W nocy z soboty 30 marca na niedzielę 31 marca nastąpi zmiana czasu – na letni. Przestawiamy zegarki z godz. 2.00 na 3.00. Ta zmiana w Kolejach Śląskich to nie problem, bo według rozkładu, żaden pociąg KŚ nie będzie wtedy w trasie.
Czujnością natomiast, jak słyszymy od Patrycji Tomaszczyk, koordynatora ds. multimediów Kolei Śląskich, powinni wykazać się pasażerowie pociągu 40141 relacji Tarnowskie Góry – Częstochowa, który wyjedzie z Tarnowskich Gór już o godz. 3.05 „nowego czasu” (czyli o godz. 2.05 „czasu starego”. Dla regionalnego przewoźnika ta zmiana wiąże się z koniecznością wcześniejszego podstawienia składu.
Bartłomiej Wnuk, rzecznik prasowy Kolei Śląskich, mówi, że zimowa zmiana czasu istotnie opóźnia pociągi o godzinę, ale letnia nie ma wpływu na ich czas przejazdu.
– Największe paradoksy występują w przypadku połączeń dalekobieżnych innych przewoźników – podkreśla Bartłomiej Wnuk. – Na przykład pociąg IC Uznam relacji Warszawa Wschodnia – Świnoujście przyjedzie na stację Nowy Tomyśl o godz. 1.56, by po 5 minutach postoju wyjechać z niej o godz. 3.01.
A jak wygląda zmiana czasu okiem maszynisty?
– Przy zmianie czasu z zimowego na letni pracujemy o godzinę krócej – mówi Marek Szwal, maszynista, instruktor w Kolejach Śląskich, potwierdzając, że problem dotyczy głównie ruchu dalekobieżnego i też raczej jesienią przy zmianie czasu z letniego na zimowy.
Wtedy, jak słyszymy, pociągi zatrzymują się na godzinę na najbliższej stacji i czekają godzinę.
– Absolutnie burzę mit, że składy zatrzymują się w lesie w takiej sytuacji – dodaje Marek Szwal. – Wszystkim byłoby łatwiej bez tego majstrowania z czasem. Nie tylko kolejarzom.
(pp)