Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu. „Taka reakcja burmistrza dodała oskarżonemu skrzydeł. Nękał ją z większym natężeniem”

0
Zeznaje poszkodowana pracownica A. B. Oskarżony dyrektor Piotr Ć. z prawej; fot. J. Jędrysik
Reklama

We wtorek 29 listopada w Sądzie Rejonowym w Tychach (Wydział Karny) odbyła się kolejna rozprawa, w której na ławie oskarżonych zasiada Piotr Ć., dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Prokuratura zarzuca mu m.in., że w latach 2016–2019 psychicznie znęcał się nad podwładnymi i naruszał ich prawa pracownicze. Rozprawa z 29.11 rozpoczęła się od oświadczenia oskarżonego odnośnie zeznań poszkodowanej S. S. Potem zeznanie złożyła A. B. – czwarta z poszkodowanych pracownic.

– S. S. mówiła szereg rzeczy, które nie są poparte dowodami. Celem tych wypowiedzi było dyskredytowanie mojej osoby. To były opinie a nie fakty – rozpoczął wystąpienie Piotr Ć.

„Jestem zdruzgotany”

Oskarżony powiedział, że jego stosunki z S. S. były bardzo dobre, bliskie i serdeczne. – Odwiedzaliśmy się w domach. Podczas prywatnych spotkań rozmawialiśmy o rozwodzie i problemach z synem. Pomagałem, wspierałem. Nie ignorowałem, nie ośmieszałem, nie poniżałem i nie snułem poczucia zagrożenia. Jestem zdruzgotany, że S. S. mówiła, iż nie jesteśmy nawet kolegami. Przecież, kiedy źle poczułem się w domu i zadzwoniłem do S. S. z prośbą o pomoc, to przyjechała. Byliśmy prywatnie dwa razy w Czechach i w Krakowie. Byliśmy razem na balu charytatywnym organizowanym przez gminę. Za wstęp zapłaciłem za nas oboje. Nie wpraszałem się na prywatne imprezy organizowane przez podwładnych – mówił oskarżony.

Cenił za pracę choć popełniała błędy

Oskarżony wyjaśniał, że S. S. podlegała służbowo bezpośrednio kierownikowi, a nie jemu. A jeśli chodzi o poprawki pism urzędowych, to również w pierwszej kolejności nanosił je kierownik.

Dyrektor MOPS zaoferował S. S. stanowisko kadrowej (w zastępstwie). Zapewniał, że darzył i darzy ją szacunkiem i ceni za jej pracę, choć popełniała błędy, m.in. sporządziła 12 złych umów. Dyrektor zapowiedział, że przedstawi na to dowody sądowi. Według oskarżonego, S. S. nie była nadmiernie obciążana pracą.

Reklama
Oskarżony składa oświadczenie; fot. J. Jędrysik

– Zresztą, kiedy S. S. zgłaszała, że miała dużo obowiązków, to otrzymywała dodatek finansowy, m.in. 500 zł. W MOPS-ie księgowa odpowiada również za zamówienia publiczne. To było w jej zakresie obowiązków. Kiedy S. S. pełniła obowiązki kadrowej podwyższyłem jej pensję zasadniczą o 800 zł [w tym miejscu poszkodowana S. S. zaznaczyła, że nigdy nie miała pretensji o sprawy finansowe – przyp. red.]. Gdy wróciła na swoje poprzednie stanowisko, sygnalizowała, że się zwolni, kiedy otrzymywać będzie poprzednią, niższą wypłatę. Powiedziałem jej, żeby się nie martwiła, że nadal będzie otrzymywać wyższe wynagrodzenie. S. S. nie była też pomijana w przyznawaniu nagród finansowych. Nigdy nie zostawała też dłużej w pracy, bo w MOPS-ie nie ma nadgodzin. Nie straszyłem też S. S. zwolnieniem – mówił Piotr Ć.

„Dałem serce na dłoni, a wbito mi nóż w plecy”

Oskarżony zaprzeczył, że w szale wylewał kawę; że rzucał segregatorami i kazał je zbierać, że zwlekał z podpisywaniem dokumentów i że wzywał telefoniczne S. S. do MOPS-u, kiedy była na pogrzebie. Nikogo też nie namawiał do zrywania plakatów wyborczych kontrkandydatów burmistrza. Nie założył również teczki na pracownika, który startował w wyborach samorządowych. To poszkodowana J. J.-K. informowała nas, że ów pracownik zamierza kandydować na burmistrza (oskarżony przedstawi dowody w postaci SMS-ów). Wreszcie dyrektor zapewnił (przekazując kopie dokumentów sędzi), że zaświadczenia i świadectwa pracy wydawał pracownikom w czasie wymagane prawem.

Dyrektor powiedział, że nie zgadza się z S. S. w kwestii oceny kierownika MOPS-u (niekompetentny i bez kwalifikacji). – Kierownik ma przygotowanie merytoryczne. Był strażnikiem miejskim i policjantem. Ukończył trzy kierunki studiów. Kiedy S. S. pisemnie zarzucała kierownikowi mobbing, to zwołałem komisję antymobbingową. Sam w niej nie zasiadałem. Nie jest też prawdą, że tak zmieniłem regulamin organizacyjny MOPS-u, żeby kierownik miał mniej pracy – mówił dyrektor.

– Według mnie niedopuszczalne było nagrywanie przez S. S. współpracowników bez ich wiedzy i zgody (było ich kilkunastu, w tym kierownik). Robiono im też zdjęcia w pracy. Mnie fotografowano jak wychodzę z budynku. To naruszanie dóbr osobistych i powód do utraty zaufania – mówił Piotr Ć.

Na zakończenie oskarżony oświadczył: – Moim największym błędem jako dyrektora było zatarcie granic i dopuszczenie do relacji prywatnych z pracownikami. Czuję się oszukany przez pracownice I. G. i S. S. Dałem serce na dłoni, a wbito mi nóż w plecy.

„Ciągle dopytywał, co zeznawałam śledczym”

Po oświadczeniu dyrektora zeznania złożyła A. B., czwarta z poszkodowanych kobiet. W jej przypadku okres objęty zarzutami wobec dyrektora to październik 2017 r. – grudzień 2018 r.

– Kiedy po urlopie macierzyńskim miałam wrócić do pracy, to było trudny dla mnie trudny okres. Wróciły symptomy, które miałam przed macierzyńskim, podczas zatrudnienia w MOPS-ie: drżenie rąk, ból brzucha i bezsenność – mówiła A. B.

A. B. opisała sytuację w ośrodku w dniu, w którym przyszła omówić swój powrót do pracy po urlopie macierzyński. Wówczas w bieruńskiej komendzie policji toczyło się postępowanie odnośnie naruszania praw pracowniczych w MOPS-ie.

– Czekałam na dyrektora w gabinecie. Kiedy wszedł, poprosił też kadrową. To mnie ucieszyło. Mniej się bałam. Pomyślałam, że rozmowa będzie neutralna. Gdy ustaliliśmy szczegóły mojego powrotu do pracy, to wstałam jako pierwsza, bo chciałam jak najszybciej opuścić gabinet dyrektora. Pierwsza wyszła jednak kadrowa. Dyrektor zamknął wtedy drzwi i zostaliśmy sami. Zaczęłam się strasznie bać. Obdarłam paznokcie.

Dyrektor zaczął dopytywać czy byłam na przesłuchaniu. Oskarżony wytworzył aurę, że wie, co mówiłam na policji. Ciągle dopytywał, co zeznawałam śledczym. Odpowiedziałem, że prawdę. „Co to jest prawda?” – dopytywał. Wówczas wspomniałam m.in. o wyrzucaniu naszych rzeczy z lodówki przez dyrektora. Tłumaczył mi, że to były przeterminowane produkty i robił to dla naszego dobra. Ja nie wikłałam się dalej w tę rozmowę. Powiedziałam, że idę przywitać się jeszcze z S. S. [jedna z poszkodowanych – przyp. red.]. Oskarżony stwierdził, że nie może mi tego zabronić, ale lepiej byłoby gdybym została w innej części budynku niż ta, w której pracowała S. S. – zeznawała A. B.

Kierownik też dopytywał o treść zeznań

Następnie A. B. poszła omówić powrót do pracy się z kierownikiem MOPS-u. On również zamknął drzwi gabinetu. Kierownik zapytał, czy A. B. wie co dzieje się teraz w zakładzie i że martwi się o dyrektora. – Także dopytywał mnie o treść zeznań. Kierownika się nie boję. Powiedziałam mu, że to nie jego sprawa i że dyrektor przed chwilą pytał o to samo. Gdy wyszłam od kierownika, to dyrektor stał na korytarzu. Zachęcał, żebym jednak nie szła do S. S. i u niego napiła się herbaty. Ja jednak udałam się do S. S. Wtedy kierownik poszedł ze mną. Przez cały czas mojej wizyty u S. S., kierownik siedział razem z nami w pokoju – zeznała A. B.

Czwarta z poszkodowanych pracownic przyznała, że po tej wizycie w MOPS-ie leczyła się u psychologa. – Uznał, że nie mogę wrócić, również ze względu na to, że odbije się to na rodzinie. Skierował mnie do psychiatry i otrzymałam L4.

„Becz, co potrafisz więcej?”

A. B. wróciła w swoich zeznaniach do początku swojej pracy w bieruńskim MOPS-ie. – Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to był mobbing. Uświadomiłam to sobie z czasem. Oskarżony wmówił mi, że w całym ośrodku jedynie on jest moim przyjacielem. Natomiast inni pracownicy mnie obgadują, śmieją się ze mnie, nie lubią mnie. Radził, żebym nie wychodziła z biura dla mojego dobra. Nawet oferował, że jeśli mam wyjść do innego biura – np. z jakimś pismem – to on pójdzie za mnie. Ja w to wszystko uwierzyłam, bo niby dlaczego dyrektor miałby kłamać. To była pierwsza moja praca.

– Moje relacje z dyrektorem przypominały sinusoidę. Był czas, kiedy oskarżony przedstawiał się jako mój „jedyny przyjaciel”, który „chroni” mnie przed resztą pracowników. Ale pojawiały się też momenty, kiedy słyszałam od niego, że jestem beznadziejna. Tak długo mówił o moich wadach charakteru i braku kompetencji, aż się rozpłakałam. Robił to celowo. Wtedy stwierdzał: „Becz, co potrafisz więcej?” albo przekonywał, że robi to, abym była silniejsza. Z czasem momenty „jestem twoim przyjacielem” były coraz krótsze, a okresy „jesteś beznadziejna” coraz dłuższe – zeznawała A. B.

„Był mi tak wstyd, że pozwalam na takie traktowanie”

– Jak robiłam sobie kolejną herbatę, a oskarżony to widział, to słyszałam, że ośrodek musi tyle płacić za wodę, którą zużywam. W końcu przyniosłam sobie do pracy półlitrowy kubek na herbatę, żeby często nie wychodzić z biura. Miałam pokój w sąsiedztwie gabinetu dyrektora. Jak wyszłam do WC, to oskarżony pytał gdzie chodzę, bo były ważne telefony. Jak była „faza” na mnie, to dyrektor mnie ignorował. Nie odpowiadał na „dzień dobry”, zamykał przede mną drzwi, kontaktował się przez sekretarkę.

– Inni pracownicy nie wiedzieli jak było mi ciężko. Kiedy widzieli zaczerwienione, załzawiony oczy tłumaczyłam, że to alergia. W końcu przestałam płakać… Nie miałam jednak siły powiedzieć „stop”. Było mi tak wstyd, że pozwalam na takie traktowanie… Dlatego nawet mężowi nie mówiłam o wszystkim, co działo się w MOPS-ie.

Mycie toalet

A. B. potwierdziła zeznania innych poszkodowanych pracownic na temat kierownika MOPS-u. Miał często przebywać poza swoim biurem, bo w godzinach pracy wykonywał różne prace gospodarskie na terenie ośrodka. Robił to na wyraźne polecenie dyrektora. – Kiedyś razem z kierownikiem malowałam biuro, bo dyrektor chciał mieć odświeżone pomieszczenia. Po malowaniu myliśmy podłogę z farby. Usłyszałam wtedy, że jak już myję tak blisko toalety, to ją też mogę umyć. Umyłam… damską i męską. Inni pracownicy kosili trawę i wykonywali inne prace ogrodnicze wokół ośrodka. To wszystko działo się w godzinach pracy – mówiła A. B.

„Nie dawała mu, to wziął z nią rozwód”

Poszkodowana A. B. podtrzymała też zeznania złożone podczas śledztwa prowadzonego przez Komendę Powiatową Policji w Bieruniu. Sędzina je odczytała.

A. B. wymieniała epitety, którymi dyrektor miał określać różne pracownice: dzieciorób, babochłop („kto ją będzie chciał”), śmieciara (A. B. wyjaśniała, że ta pracownica używała odpadów do wykonywania z dziećmi prac ekologicznych w świetlicy MOPS-u), alkoholiczka, gruba, brzydka, głupia i naiwna, leniwa (A. B. wyjaśniała, że tak określana kobieta wychodziła z ośrodka na godzinę, ale po to, żeby nakarmić piersią dziecko, co było zgodne z Kodeksem pracy), „wygląda jak kobieta lekkich obyczajów”, „przeleciało ją pół komendy”, „nie dawała mu, to wziął z nią rozwód”.

Śledztwo z bananem w ręku

A. B. zeznała policjantom, że oskarżony brał podwładnych na spytki, wymyślał różne historie skłócające ludzi („wypuściłem szczura i zobaczymy co z tego będzie”).
Po raz kolejny pojawił się wątek wyrzucania przez dyrektora z lodówki produktów spożywczych należących do pracowników (nie tylko przeterminowanych). W tym zakresie dyrektor przeprowadzał śledztwa. Na przykład chodził po korytarzu z bananem w ręku i pytał do kogo on należy. Ze strachu nikt się nie przyznał.

Prywatne zlecenia radnego

A. B. wspomniała w zeznaniach na policji o przetaczających się przez Polskę protestach pracowników socjalnych. Wówczas pracownicy takich ośrodków ubierali się na czarno. W tym czasie pokrzywdzona I. G. przyszła do pracy w czarnym stroju, ale dlatego że miała żałobę. Jednak oskarżony rozpoczął dociekania czy w bieruńskim MOPS-ie nie powstanie związek zawodowy i czy nie szykuje się strajk. Sprawdzał m.in. kto wchodzi do pokoju I. G. i czy nie odbywa się tam spiskowanie.

Innym razem kłopoty ze strony dyrektora miały pracownice świetlicy. Odmówiły bowiem radnemu miejskiemu Stanisławowi Jureckiemu wykonywania w godzinach pracy jakiś prywatnych zleceń.

„Burmistrz Krystian Grzesica potrzebuje podkładki do zwolnienia pani dyrektor”

Jak na policji zeznała A. B., humor dyrektora często zależał od nastroju, w jakim wychodził ze spotkań z burmistrzem.

Ponadto oskarżony sugerował, żeby pracownicy MOPS-u w wyborach na burmistrza Bierunia głosowali całymi rodzinami na Krystiana Grzesicę. Gdyby bowiem ktoś inny został włodarzem, mogłoby się to dla nich źle skończyć. Z kolei pracownik, którego brat działał w opozycji do burmistrza, miał być namawiany, aby brat zmienił poglądy.

Raz w miesiącu burmistrz Grzesica dyżuruje w MOPS-ie, wysłuchując podopiecznych ośrodka. Z zeznań A. B. wynika, że podczas takiego dyżuru jedna z pracownic poskarżyła się burmistrzowi, że jest źle traktowana przez dyrektora Ć. Wtedy burmistrz Krystian Grzesica miał zapytać, czy pracownica ta ma zezwolenie przełożonego, aby w godzinach pracy załatwiać swoje prywatne sprawy? Według A. B. taka reakcja burmistrza dodała oskarżonemu skrzydeł. „Po co ci to było? Tylko się ośmieszyłaś” – mówił do tej pracownicy i nękał ją z większym natężeniem.

Według zeznań A. B., oskarżony jeszcze jako kierownik nie ukrywał, że dąży do tego, aby zostać dyrektorem MOPS-u. Pewnego razu zaczął namawiać A. B., aby napisała pismo obciążające ówczesną dyrektor ośrodka. Od oskarżonego A. B. dowiedziała się, że owe pismo musi powstać, bo burmistrz Krystian Grzesica potrzebuje podkładki do zwolnienia pani dyrektor.

– Oskarżony namawiając mnie, żebym sporządziła tę oczerniającą notatkę, tłumaczył mi, że ówczesna dyrektor mnie nie lubi i nie da mi umowy o pracę na czas nieokreślony, a jak on zostanie szefem, to taką umowę ze mną podpisze. Nie chciałam się na to zgodzić. Ostatecznie oskarżony napisał szkic pisma, a ja miałam go poprawić. Nie podpisałam go jednak. Notatka została wysłana. Mam do dziś wyrzuty sumienia – mówiła na sali sądowej A. B.

Wniosek o finansowe zadośćuczynienie

Na rozprawie w dniu 29 listopada adwokat pokrzywdzonych zapowiedziała złożenie wniosków o finansowe zadośćuczynienie dla poszkodowanych pracownic MOPS. Oskarżony miałby je wypłacić za krzywdy doznane wskutek długotrwałego znęcania się psychicznego. W przypadku poszkodowanej A. B. wniosek będzie opiewał na 50 000 zł.

Jarosław JĘDRYSIK

Materiał (tekst i zdjęcia) chroniony prawem autorskim, kopiowanie (także fragmentów) bez zgody autora zabronione.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj