Felieton kulinarny. Grochówka, czyli purée de pois secs

0
Fot. Pixabay
Reklama

Zacznę od wspomnień. Pod koniec lat osiemdziesiątych i później dzierżawiłem wraz z teściem staw nieopodal Pyskowic. Hodowaliśmy tam karpiego kroczka, czyli dorośniętego jednolatka nadającego się do zarybiania innych zbiorników wodnych. Narybek wpuszczaliśmy do stawu w kwietniu, a odłów kroczka odbywał się późną jesienią.

Moje zadanie w czasie odłowów było następujące: zachować trzeźwość do samego końca i nakarmić ludzi grochówką. Trzeźwość była potrzebna, bo ktoś musiał kontrolować wagę, a nieustannie zmieniający się odbiorcy (przeważnie koła wędkarskie, choć byli też „prywaciarze”) kombinowali jak koń pod górę, by coś oszukać na wadze albo „wyrwać bokiem” skrzynkę kroczku. Taka skrzynka wpuszczona do prywatnego stawu mogła dać po dwu latach pół tony karpia konsumpcyjnego, a kto pamięta te lata, to wie, o co chodzi.

Odłów rozpoczynał się o świcie (w nocy spuszczaliśmy ze stawu wodę). Mniej więcej piętnastu chłopa ciągnęło sieci, wyławiali kroczka z zaciągu i przekładali na płuczkę, a potem z płuczki na wagę. W ten sposób przez kilka godzin trzeba było dwukrotnie przerzucić około 5 ton ryb.

Robota skrajnie wyczerpująca. Między jednym a drugim zaciągiem sieci wyjmowałem z baraku ze sprzętem trzy flaszki stołowej, polewałem i podawałem po „secie” po kolei całemu bractwu. Na jedzenie nie było czasu, więc była to jedyna metoda dopingowania towarzystwa i utrzymywania niezbędnego morale.

Na końcu była grochówka. Po wypłacie wynagrodzenia, przed otwarciem pozostałych butelek (liczyliśmy po dwie na głowę) należało towarzystwo wzmocnić i nieco otrzeźwić, wielki talerz grochówki z wkładką (ktoś wie dziś, co to znaczy?) przywracał wszystkim siły.

Reklama

Groch w kuchni polskiej był znany i powszechnie stosowany, podobnie jak kasze. Pojawia się jako pierwsza z roślin strączkowych przed wszystkimi innymi, a ze względu na dużą zawartość białka uzupełniał dietę ubogą w mięso.

Występuje też w przepisach kulinarnych na tzw. pierwszy stół w kuchni ziemiańskiej. Przypomnę „pierwszy stół” to kuchnia dla państwa i ich gości, „drugi stół” dla obsługi pracującej na terenie dworu i dzieci, wreszcie trzeci dla pracujących poza dworem. Moje późno peerelowskie gotowanie było więc dla bractwa trzeciostołowego, choć „wkładka” czyniła to jedzenie pierwszostołowym. Awans na całego, choć warunki konsumpcji były jak najbardziej trzeciostołowe, a ze stołem łączyło się to tylko dzięki stołowej czystej.

Kucharz hrabiny Potockiej, dla którego zupa grochowa to purée de pois secs, daje następujący przepis na grochówkę w pełni pierwszostołową (pisownia oryginalna):

„Po ugotowaniu grochu (2 godziny) „zasmażyć na maśle cebulki i 2 łyżki mąki, rozprowadzić rosołem i postawić na ogniu. Gdy się zagotuje, włożyć groch przetarty przez gęste sito, rozmięszać, doprawić solą, przecedzić przez sitko blaszane, dodać w kostkę ukrajanej wędzonki lub ozora, dobrze zupę wygrżać i podać”. [Antoni Teslar „Kuchnia Polsko – Francuska” Kraków 1910]

Alamira, bloger Salonu24

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj