Miasto Tychy jest współodpowiedzialne za śmierć licealistów pod lawiną

0
Andrzej Matyśkiewicz wysłuchuje wyroku Sądu Apelacyjnego, 8.02.2019 r.; fot. Zdzisław Barszewicz
Reklama

Miasto Tychy jest współodpowiedzialne za śmierć licealistów pod lawiną. Dzisiaj (8 lutego) Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał, że miasto Tychy też ponosi odpowiedzialność za śmierć uczestników szkolnej wyprawy w Tatry (2003 r.), ale nie musi wypłacać zadośćuczynienia, bo roszczenie zostało złożone za późno. Z pozwem takim wystąpił Andrzej Matyśkiewicz, ojciec dwóch synów, którzy 16 lat temu zginęli w drodze na Rysy. Lawina zabiła wówczas 8 osób, w większości byli to uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Kruczkowskiego w Tychach. Sąd Apelacyjny nie zmienił kwoty zadośćuczynienia, ani listy podmiotów, które mają solidarnie to zadośćuczynienie zapłacić, czyli podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w tej sprawie. 

28 stycznia 2003 r. na Rysy – najwyższy szczyt Tatr – wyruszyło dziesięcioro uczniów I Liceum Ogólnokształcącego w Tychach w towarzystwie opiekunów. Wyprawę zorganizował Uczniowski Klub Sportowy „Pion”, działający przy I LO. W grupie idącej na Rysy byli dwaj bracia Matyśkiewiczowie (licealista i student). Lawina, która zeszła tego dnia spowodowała śmierć ośmiorga osób, w tym obu braci.

Sprawa karna zakończyła się w 2006 r. prawomocnym wyrokiem skazującym Mirosława Sz. – nauczyciela geografii w I LO, a jednocześnie prezesa UKS „Pion” i kierownika wyprawy – na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Karę taką sąd wymierzył mu za to, że pełniąc obowiązki kierownika i opiekuna prawnego wycieczki zorganizowanej przez UKS „Pion”, w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych – tj. drugiego stopnia zagrożenia lawinowego i przy pogarszających się warunkach atmosferycznych, zwiększających niebezpieczeństwo – umyślnie sprowadził zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób, w tym synów Andrzeja Matyśkiewicza, którzy ponieśli śmierć w lawinie.

Andrzej Matyśkiewicz – ojciec tragicznie zmarłych braci – w 2016 r. w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego w Katowicach złożył pozew przeciwko miastu Tychy, Mirosławowi Sz. i UKS „Vertical” (następcy prawnemu UKS „Pion”), występując o zadośćuczynienie w wysokości 700 tys. zł. W grudniu 2017 r. zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd określił kwotę zadośćuczynienia na 140 tys. zł, ale wykluczył miasto Tychy z grona objętego roszczeniem, powołując się na fakt, że organizatorem wyprawy było, mające osobowość prawną, stowarzyszenie UKS „Pion” z prezesem Mirosławem Sz. – i to oni, solidarnie, powinni zapłacić tę kwotę (czyli po 70 tys. zł) pozywającemu. Dodatkowym uzasadnieniem zwolnienia miasta Tychy z odpowiedzialności cywilnej było przedawnienie skierowanego przeciw niemu roszczenia (ostateczny termin upłynął po 3 latach od prawomocnego wyroku w procesie karnym, a więc w 2009 r.).

Reklama

Apelację od tego wyroku złożyli powód (pozywający) Andrzej Matyśkiewicz i pozwany Mirosław Sz. Do procesu włączył się Rzecznik Praw Obywatelskich, występując przeciwko miastu Tychy w sprawie odpowiedzialności za tragiczną wyprawę w Tatry (poparł w tym względzie apelację A. Matyśkiewicza). Rozprawa przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach odbyła się 30 stycznia br. Prawnicy miasta Tychy wciąż twierdzili, że miasto Tychy nie ponosi żadnej odpowiedzialności w tej sprawie. Natomiast autorzy apelacji wnioskowali m.in. o wznowienie procesu, poza tym kwestionowali wysokość zadośćuczynienia: prawnik powoda mówił, że jest za małe, prawnik pozwanego – że za wysokie (relacja z przebiegu styczniowej rozprawy tutaj).

Dzisiaj (8 lutego) Sąd Apelacyjny w składzie: Anna Bohdziewicz (przewodnicząca), Ewa Jastrzębska, Lucyna Morys-Magiera ogłosił wyrok częściowy (w części dotyczącej UKS „Vertical” postępowanie zostało zawieszone, bowiem istnieją wątpliwości, czy stowarzyszenie to ma zarząd, a ponadto w najbliższym czasie – jako twór istniejący tylko na papierze – może zostać rozwiązane).

Argumenty za uchyleniem wyroku i przekazaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia Sąd Apelacyjny uznał za chybione. Sąd Okręgowy bowiem rozpoznał istotę sprawy i nie pojawiły się żadne nowe dowody. Inaczej jednak postrzegana musi być rola miasta Tychy w tym tragicznym zdarzeniu sprzed 16 lat. Otóż, Sąd Apelacyjny nie podziela stanowiska, że miasto Tychy nie ponosi odpowiedzialności za tragiczną wyprawę w Tatry w 2003 r.

– Zebrany w sprawie materiał dowodowy dawał podstawy do przyjęcia, że szkoła była współorganizatorem tej wycieczki – powiedziała sędzia Ewa Jastrzębska.

Dowodem w tej kwestii jest Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 8.11.2001 r., które zezwala, by szkoły współdziałały ze stowarzyszeniami przy organizowaniu wycieczek turystycznych i krajoznawczych dla uczniów. Tym samym upadł argument, że skoro UKS „Pion”, mający – jako stowarzyszenie – osobowość prawna, zorganizował wyprawę w Tatry, to szkoła nie była już współorganizatorem. Rozstrzygnięcie, że szkoła była współorganizatorem, jest tym bardziej zasadne, że uczniowskie kluby sportowe (takie jak UKS „Pion”), to stowarzyszenia o szczególnym charakterze, ponieważ ich członkami mogą być tylko: uczniowie, rodzice i nauczyciele.

Prawnicy gminy Tychy wskazywali, jak można było usłyszeć, że wyprawa sprzed 16 lat nie mogła być wycieczką szkolną (a więc nie może za nią odpowiadać miasto Tychy), bo rozporządzenie ministra edukacji mówi, iż wycieczki szkolne są organizowane tylko w trakcie roku szkolnego z wyjątkiem np. ferii zimowych – a tragiczna wyprawa w Tatry zorganizowana została właśnie w ferie. Sędzia Jastrzębska podważyła ten argument, stwierdzając, że takie ustalenia obowiązują obecnie, ale w 2003 r. wycieczki szkolne mogły być organizowane w ramach zajęć lekcyjnych, pozalekcyjnych oraz pozaszkolnych. Zatem nie obowiązywała wówczas wersja tego przepisu, na którą powołuje się teraz miasto Tychy. No i podkreślić trzeba, że dyrektor I LO w Tychach wyraziła zgodę na zorganizowanie takiego wypoczynku, podpisując kartę wycieczki.

– Przyjąć należy, że szkoła była współorganizatorem wycieczki, podczas której doszło do owego tragicznego zdarzenia, które spowodowało śmierć synów powoda – stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Jastrzębska. – Skoro szkoła była współorganizatorem wycieczki, to należało rozważyć jaka była podstawa jej współodpowiedzialności. W ocenie Sądu Apelacyjnego, biorąc pod uwagę okoliczności sprawy, w szczególności to, że dyrektorka szkoły powierzyła organizację wycieczki Uczniowskiemu Klubowi Sportowemu „Pion” i Mirosławowi Sz. (jako jego prezesowi), należy przyjąć że szkoła, a za szkołę miasto Tychy będzie odpowiadało za szkodę na podstawie artykułu 429 kodeksu cywilnego, czyli będzie odpowiadało za szkodę wyrządzona przez Mirosława Sz. przy wykonywaniu powierzonej mu czynności.

Szkoda ta, w przypadku Andrzeja Matyśkiewicza, to śmierć dwóch synów. Mirosław Sz. wprawdzie nie został skazany za spowodowanie śmierci uczestników wyprawy (a jedynie, przypomnijmy, za umyślne sprowadzenie zagrożenia dla ich życia i zdrowia), to jego odpowiedzialność nie budzi, zdaniem sądu, wątpliwości. Natomiast miasto Tychy nie będzie musiało płacić zadośćuczynienia, bo o ile w stosunku do Mirosława Sz. roszczenie nie uległo przedawnieniu, to w przypadku miasta Tychy – zdaniem sądu – uległo.

– Termin przedawnienia w stosunku do pozwanego miasta Tychy upłynął, nawet jeśli liczy się go w sposób najkorzystniejszy dla powoda (czyli od dnia uprawomocnienia się wyroku karnego, skazującego Mirosława Sz.) – zakomunikowała sędzia Jastrzębska.

Kwota zadośćuczynienia określona przez Sąd Okręgowy (140 tys. zł) nie została przez Sąd Apelacyjny zmieniona.

– Oczywistym jest dla Sądu Apelacyjnego, że śmierć synów była dla powoda ogromną krzywdą i spowodowała niewyobrażalne wręcz cierpienie – mówiła sędzia Ewa Jastrzębska. – Oczywistym jest też, że żadna kwota pieniężna nie zrekompensuje powodowi poniesionej straty. Dlatego też wyważenie wysokości zadośćuczynienia jest bardzo trudne. Wskazać również trzeba, że zadośćuczynienie nie ma na celu wyrównanie strat poniesionych przez śmierć osoby najbliższej, tylko ma służyć złagodzeniu doznanej krzywdy. W ocenie Sądu Apelacyjnego, sąd pierwszej instancji, ustalając kwotę zadośćuczynienia, wziął pod uwagę wszystkie okoliczności sprawy, które miały wpływ na jej wysokość: wstrząs psychiczny, niewyobrażalne cierpienia, poczucie osamotnienia, rodzaj i intensywność więzi łączącej powoda z synami, rolę w rodzinie pełnionej przez synów, wiek pokrzywdzonego, jego zdolność do zaadoptowania się do nowej rzeczywistości, a także stopień winy sprawcy, jego motywy działania i sytuację majątkową.

Sędzia Jastrzębska dodała, że zasądzone przez Sąd Okręgowy zadośćuczynienie przedstawia ekonomicznie odczuwalna wartość, nie jest symboliczne i dlatego ustalona przez sąd wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do rozmiaru poniesionej krzywdy, bowiem nie jest ani rażąco zaniżona, ani rażąco wygórowana.

Biorąc pod uwagę charakter sprawy sąd odstąpił od obciążenia powoda i pozwanego kosztami postępowania apelacyjnego.

Zaraz po ogłoszeniu wyroku, o skomentowanie go, poprosiliśmy radcę prawnego Dariusza Michalskiego, reprezentującego w tej sprawie miasto Tychy. Mecenas Michalski wstrzymał się z komentarzem.

– Nie mogę odnosić się do aspektów prawnych, bo się na nich nie znam – komentował wyrok Andrzej Matyśkiewicz. – Mam pewną satysfakcję, jako że 16 lat temu byłem sam. Natomiast Urząd Miasta [Tychy] z tego co wiem (natomiast z jakich powodów – nie wiem) poniekąd chronił pana Mirosława Sz. W tej chwili sytuacja się odwróciła. Bo jeśli doszło już do jakiejś tam odpowiedzialności, to Urząd Miasta zupełnie zmienił zdanie. Żal mi pana Mirosława Sz. Został sam. 16 lat temu nie był sam. 16 lat temu to ja byłem sam.

Jeden z dziennikarzy zapytał A. Matyśkiewicza, czy po tych 16 latach sprawa jest dla niego zamknięta.

– Ona nigdy nie będzie zamknięta – odpowiedział A. Matyśkiewicz.

W dzisiejszej telefonicznej rozmowie z „Nowym Info” Andrzej Matyśkiewicz nie wykluczył złożenia skargi kasacyjnej do wyroku Sądu Apelacyjnego. Decyzji w tej sprawie, jak usłyszeliśmy, jeszcze nie podjął.

Według naszych ustaleń UKS „Vertical” nie działa od 2010 r. Dzisiaj jest martwym tworem. Wątpliwe, by ktoś chciał ożywić to stowarzyszenie, by wziąć na siebie ciężar zapłaty 70 tys. zł odszkodowania. W przypadku gdy „Vertical” przestanie istnieć (stowarzyszenie zostanie wykreślone z rejestru sądowego) obowiązek zapłaty całej kwoty zadośćuczynienia (140 tys. zł) spadnie tylko i wyłącznie na Mirosława Sz.

Andrzej Matyśkiewicz zgodził się na publikację wizerunku i nazwiska w „Nowym Info”.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj