Czuły się psychicznie przygnębione. Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu

2
Oskarżony dyrektor MOPS-u w Bieruniu na jednej z poprzednich rozpraw; fot. J. Jędrysik
Reklama

Przed Sądem Rejonowym w Tychach toczy się proces karny przeciwko dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Sporządzony przez prokuraturę akt oskarżenia dotyczy lat 2016-2019 i mowa w nim o psychicznym znęcaniu się nad podwładnymi oraz naruszaniu ich praw pracowniczych. Oskarżony nie przyznaje się do winy. 24 października br. odbyła się kolejna rozprawa. Zeznawało troje świadków – byłych i obecnych pracowników bieruńskiego MOPS-u.

Relację z rozprawy w dniu 24.10.2023 r. oparliśmy na sądowym protokole.

Jako pierwsza zeznawała Dorota Ł. W MOPS-ie zatrudniła się w połowie 2019 r. Stwierdziła, że kiedy przyjmowała się do pracy atmosfera w zakładzie była bardzo dobra. Jak zeznała, można było zauważyć, że panie, które „mają problem w stosunku do dyrektora” żyły na przyjacielskiej stopie z dyrektorem i innymi pracownikami. Dlatego Dorota Ł. była w szoku, kiedy dowiedziała się o sprawie sądowej.

Dorota Ł. zeznała, że w miejscach publicznych i na festynach widziała poszkodowaną Iwonę G. razem z dyrektorem. Jak powiedziała, były nawet plotki, że prawdopodobnie są parą (obserwując ich – w ocenie świadka – byli parą bliskich przyjaciół). – Nie zauważałam, żeby w tym czasie pan dyrektor w jakiś zły sposób odnosił się do pracowników i stosował mobbing – mówiła Dorota Ł.

W 2019 r. Dorota Ł. pracowała głównie w terenie. Wtedy widywała dyrektora raz na tydzień lub dwa tygodnie.

Reklama

Dorota Ł. zeznała, że atmosfera w pracy zrobiła się bardzo napięta, kiedy zaczęła się sprawa sądowa przeciwko dyrektorowi, ale nie z powodu dyrektora, ale zachowania Iwony G. i Sylwii S. (chodzi o czas po 2019 r.).

Kolejnym świadkiem była Gabriela K. Zeznała, że w MOPS-ie pracuje w terenie i w budynku ośrodka bywa raz lub kilka razy na miesiąc. Gabriela K. mówiła przed sądem, że nie zaobserwowała sytuacji, aby jakiś pracownik był roztrzęsiony po rozmowie z dyrektorem. Nie dochodziły do niej również informacje o konflikcie między pracownicami a dyrektorem. Nie słyszała, żeby dyrektor miał kogoś gorzej traktować; trzaskać drzwiami czy podsłuchiwać pracowników.

24.10 br. jako ostatnio zeznawał Jerzy S. Zatrudniony był w MOPS-ie w latach 2016-2021. Kiedy rozpoczynał pracę – jak zeznał – „tam była sielanka”. Wszyscy pracownicy, niezależnie od wieku, byli na „ty”. Świadek wcześniej takich relacji w miejscu pracy nie znał. Jak zauważył Jerzy S., takie spoufalanie utrudnia kierowanie, gdy pracownicy nie potrafią postawić bariery.

Świadek Jerzy S. słyszał o złych relacjach niektórych pracownic z dyrektorem od pokrzywdzonych: Iwony G. i Sylwii S., ale wówczas, gdy sprawa była już publiczna. Wcześniej nie wiedział o jakimś konflikcie.

Jerzy S. nie był świadkiem, aby dyrektor kogoś poniżał czy ośmieszał; aby zarzucał komuś brak kompetencji. Nie był świadkiem, żeby dyrektor trzaskał drzwiami czy podsłuchiwał. Nie miał też wiedzy, aby dyrektor kreślił komuś dokumentację.

Jerzy S. zeznał, że Iwona G. i Sylwia S. czuły się psychicznie przygnębione. Obie sugerowały związek tego przygnębienia z dyrektorem. To były odczucia Jerzego S., bo świadkiem niewłaściwych kontaktów tych osób z dyrektorem nie był. Świadek mówił, że trudno było powiedzieć na co Iwona G. i Sylwia S. się skarżyły. To okazało się po upublicznieniu sprawy.

Świadek Jerzy S. mówił, że kiedy poszkodowana Joanna J.-K. wracała od dyrektora (lub kierownika), to zdarzało się, że była zdenerwowana. Świadek odnosił wrażenie, że to dlatego, iż oczekiwała rozstrzygnięcia czy będzie miała przedłużoną umowę o pracę. Jerzy S. nie ma wiedzy, żeby dyrektor MOPS-u krytykował kogoś za ubiór w pracy. Domyślał się jednak, że może chodzić o Joannę J.-K., bo ubierała się elegancko i miała dość ostry makijaż. Nie korespondował z tym jej charakter pracy.

Świadek zeznał, że grupa pracowników „robiła biesiadę” i nie posprzątała po sobie. Brak utrzymania porządku pojawiał się w MOPS-ie dość często. Dyrektora to denerwowało.

Jerzy S. mówił, że widział czasem, iż kierownik Michał K. podlewa iglaki przy budynku MOPS-u. Pomagała w tym jedna z pracownic i on sam.

Jarosław Jędrysik

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. …..baby jak czegoś chcą, to osiągną przez „metodę żmii”, bo baba, jak czegoś nie potrafi, się pcha, a potem wychodzą braki w wiedzy ogólnej…. Z „{babińcem”, należy obchodzić się z wielkim dystansem, bez spoufalania….. Owszem, chciałoby się pracować w miłej atmosferze, już i tak w zwariowanym świecie, ale „babiniec’ to zwykła „dywersja”: zazdrość, chciwość, agresja, podstęp i matactwo, na każdym kroku……

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj