mówiła Elżbieta R. Świadek dodała, że Barbara D. miała powody, aby obawiać się powrotu do pracy. Wcześniej dyrektorem MOPS-u była jej koleżanka, a w 2018 roku był nim już oskarżony, z którym miała złe relacje.

Elżbieta R. zeznała, że kiedy zaczęła się sprawa przeciwko dyrektorowi, to Barbara D. na zebraniu w MOPS-ie powiedziała: „Jak Piotrusiu możemy ci pomóc? Możemy zrobić wszystko. Pójdziemy do burmistrza”. – Barbara D. i jeszcze jedna pracownica były u mnie, abym podpisała list w obronie dyrektora, ale sumienie nie pozwoliło mi tego zrobić.

***

Rozprawie w dniu 14 kwietnia, poza dziennikarzem „Nowego Info”, przysłuchiwali się pełnoletni uczniowie z II LO im. C. K. Norwida w Tychach (z klasy o rozszerzonym programie z wiedzy o społeczeństwie) oraz aplikanci (absolwenci prawa odbywający praktykę przygotowującą do wykonywania zawodów prawniczych).

Kolejna rozprawa odbędzie się w Sądzie Rejonowym w Tychach 19 maja br.

Jarosław JĘDRYSIK

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj