Prezydent Tychów kontra glony Jeziora Paprocańskiego

1
Jezioro Paprocańskie w Tychach; fot. DLAP
Reklama

15 lat temu prezydent Tychów publicznie zapowiedział, że już od 2009 roku problem sinic w Jeziorze Paprocańskim zostanie rozwiązany. Sinice zlekceważyły i wciąż lekceważą te groźby, systematycznie doprowadzając do zakazu kąpieli w paprocańskim akwenie. W marcu 2023 roku prezydent Tychów po raz kolejny zapowiedział możliwość skutecznego wytępienie glonów, tym razem metodą z Kartuz. Niejako w odpowiedzi sinice w jeziorze zakwitły wyjątkowo wcześnie. To jak najgorzej wróży sezonowi kąpielowemu, który rozpocznie się 24 czerwca. Opowieść o walce z sinicami w Tychach, to niekończąca się historia bezowocnie „topionych” tu setek tysięcy złotych i ciągłych klęsk władz miasta.

Sinice to niebezpieczne glony. Mają nader skromne wymagania. Aby żyć potrzebują jedynie fosforu, azotu i energii słonecznej. W azot zaopatrują się z powietrza, dopływ energii słonecznej w ciągu dnia jest stały, a fosfor czerpią z wody – i tak już od wielu milionów lat.

Ekspansję sinic

umożliwiają pierwiastki biogenne znajdujące się w akwenach. Zjawisko takiego wzbogacania się zbiorników wodnych (głównie w fosfor) nazywamy eutrofizacją. Sprzyja ono rozwojowi sinic, czyli umieraniu jezior. To problem światowy.

Sinice są niebezpieczne.

Zatruta ich toksynami woda może wywołać u ludzi zapalenie spojówek, oparzenia skóry, wymioty, a nawet krwawą biegunkę. Dlatego gdy pojawiają się w wodzie, to natychmiast wprowadzany jest zakaz kąpieli.

Paprocański akwen

nazywamy jeziorem, ale tak właściwie jest to olbrzymia kałuża zajmująca ponad 130 hektarów, zawierająca ok. 2,5 mln metrów sześciennych wody, a w najgłębszym miejscu licząca zaledwie ok. 3 m. Ze swoją jedną warstwą termiczną (na całej głębokości panuje taka sama temperatura) i minimalną wymianą wody stanowi idealne miejsce dla sinic.

Reklama

Tegoroczny sezon

kąpielowy nad Jeziorem Paprocańskim oficjalnie rozpocznie się 24 czerwca i potrwa do 31 sierpnia, co wcale nie znaczy, że w tym czasie będzie można się tu kapać. Zbiornikiem od dawna bowiem władają sinice. To one de facto decydują jak długo i czy w ogóle możemy mówić o sezonach kąpielowych. Na przykład w 2015 roku w Jeziorze Paprocańskim można się było kąpać tylko przez trzy pierwsze dni sezonu (15, 16 i 17 czerwca), a rok później glony wyłączyły paprocański akwen przez cały sezon. Jak poinformował nas Marcin Marcak, kierownik Ośrodka Wypoczynkowego Paprocany, w 2022 roku w jeziorze można się było kąpać tylko od 26 czerwca do 17 lipca. Jak będzie w 2023 roku?

W czwartek 30 marca 2023 roku

prezydent Tychów Andrzej Dziuba na sesji Rady Miasta Tychy po raz kolejny zapowiedział podjęcie radykalnych działań mających rozprawić się z sinicami w Jeziorze Paprocańskim – tym razem metodą, którą zastosowały u siebie (na jeziorze mniejszym od tyskiego o ok. 2 proc.) Kartuzy. Prezydent Tychów poinformował, że rozmawiał na ten temat z burmistrzem Kartuz. Gmina ta kończyła właśnie działania mające oczyścić swój zbiornik z glonów. Kosztować to będzie 60 mln zł. Na tej podstawie koszt oczyszczenia Jeziora Paprocańskiego prezydent Dziuba oszacował na ok. 100 mln zł (w tym kontekście wspomniał o oczekiwanych pieniądzach z KPO – Krajowego Planu Odbudowy).

Na czym polega metoda z Kartuz?

– Mniej więcej polega to na tym, że jest jednostka pływająca po jeziorze, która w niczym nikomu nie przeszkadza, i potężną pompą zasysa z dołu muł, a więc fosforany i to wszystko co sprzyja powstawaniu sinic – tłumaczył prezydent Dziuba. – I to jest transportowane rurociągiem, który leży na jeziorze, pływa. Według planów prezydenta w przypadku Tychów rurociąg taki, ułożony w Gostynce, transportowałby dalej materię z dna jeziora do oczyszczalni. Tam następowałoby oddzielenie wody, a otrzymany muł byłby zagospodarowany (po testach) jako nawóz np. na trawniki. I wtedy, zdaniem prezydenta, szybko i bezpiecznie udałoby się oczyścić kąpielisko z sinic.

To już kolejna wojna

wypowiedziana przez prezydenta Tychów sinicom. Zmagania władz Tychów z tymi glonami mają bowiem długą historię. W przypadku prezydentury Andrzeja Dziuby nasilenie batalii nastąpiło w 2003 roku, gdy zakwit glonów spowodował masowe wypłynięcie na powierzchnię martwych ryb. Miasto zleciło wówczas Instytutowi Podstaw Inżynierii Środowiska Polskiej Akademii Nauk w Zabrzu opracowanie ekspertyzy dotyczącej stanu ekologicznego jeziora. Naukowcy PAN prowadzili te badania na przełomie lat 2004/2005 oraz 2005/2006. Ostatnie prace badawcze trwały od lipca do września 2007 roku – ich efektem było „Studium możliwości rewitalizacji zbiornika Paprocany z uwzględnieniem wykorzystania zasobów wodnych rzeki Gostyni”.

W połowie 2008 roku

prezydent Tychów Andrzej Dziuba, podczas sesji Rady Miasta, publicznie zapowiedział, że już od 2009 roku problem sinic zostanie rozwiązany. Sposobem na glony miał być Potok Wyrski wpuszczony do Jeziora Paprocańskiego. Gdy jednak nadszedł ów rok 2009 okazało się, że inwestycja pod nazwą „Zasilanie Jeziora Paprocańskiego wodami Potoku Wyrskiego” jest dopiero planowana, ostatecznie nie miała szczęścia.

Jeszcze w 2009 roku

postanowiono wypowiedzieć sinicom wojnę chemiczną. Wybrano firmę, która zobowiązała się zredukować związki fosforu w akwenie paprocańskim za pomocą koagulantu do chemicznego strącania tego pierwiastka. Gmina odstąpiła jednak od tej umowy, nie widząc efektów działań.

W lipcu 2015 roku

zakończono zadanie inwestycyjne pod nazwą „Zasilanie Jeziora Paprocańskiego wodami głębinowymi”. Obejmowało m.in. wywiercenie dwóch studni, montaż rurociągów doprowadzających wodę do jeziora wraz z aeratorami (fontannami pływającymi). Inwestycja kosztowała w sumie 477 tys. zł. Jej celem było doprowadzenie dodatkowej ilości wody do jeziora, zwiększenie przepływu i napowietrzenie.

Woda ze studni

pokrywać miała dzienny ubytek wody w Jeziorze Paprocańskim spowodowany odparowywaniem. Miała być też przeznaczona do picia w okresie jesienno-zimowym lub na wypadek awarii, kiedy nie zasilałaby jeziora. Badania fizyko-chemiczne wody studziennej wykluczyły jednak wykorzystanie jej do spożycia (z uwagi na koszt uzdatniania).

Zgodnie

z umową z 29 kwietnia 2014 roku miasto zapłaciło za dostawę i montaż fontann pływających (z wykonaniem zasilania elektrycznego i oświetleniem) prawie 277 tys. zł. Fontanny zamontowano 12 czerwca 2014 roku.

29 czerwca 2016 roku

Urząd Miasta Tychy zawarł umowę z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach. Zlecona usługa obejmowała przeprowadzenie badań, dotyczących oceny stanu ekologicznego Jeziora Paprocańskiego wraz z opracowaniem programu naprawczego i wytycznych do jego wdrożenia. Efektem miała być poprawa i utrzymanie dobrej jakości wody w jeziorze. Zapytaliśmy, czy zamierzone efekty udało się uzyskać i ile zapłacono naukowcom UŚ. – Za przeprowadzenie pracy badawczej przez Uniwersytet Śląski, opisanej w dokumentacji pn. „Wykonanie badań naukowych dotyczących oceny stanu ekologicznego Jeziora Paprocany w Tychach wraz z programem naprawczym i wytycznymi do jego wdrożenia”, miasto Tychy zapłaciło kwotę 245 tys. zł brutto – odpowiedziała Ewa Grudniok, rzecznik prasowa UM Tychy. – Wydatek został w części refundowany przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w kwocie 85,75 tys. zł.

Od 2020 roku

roślinność wodna (trzcina pospolita, trawy wodne, pałka) na powierzchni ok. 5,5 ha poddawana jest w okresie jesiennym zabiegom związanym z usunięciem części nadwodnej roślin (na poziomie lustra wody) rosnącej w rejonie linii brzegu Jeziora Paprocany. Celem działań czynnej ochrony przyrody, polegającej na kształtowaniu roślinności w ekosystemie, jest poprawa warunków świetlnych, która powoduje wzmożony rozwój istniejącej roślinności, a usunięcie biomasy ogranicza zasilanie wewnętrzne zbiornika w związki fosforu i azotu. Podejmowanie działań sprzyjających rozwojowi zbiorowisk szuwarowych (które są biofiltrem do pochłaniania związków fosforu i azotu) ma pozytywny wpływ na jakość wody w jeziorze. W strefie przybrzeżnej istniejąca roślinność (jak słyszymy) jest wystarczająca.

Według informacji

przekazanych przez UM Tychy w 2017 roku, w ramach działań polepszających jakość wody w jeziorze (walki z sinicami), poza oczyszczeniem koryta Starej Gostyni, planowana była jeszcze naprawa kanałów śródleśnych oraz oczyszczenie przepustów pod drogami. Kolejnym zadaniem miało być skierowanie wód Potoku Żwakowskiego do zlewni bezpośredniej Jeziora Paprocany. Zadanie to wymagało budowy syfonu i kanałów doprowadzających wodę z Potoku Żwakowskiego do koryta Starej Gostyni, budowy stawu o pow. 4 ha i wykonania przewiertu. Przedsięwzięcie miało być realizowane po przeprowadzeniu badań ilości przepływu wody w zbiorniku. W kolejnych latach miały powstać: bajpas łączący Górną Gostynię z korytem Starej Gostyni oraz przyłączenie Dopływu spod Chałup do zlewni Starej Gostyni.

Zapytaliśmy,

czy zrealizowano którekolwiek z tych planowanych przedsięwzięć, a jeśli tak, to które, kiedy, za ile złotych i z jakim efektem. – W sprawie udrożnienia rowów melioracyjnych i stawów położonych na terenie lasów państwowych prowadzona była korespondencja i wizje w terenie – mówi Ewa Grudniok. – Z dokonanego rozpoznania ustalono konieczność udrożnienia rowów i przepustów zasilających stawy (tzw. bidermany). Uzyskano deklarację administratora DK 1 – Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Katowicach – o wykonaniu robót związanych z udrożnieniem przepustów. Jednak GDDKiA wykonanie wyżej wymienionych robót warunkowała wykonaniem robót konserwacyjnych na istniejących ciekach na terenie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. Nadleśnictwo Kobiór zadeklarowało, iż w planach budżetowych na przyszłe lata wystąpi o środki finansowe na zadania związane z udrożnieniem i konserwacją rowów leśnych w rejonie Jeziora Paprocańskiego. Niestety, z powodu zagrożenia osłabienia drzewostanu, wynikającego z długotrwałego obniżenia się poziomu wód gruntowych (z powodu małych opadów śniegu w okresach zimowych oraz powtarzających się upałów w okresach letnich), nadleśnictwo wycofało się z wcześniejszego zobowiązania – informowała E. Grudniok.

Od 2018 roku,

jak usłyszeliśmy, na zlecenie Urzędu Miasta Tychy wykonywane są roboty związane z konserwacją rowów leśnych, położonych na terenie gminy, mających ujście do jeziora od strony wschodniej. Natomiast odstąpiono od skierowania wód Potoku Żwakowskiego do bezpośredniej zlewni jeziora poprzez budowę syfonu pod Gostynką i kanałów doprowadzających wody z przerzutu do zbiornika (choć był już częściowo opracowany projekt). Dlaczego? – Wynikało to z wątpliwości, czy po wykonaniu tego zadania osiągniemy zakładany efekt tj. czy w okresie letnim przepływ wody z Potoku Żwakowskiego będzie na tyle duży, aby zapewnić wystarczającą ilość wody, która pokryłaby ujemny bilans wody w Jeziorze Paprocańskim – mówi rzecznik UM Tychy. – Rozważano także bajpas łączący Górną Gostynię z korytem starej Gostyni oraz połączenie Dopływu spod Chałup. Przeszkodą w zrealizowaniu tego zadania były ograniczenia formalno-prawne oraz techniczne, które wyszły na etapie opracowywania projektu wykonawczego.

Wspomnieć

jeszcze wypada o pomyśle z 2017 roku, by wody Jeziora Paprocańskiego osłonić specjalnymi mechaniczno-biologicznymi membranami (biomembranami), chroniąc w ten sposób kąpielisko przed sinicami. Na wykonanie takiego projektu przeznaczono już nawet z kasy miasta 30 tys. zł. I z tego nic nie wyszło. Dlaczego? – Zabezpieczenia kąpieliska membranami nie zostało wykonane z uwagi na problemy techniczne związane z mocowaniem membran oraz brakiem zapewnienia, że rozwiąże to problem zakwitu sinic – tłumaczy Ewa Grudniok.

Poprosiliśmy Urząd Miasta Tychy

o podsumowanie działań podjętych od 2015 roku. Otrzymaliśmy odpowiedź zawierającą „zrealizowane przedsięwzięcia” oraz „działania podjęte, lecz niezrealizowane do końca”. Do pierwszej grupy UM Tychy zaliczył: uzupełnianie poziomu wody w jeziorze wodą ze studni głębinowych – w przypadku znacznego obniżenia się poziomu w okresach długotrwałych upałów; napowietrzanie wody z zastosowaniem fontann; dwukrotne czyszczenie koryta (tzw. Starej Gostynki) zasilającego jezioro – prace dofinansowane były z budżetu gminy w kwotach ponad 88,7 tys. zł w 2017 roku oraz ponad 54,6 tys. zł w 2018 roku, a ich zakres obejmował wówczas udrożnienie koryta rzeki (koszenie skarp oraz odmulanie dna rzeki) na całej długości ok. 4,5 km w celu umożliwienia zwiększenia dopływu wody ze zlewni do jeziora (po nowelizacji ustawy Prawo wodne, która zmieniła kompetencje organów odpowiedzialnych za gospodarowanie wodami, obecnie to PGW Wody Polskie są organem odpowiedzialnym za utrzymanie koryta Starej Gostynki oraz Gostynki); częściowe wykaszanie roślinności porastającej skarpy niecki jeziora i zebranie biomasy – od 2020 roku szacunkowe koszty to ok. 70 tys. zł na rok (obecnie, w 2023 roku – koszt 65 tys. zł); utrzymanie drożności rowów leśnych zasilających jezioro w części wschodniej wykonywane od 2018 roku w ramach prac konserwacyjnych cieków; uzupełnianie rybostanu jeziora rybami drapieżnymi (wprowadzono zmiany w zasadach prowadzenia gospodarki rybackiej-zarybieniowej powodujące spadek odłowów wędkarskich, zarybianie mniejszym narybkiem, zmiany składu gatunkowego). Zmiany warunków zostały wskazane w przygotowanym raporcie pn. „Operat rybacki” i na tej podstawie aneksowano umowę z Polskim Związkiem Wędkarskim.

– Prowadzenie gospodarki rybackiej jest ważnym elementem wpływającym, na jakość wody w zbiorniku – mówi Ewa Grudniok. – Przyjęte zasady wynikające z operatu rybackiego wdrażane są w życie. Efekty będą zauważalne w dłuższym okresie czasu. Od 2016 roku Urząd Miasta Tychy corocznie finansuje zakup jesiennego uzupełnienia rybostanu w jeziorze (zgodnie z operatem) kwotą ok. 10 tys. zł.

A co znajduje się

na liście działań podjętych, lecz niezrealizowanych do końca? Są tu: rekultywacja metodą chemiczną (przerwana w trakcie jej stosowania z uwagi na wzmożone, długotrwałe opady – brak analizy rezultatów jej zastosowania); próba zabezpieczenia kąpieliska membranami (problemy techniczne); bajpasy (nie zostały wykonane z uwagi na brak możliwości grawitacyjnego przepływu wody oraz względy formalno-prawne).

Na podstawie zleconych dotychczas przez Urząd Miasta Tychy badań oraz analiz przygotowanych przez naukowców m.in. z Uniwersytetu Śląskiego władze gminy wiedzą, że podstawowym problemem złego stanu wody w Jeziorze Paprocańskim jest deficyt wody w okresie letnim w związku z bardzo mocno ograniczoną zlewnią naturalną wód jeziora. Wszystkie dostępne metody rekultywacji będą więc jedynie doraźnie wpływały na poprawę jakości wody w jeziorze, ale nie rozwiążą całkowicie problemu.

Dodatkową niedogodność, jak słyszymy, stanowi fakt, że tereny będące zlewnią Jeziora Parocańskiego w przeważającej większości położone są poza terenem administracyjnym Tychów, ponadto są własnością osób prywatnych. Stanowi to dużą trudność w podejmowaniu działań na rzecz poprawy bilansu wodnego w jeziorze oraz jakości wody, ponieważ gmina Tychy nie ma możliwości bezpośredniego wpływu i ingerowania w sposób zagospodarowania i użytkowania tych terenów.

– Aktualnie miasto na bieżąco śledzi dostępne na rynku oferty i metody dotyczące rekultywacji wód powierzchniowych – dodaje Ewa Grudniok, rzecznik UM Tychy. – Weryfikuje je zarówno pod kątem możliwości realizacji, jak również kosztów realizacji i ich skuteczności. Począwszy od metod mechanicznych (najbardziej inwazyjnych i kosztochłonnych), po chemiczne czy bioremediacji mikrobiologicznych.

A w 2023 roku sinice w Jeziorze Paprocańskim zakwitły już 17 kwietnia…

Zdzisław Barszewicz

Artykuł ukazał się w dwutygodniku „Nowe Info” nr 11 z 23.05.2023 r.

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Prezydent Dziuba poinformował na marcowej sesji Rady Miasta Tychy, że obecnie rozważa się oczyszczenie jeziora Paprocańskiego metodą zastosowaną w Kartuzach, czyli poprzez wyciąganie mułu z dna jeziora potężnymi pompami zainstalowanymi na jednostce pływającej, a następnie odprowadzanie go rurą, która leży na jeziorze, co może kosztować ok. 100 mln zł.
    Moim zdaniem jest to jakieś rozwiązanie problemu, bo jeśli się nie będzie stale usuwać fosforanów gromadzących się na dnie jeziora, to nie da się uzyskać odpowiedniej czystości wody. Tyle, że można to zrobić znacznie taniej i ekologicznie, bo bez zużywania energii na pompowanie, zakłócania ciszy hałasem pomp i szpecenia widoków rurą pływającą po jeziorze, utrudniającą także swobodne żeglowanie. Można to wykonać metodą prof. Przemysława Olszewskiego, polegającą na położeniu rur na dnie zbiornika i włączeniu ich do odpływu rzecznego, poprzez odpowiednio wykonany syfon, działający na zasadzie hydraulicznego lewara, w taki sposób, żeby brudna, denna woda wypływała z jeziora samoczynnie. Szczegółowe informacje są dostępne w internecie.
    Co więcej, żeby zobaczyć pozytywne efekty takiego systemu oczyszczania, nie trzeba jechać do Kartuz, na drugi koniec Polski, bo w pobliskich Pławniowicach, gdzie można dojechać w niecałą godzinę, z powodzeniem oczyszcza się tą metodą zbiornik wodny, dwukrotnie większy od jeziora Paprocańskiego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj