Czekałyśmy na śmierć

0
Przed leśniczówką w Woli, od lewej siedzą: Klara, na rękach mamy Agnieszki - Staś, obok Rysiek, tata Paweł, brat Paweł. Stoją od lewej: Maria, Waleria, Franek, Łucja i komendant harcerstwa; brakuje Józefa; fot. z arch. Łucji Janosz
Reklama

Rozmowa z Łucją Janosz z Pszczyny, więźniarką KL Auschwitz i KL Ravensbrück.

Rozmawia: Renata BOTOR-PŁAWECKA

Łucja Janosz: Co panią interesuje? Który etap życia?

– Wszystko, od dzieciństwa. Czyli zaczynamy od Suszca, bo tam się pani urodziła.

– Tak. Choć właściwe mówili na ten rejon Branica. Było tam tylko parę domów, w lesie.

– Bo ojciec był gajowym księcia pszczyńskiego.

Reklama

– Najpierw był gajowym (do 1937 r. książęcym), potem leśniczym. Mieszkaliśmy obok leśniczówki. Od szóstego roku życia chodziłam do szkoły w Kryrach.

– Ile w domu było dzieci?

– Dziewięcioro. Mama była bardzo ładną kobietą, pięknie szyła. Zawsze prowadziła nas do kościoła, brała nawet malutkie dzieci. Ciężko jednak zachorowała, rok i trzy miesiące była w szpitalu. Gdy miałam 7 lat, przeprowadziliśmy się do gajówki w Woli (stoi do dziś).

– Czyli niełatwo było już przed wojną.

– Mama wróciła po leczeniu do domu i wszystko było dobrze. Z Woli pamiętam, jak koło naszej gajówki co roku na obóz przyjeżdżali harcerze gdzieś spod Katowic. Stół mieli zrobiony z darni ziemi z harcerskimi emblematami na górze. Po wodę chodzili do naszej studni (mam nawet zdjęcie).

– Śpiewali przy ognisku?

– Ojej! Przedstawienia też były, na które miejscowi mogli przyjść. Nawet ksiądz z Woli przychodził na ognisko.

– Pani ojciec, Paweł Otręba, był powstańcem śląskim. Opowiadał o powstaniach?

– Nie.

– Czuł się zawsze Polakiem.

– No pewnie, że był Polakiem! Zawsze.

– Bo to różnie bywało. Śląsk ma skomplikowaną historię.

– Dużo osób do Volksbudu nawet należało… U nas w domu przed wojną na ścianie wisiały godło Polski, portret Rydza-Śmigłego i Mościckiego. Jeszcze zanim weszli Niemcy, mama zawinęła w prześcieradło obrazy i pamiętam, jak zakopałyśmy to w ogródku.

Łucja Janosz z domu Otręba, fot. Renata Botor-Pławecka

– 1939 r.

– Gdy wojna wybuchła, przez las dróżką jechał niemiecki czołg. Siedział na nim gajowy z Ćwiklic. Pyta: „Wo ist Otręba?”. Mama mówi, że nie ma go, poszedł do lasu. A ten odpowiedział: „Z powstańcami »pu« gemacht”, i pokazał, jak się strzela. Wiem, że aresztowano powstańca Larysza i innych. Mama potem mówiła, że rozstrzeliwano powstańców w parku pszczyńskim. Przyszli więc też po ojca, który w międzyczasie jednak wziął brata Pawła i jeszcze z sołtysem Niesytą i Kasolikiem, kierownikiem szkoły z Międzyrzecza, uciekali na wschód. […]

[…]

– W KL Auschwitz znów trafiliście do Bloku 11?

– Tak. Spisywano nas. Gdy podałam nazwisko Otręba, Niemiec skoczył z krzykiem: „Banditen! Banditen!”. Ale mnie nie bił. Podzielili osobno kobiety (byłam z siostrą Walercią), osobno mężczyźni. A partyzantów, w tym brata, wsadzili do bunkrów, które były w podziemiach Bloku 11. Na ścianie w celi Bloku 11 do dziś widnieje wyryty napis: „15.12.43 – Franek Otręba”. Widziałyśmy partyzantów, jak ich wyprowadzili. Franka też widziałam. Czasem udało im się podrzucić kawałek chleba.

– Po co was tam trzymali?

– Czekałyśmy na śmierć. Czasem blokowy wołał „Achtung!” i wywoływano kobietę. Już nie wracała. Jeden więzień, fryzjer, nas golił.

– Głowy?

– Nie. Pachy i na dole. Na stołeczku kazali nam stanąć nago. Ja się tak wstydziłam, oczy zakryłam rękami i płakałam. Ten, co golił, mówił: „Nie róbcie tu cyrku, bo to jest moja powinność, a może przyjść esesman”. Wychodzić z bloku nie było wolno. Puszczali nas może raz w tygodniu na spacerniak.

– Jak długo tam byłyście?

– Osiem miesięcy. Potem nas wzięli na lagier, czyli do Birkenau. Siostra poszła wcześniej ode mnie. Ojciec został w głównym obozie. Mnie jednego dnia wywołali, dwie godziny czekałam przy bramie, a potem esesman wyprowadził do Brzezinki. Wpuścili mnie do łaźni, gdzie siedziałam całą noc. Przybiegła jakaś wychudzona dziewczyna: „Lusiu, Lusiu!”. A ja: „Kto jesteś?”. Ona: „Walerka!”. Ja siostry nie poznałam, taka była chuda. Dostałam potem pasiak, pół szmaty na głowę i jakieś szmaty na nogi oraz drewniaki. Wtedy nie tatuowali już numerów, musiałam to jakoś przyszyć na pasiaku. Zamknęli mnie w 21 bloku.

– Walerka była w tym samym lagrze?

– Nie, ona była w B lagrze.[…]

[…]

Zginęli:

Paweł Otręba (ojciec), ur. 1888 r., powstaniec śląski, aresztowany 23.01.1944 r., więziony w Pszczynie, potem w KL Auschwitz, nr 188550, 25.01.1945 r. przewieziony do KL Mauthausen (komando Melk), nr 118161, gdzie 16.03.1945 r. zmarł. Nie wiadomo, gdzie jest pochowany.

Józef Otręba (brat), ur. 1923, partyzant, aresztowany i osadzony w KL Auschwitz nr 114436, KL Gross Rosen, KL Sachsenhausen nr 86393; 13.02.1945 przeniesiony do KL Ravensbruck nr 8853; 2.03.1945 przetransportowany do KL Mittelbau/komando Ellrich i Nordhausen. Nie wiadomo, gdzie jest pochowany.

Franciszek Otręba (brat), ur. 1920, utalentowany muzycznie (grał na trąbce, akordeonie, gitarze, mandolinie); w czasie wojny ps. Mizerowski, organizował ZWZ. Tworzył tzw. system piątkowy w Woli i okolicy. Gromadził i magazynował broń, amunicję. W 1942 r. utworzono oddział partyzancki, którego był dowódcą do wiosny 1943 r. Wg afisza (obwieszczenie o egzekucji) miał zostać stracony w Dąbrowie Górniczej 27.07.1944 r. Nie wiadomo, gdzie jest pochowany.

Józef Niesyto (szwagier), ur. 1912, partyzant, więziony w KL Auschwitz, według afisza został stracony w Olbrzychowicach w czasie publicznej egzekucji. Nie wiadomo, gdzie jest pochowany. W Czechach jest tylko pomnik upamiętniający ofiary egzekucji.

(na podst. materiałów Ł. Janosz)

Całość artykułu można przeczytać w wydaniu elektronicznym „Nowego Info” nr 21 z 16.10.2018 r. na stronach 10-12. Wersja elektroniczna Nowe Info 21/2018 dostępna jest na: nexto lub e-kiosk.

Czytaj także:

Tadeusz Rydzewski: Gdy widzisz, jak mordują ci brata

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj