Aneta Lamik z Lędzin przejedzie na rowerze 3600 km dookoła Polski

0
Aneta Lamik; fot. Aleksandra Lenard Good Stories
Reklama

Aneta Lamik z Lędzin chce przejechać na rowerze 3600 km w 12 dni. Kolarka, dla której ultramaratony to chleb powszedni, zapowiada walkę do ostatniego kilometra w ramach Race Around Poland – najdłuższego wyścigu kolarskiego w Polsce. Start już w najbliższą sobotę 15 lipca.

– Po co się tak męczyć?

– Na rowerze jeżdżę właściwie od zawsze. Lubię się włóczyć, a pedałowanie daje wolność – po prostu wsiadasz i jedziesz. Zapominasz o całym świecie.

– Jak to się u ciebie zaczęło?

– Wiele lat temu startowałam w kategorii MTB, czyli krótszych wyścigów o profilu górskim. Potem pojawiły się dzieci, a po czterdziestce… zaczęłam jeździć ultra.

– Co to znaczy, że jeździ się ultra?

– Są różne definicje. Jedni zwracają uwagę na dystans do pokonania (co najmniej 1000 km). Inni, że to taka trasa, w trakcie której trzeba zaliczyć noc…

– A jak to jest zaliczyć noc na rowerze?

– Pojawiają się różne kryzysy. Wspominam rajd ze Świnoujścia (z promu) do Ustrzyk w Bieszczadach, czyli przez całą Polskę. 1000 km w 42 godziny. W 20. godzinie przyszło zmęczenie, zimno, głód, był środek nocy. Na szczęście, po zjedzeniu śniadania wszystko przeszło, a w 38. godzinie pojawił się smutek, bo coś się kończyło. Oczywiście miałam ochotę pojechać z powrotem.

Reklama

– Jak ci poszło w tym wyścigu?

– Wygrałam. Byłam pierwsza wśród kobiet i trzynasta lub szesnasta w klasyfikacji generalnej, już nie pamiętam. Teraz trzeba się koncentrować na przyszłych, właściwych celach. Jeśli skupisz się na tych złych rzeczach, zmęczeniu, wysiłku, pogodzie, to zwątpisz. Trzeba mieć od tego wolną głowę.

–  Na trasach w Polsce jest ciekawie?

– Bardzo. Polska jest naprawdę piękna. Otoczenie ciągle się zmienia, nie ma monotonii.

– A teraz przed tobą 3600 kilometrów.

– No ale mam na to aż 12 dni, a 300 kilometrów dziennie to nie jest jakiś niesamowity wyczyn. Zresztą liczę, że zrobię to szybciej, szkoda czasu chłopaków z mojej ekipy.

– Jak taki ultrawyścig wygląda od kuchni?

– Ja tylko jadę, a chłopaki gotują i ogarniają wszystkie inne sprawy, spanie po drodze itd. Posiadanie wsparcia w postaci grupy technicznej jest jednym z wymogów Race Around Poland, i dobrze, bo to daje komfort i bezpieczeństwo na trasie. Ekipę stworzą mój przyjaciel oraz znajomy pasjonat fotografii, więc będziemy mieli na bieżąco doniesienia z trasy i zdjęcia. Znamy się od 22 lat, więc wytrzymamy te 3600 km.

– Pamiętasz swój pierwszy ultramaraton?

– Tak, pojechałam kiedyś na konferencję z pracy i zabrałam rower, żeby sobie pojeździć.

– Pojechałaś na konferencję na rowerze?

– Nie, tylko wróciłam (śmiech). Traf chciał, że na tej konferencji było dwóch panów. Jakoś tak temat rozmowy zszedł na kolarstwo, szczególnie jazdę długodystansową. Mówię im, że nigdy nie przekroczyłam 300 km, bo się bałam. Tymczasem oni reprezentowali Szczeciński Team Rowerowy Gryfus i od razu zadzwonili do organizatora wyścigu Piękny Zachód. Mówią, że mają taką osobę, ale się boi jeździć po zmroku. Wystartowałam, trasa wiodła przez okolice Zielonej Góry, Karpacza, Szklarskiej Poręby… Przejechałam ją w 19 godzin i wygrałam.

– Jak twoja rodzina reaguje na twoje starty?

– Mam od nich wsparcie, a nawet podziw od dzieci. Córka też jeździ na szosie. Kupiłem rower szosowy, żeby jej towarzyszyć.

– Wróćmy do wyścigu, z powodu którego się spotkaliśmy. Którędy będzie prowadził?

– Jedziemy z Warszawy do Warszawy i robimy pętlę wokół Polski, po obrysie jej granic. Najpierw kierujemy się na wschód, a później na południe.

– Będzie trudno?

– Trenuję z umiarkowanym natężeniem. Znam chłopaków i dziewczyny, którzy w tym roku mają już przejechane po kilkanaście tysięcy kilometrów. Na pewno będzie trudno, ale nie można o tym myśleć – trzeba po prostu czerpać frajdę z jazdy na rowerze bez względu na pogodę.

– Życzymy powodzenia!

Rozmawiał: Dominik Łaciak

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj