Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu. Świadek: „Na policji czułam się zaszczuta”

0
Zeznaje świadek Marta D., rozprawa w dniu 31.03.2023; fot. J. Jędrysik
Reklama

Przed Sądem Rejonowym w Tychach toczy się proces karny przeciwko Piotrowi Ć., dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Sporządzony przez prokuraturę akt oskarżenia dotyczy lat 2016-2019 i mowa w nim o psychicznym znęcaniu się nad podwładnymi oraz naruszaniu ich praw pracowniczych. Oskarżony nie przyznaje się do winy. 31 marca br. odbyła się kolejna rozprawa. W charakterze świadka zeznawały – była i obecna pracownica MOPS-u (Katarzyna S. i Marta D.). Marta D. powiedziała, że podczas przesłuchań dotyczących tej sprawy, przeprowadzonych na wstępnym etapie przez bieruńskich policjantów, czuła się zaszczuta i pod presją. „To nie było normalne przesłuchanie” – zeznała.

Podczas rozprawy w dniu 31 marca najpierw zeznania zakończyła Katarzyna S., była pracownica MOPS-u. Świadek powiedziała, że na wstępnym etapie postępowanie w sprawie dyrektora, po złożeniu przez nią zeznań w Komendzie Powiatowej Policji w Bieruniu, oskarżony zaaranżował jej przeniesienie z MOPS-u do Urzędu Miasta. Wcześniej zagrożono jej zwolnieniem. Po złożeniu zeznań na policji świadek czuła się w pracy niekomfortowo.

Dyrektor MOPS-u zapytał Katarzynę S. m.in. od kogo usłyszała, że miał on do niej powiedzieć „idź do siebie, trzaśnij drzwiami i się rozpłacz, bo tak tu się to robi” oraz że zarabia na waciki, bo jej mąż ma wysokie dochody. Świadek odpowiedziała, że usłyszała to bezpośrednio z ust dyrektora.

Zarzuty są niesłuszne

Kolejnym świadkiem, zeznającym przed sądem 31.03 była Marta D., pracownica bieruńskiego MOPS-u. Powiedziała ona, że według niej zarzuty wobec dyrektora są niesłuszne. Nie była ona świadkiem, aby mobbingował pracowników.

Policja była nieobiektywna

Marta D. zeznała, że w tej sprawie policja z Bierunia była nieobiektywna i jednostronna. – Na policji czułam się zaszczuta i pod presją… Jakbym była oskarżona. Kiedy wypowiadałam pozytywne opinie o dyrektorze, prowadzący przesłuchanie mi przerywał, mówił że zeznaję pod odpowiedzialnością karną. W tym czasie obecne na przesłuchaniu poszkodowane ironizowały i dogadywały, na co policjant nie reagował – mówiła Marta D. dodając, że policjant oraz poszkodowane Sylwia S. i Iwona G. mówili do siebie na „ty”.

Reklama

Według świadka na taki sposób przesłuchania w komendzie policji skarżyły się jej jeszcze trzy inne pracownice MOPS-u.

Odpowiadając na pytania adwokat poszkodowanych, Marta D. powiedział, że nie zgłosiła do policyjnego protokołu swoich zastrzeżeń, co do sposobu przesłuchania, bo była zmęczona rozmową z policjantem i długim oczekiwaniem na swoją kolej.

Świadek zaznaczyła jednak, że wszystkie jej wypowiedzi znalazły się w protokole policyjnego przesłuchania i są one prawdziwe. Po odczytaniu tych zeznań przez sędzię na rozprawie, świadek potwierdziła je.

Kartony po pizzy

Na rozprawie 31.03 dosyć obszernie poruszanym wątkiem był incydent z kartonami. Zapytała o niego sędzia. Marta D. opowiedziała, że pracownicy zamówili pizzę. Jeden karton, w który była zapakowana, został na biurku w sekretariacie MOPS-u. Wtedy – jak zeznała świadek – dyrektor położył ten karton na korytarzu przy pokoju, w którym pracowała ona i koleżanka E. R. Dyrektor miał prośbę do E. R., aby wyniosła te śmieci. Według Marty D., dyrektor zrobił to w formie żartu.

Adwokat poszkodowanych zapytała, co w tym było śmiesznego? Świadek odpowiedziała, że odebrała tę sytuację jako żart, ponieważ dyrektor był z E. R. w dobrych, koleżeńskich relacjach, często razem żartowali, a dyrektor przymykał oko, kiedy E. R. była poza swoim biurem (w sprawach służbowych w innym dziale, gdzie piła też kawę). Ta pracownica początkowo też się śmiała z prośby dotyczącej kartonów, ale potem bardzo się zdenerwowała. Wynikało to być może z tego, że dyrektor skierował swoją prośbę o uprzątnięcie opakowań do niej, a pizzę jedli również inni pracownicy.

Świadek mówiła, że incydencie z kartonami, E. K. poszła na zwolnienie L-4 i była u burmistrza z tą sprawą.

Dyrektor był pedantem

Na rozprawie w dniu 31.03 wrócił wątek z wyrzucaniem przez dyrektora produktów z lodówki w pomieszczeniu socjalnym. – Dyrektor był pedantem. Jeśli wyrzucał jedzenie, to musiało być przeterminowane lub spleśniałe. Przeszkadzały mu krople kawy na blacie w aneksie kuchennym. Mówił, że tu przechodzą petenci i trzeba zamykać drzwi aneksu. Miałam patrzeć, kto ich nie zamyka, ale potraktowałam to jako żart – mówiła Marta D.

Świadek zeznała, że widziała, jak zdenerwowany dyrektor rozlewał kawę w aneksie kuchennym, a kierownik M. K. wycierał rozlany płyn.

Elegancko, z podkreśleniem walorów

W kontekście zarzutów o krytykę ubioru niektórych pracowników przez dyrektora, adwokat oskarżonego pytała czy w MOPS-ie istniały jakieś zasady, co do stroju? Świadek przyznała, że były takie zapisy w regulaminie. Na pytanie, jak ubierała się do pracy jedna z poszkodowanych – Joanna J.-K., świadek odparła: „elegancko, ale w sposób podkreślający jej walory”. Świadek dodała, że nie słyszała, żeby dyrektor kogoś krytykował za ubiór.

Trzaskanie drzwiami to był żart

Marta D. nie była też świadkiem, żeby oskarżony podsłuchiwał pracowników, skłócał ich, podważał kompetencje czy poniżał ich. Nie widziała też, że ktoś był przeciążony obowiązkami. Jeśli ktoś podwoził dyrektora swoim samochodem, to miał rozliczany ryczałt.

Kiedy świadek pracowała w sekretariacie, to nie nikt po wyjściu z gabinetu dyrektora nie skarżył się na jego nie właściwe zachowanie (krzyki, podniesiony ton głosu). – Nikt nie wychodził roztrzęsiony, choć byli niezadowoleni, jak to w pracy – mówiła Marta D.

Świadek przyznała, że dyrektor był emocjonalny, ale sprawa sądowa go wyciszyła, więcej teraz przebywa w swoim gabinecie.

Zeznaje świadek Marta D. Z prawej oskarżony dyrektor MOPS; rozprawa w dniu 31.03.2023; fot. J. Jędrysik

Marta D. stwierdziła, że słyszała, iż dyrektor kreślił pisma sporządzane przez pracowników, ale nie była tego świadkiem. Jeśli zaś chodzi o trzaskanie drzwiami w biurach pracowników, to nie było to złośliwe. – To były żarty. Chciał nas „nastraszyć”, potem ponownie otwierał drzwi i śmialiśmy się – mówiła świadek podkreślając, że oskarżony jej nie skrzywdził, nie mówił o niej źle, a na awans sama sobie zapracowała (wygrała konkurs).

Plan poszkodowanych

Marta D. powiedziała, że poszkodowana Sylwia S. również starała się o to, aby wzięła ona udział w konkursie i uzyskała lepsze stanowisko. Z czasem jednak świadek uznała, że nie było to bezinteresowne działanie koleżanki z pracy, ale początek planu.

Sędzia pytała, o jaki plan chodziło i przez kogo był on szykowany? Według świadek m.in. Sylwia S. zbierała informacje, wysyłała SMS i nagrywała ludzi po to, żeby wykorzystać tę wiedzę w szykowanym procesie karnym przeciwko dyrektorowi. Świadek określiła, że mogła być manipulowana.

Dziwił ją taki obrót sprawy, bo w jej odczuciu poszkodowane Sylwia S. i Iwona G. miały z dyrektorem dobre relacje. Świadek stwierdziła, że prawdopodobnie doszło do konfliktu oskarżonego z poszkodowanymi. W tle miały być aspiracje kierownicze, a nawet dyrektorskie Iwony G. Gdy kierownikiem został M. K., miało dojść również do konfliktu między nim a Iwoną G.

Kolejna rozprawa odbędzie się 14 kwietnia. Zeznawać będą kolejni świadkowie.

Jarosław JĘDRYSIK

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj