20 lat temu w Tatrach zginęli tyscy licealiści. Miasto Tychy uniknęło konsekwencji prawnych

1
Tyszanie pamiętają o ofiarach tragedii w Tatrach. Cmentarz w Tychach Wartogłowcu, miejsce spoczynku ofiar lawiny; fot. ZB
Reklama

Dokładnie 20 lat temu – 28 stycznia 2003 roku – pod lawiną zginęli m.in. uczniowie I LO w Tychach, uczestnicy szkolnej wyprawy w Tatry. Podczas procesu cywilnego uznano, że miasto Tychy jest współodpowiedzialne za skutki tej tragicznej wyprawy, nie poniosło jednak żadnych konsekwencji prawnych. Konsekwencje takie poniósł jedynie nauczyciel I LO – organizator wyprawy. Dzisiaj, 28 stycznia 2023 roku, w dwudziestą rocznicę tamtej tragedii, w kościele Świętej Rodziny w Tychach, w intencji ośmiu śmiertelnych ofiar lawiny odprawiono mszę świętą.

Dwadzieścia lat temu potężna lawina porwała uczestników zimowej wyprawy na Rysy zorganizowanej przez Uczniowski Klub Sportowy „Pion”, działający przy I LO w Tychach. Większość ofiar śmiertelnych stanowili licealiści. Pod lawiną zginęli: Szymon Lenartowicz (17 lat), Ewa Pacanowska (17 lat), Artur Rygulski (18 lat), Przemek Kwiecień (18 lat), Justyna Narloch (16 lat), Andrzej Matyśkiewicz (16 lat) i ich opiekunowie: Łukasz Matyśkiewicz (lat 22 – brat Andrzeja), Tomasz Zbiegień (36 lat).

Akcja ratunkowa,

mimo ciężkich warunków, rozpoczęła się zaraz po zejściu lawiny. Trwała dwa dni. Spod śniegu wydobyto wówczas tylko dwie osoby, jedna z nich już nie żyła, druga zmarła później. Sześć osób początkowo uznano za zaginione, tylko dlatego, że nie znaleziono jeszcze ich ciał. Góry powoli oddawały jednak uczestników nieszczęsnej wyprawy. Poszukiwania trwały jeszcze wiosną. Piątek 31 stycznia 2003 roku ogłoszono dniem żałoby w całym województwie śląskim i w powiecie tatrzańskim. W historii polskich Tatr lawina nigdy przedtem nie spowodowała tak wielu śmiertelnych ofiar.

Prokuratura w Zakopanem

oskarżyła Mirosława Sz. – nauczyciela geografii w I LO – który był organizatorem wyprawy – o zlekceważenie zasad bezpieczeństwa (m.in. wbrew prawu oraz radom ratownika TOPR nie wynajął przewodnika górskiego) oraz o podcięcie lawiny, czym nieumyślnie miał spowodować śmierć licealistów, studenta i opiekuna wyprawy. Proces rozpoczął się w lutym 2004 roku przed Sądem Okręgowym w Katowicach; rok później – w marcu – ogłoszono wyrok. Nauczyciela uznano za winnego zaniedbań (ale uwolniono z zarzutu podcięcia lawiny), wymierzając karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Sąd Apelacyjny w Katowicach zalecił przeprowadzenie procesu od początku.

Nowy proces

rozpoczął się w marcu 2006 roku. Tym razem jednak po odczytaniu aktu oskarżenia nauczyciel przyznał się do winy, ale tylko w zakresie zaniedbań związanych ze złym przygotowaniem wyprawy. Wniosek o dobrowolne podanie się karze (2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata) został uwzględniony przez sąd. Karę taką wymierzono nauczycielowi za to, że pełniąc obowiązki kierownika i opiekuna prawnego wycieczki zorganizowanej przez UKS „Pion”, w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych – tj. drugiego stopnia zagrożenia lawinowego i przy pogarszających się warunkach atmosferycznych, zwiększających niebezpieczeństwo – umyślnie sprowadził zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób. Wyrok ten zapadł w kwietniu 2006 roku.

Reklama

Andrzej Matyśkiewicz, ojciec tragicznie zmarłych braci

(16-letniego Andrzeja i 22– letniego Łukasza), w 2016 roku w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego w Katowicach złożył pozew przeciwko miastu Tychy, nauczycielowi skazanemu w procesie karnym i UKS „Vertical” (następcy prawnemu UKS „Pion”), występując o zadośćuczynienie w wysokości 700 tys. zł. W grudniu 2017 roku zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Katowicach określił kwotę zadośćuczynienia na 140 tys. zł, ale wykluczył miasto Tychy z grona objętego roszczeniem, powołując się na fakt, że organizatorem wyprawy było, mające osobowość prawną, stowarzyszenie UKS „Pion” z nauczycielem jako prezesem – i to oni, solidarnie, powinni zapłacić tę kwotę (czyli po 70 tys. zł). Dodatkowym uzasadnieniem zwolnienia miasta Tychy z odpowiedzialności cywilnej było przedawnienie skierowanego przeciw niemu roszczenia (ostateczny termin upłynął po 3 latach od prawomocnego wyroku w procesie karnym, a więc w 2009 roku).

Od tego wyroku cywilnego wniesiono apelacje.

Na rozprawie przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach, która odbyła się w styczniu 2019 roku, pełnomocnik prawny Andrzeja Matyśkiewicza, uzasadniając potrzebę uchylenia (cywilnego) wyroku twierdził, że sąd pierwszej instancji nie rozpoznał istoty sprawy, jaką była współodpowiedzialność I Liceum Ogólnokształcącego w Tychach (a więc miasta Tychy, które jest dla I LO organem założycielskim) za złe zorganizowanie wyprawy na Rysy [„Nowe Info” nr 3 z 2019 roku]. Pisemną zgodę na zorganizowanie tej wycieczki wyraziła bowiem dyrektor I LO, a zatrudniony tu nauczyciel geografii nie miał uprawnień do prowadzenia wycieczek w góry o wysokości ponad 1000 m n.p.m.

O współodpowiedzialności

I Liceum Ogólnokształcącego w Tychach mówił też adwokat pozwanego nauczyciela [„Nowe Info” nr 3 z 2019 roku]. Zwrócił uwagę, że tragiczna wyprawa w Tatry z 2003 roku to nie była jedyna wycieczka organizowana przez UKS „Pion”. Wcześniej były wyjazdy na Islandię, wejścia na Rysy, Mont Blanc w Alpach; informacje te były wykorzystywane przy rekrutacji uczniów do I LO. To wszystko, jak można było usłyszeć, organizowane było nie tylko we współdziałaniu ze szkołą, ale przy poparciu szkoły; to było promowane przez szkołę, eksponowane w szkolnych gablotach, na stronie internetowej szkoły. Po tym nieszczęsnym zdarzeniu wszelkie te informacje zostały usunięte, jakby tak naprawdę nic się nigdy nie działo.

– Wszystkie spotkania z uczestnikami, dotyczące wyprawy, odbywały się na terenie szkoły, w trakcie, często przed zajęciami lekcyjnymi, na co zgodę wyrażał dyrektor szkoły – przypominał adwokat nauczyciela. – Nie było to więc coś, o czym szkoła nie wiedziała. Cały ten wyjazd organizowany był nie tylko we współdziałaniu ze szkołą, ale też za wiedzą i przy współdziałaniu Urzędu Miasta. Pragnę przypomnieć, że finałem wejścia na Rysy miało być wbicie flagi Tychów w ten szczyt i połączenie się z prezydentem miasta.

Do procesu włączył się Rzecznik Praw Obywatelskich,

popierając apelację w zakresie odpowiedzialności miasta Tychy za tragiczną wyprawę w Tatry. Prawnicy miasta Tychy wciąż twierdzili, że miasto to nie ponosi żadnej odpowiedzialności w tej sprawie.

W lutym Sąd Apelacyjny w składzie: Anna Bohdziewicz (przewodnicząca), Ewa Jastrzębska, Lucyna Morys-Magiera ogłosił wyrok częściowy (w części dotyczącej klubu „Vertical” postępowanie zostało zawieszone, bowiem istniała wątpliwość czy jeszcze istnieje), argumenty za uchyleniem wyroku i przekazaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia uznając za chybione, bowiem Sąd Okręgowy, zdaniem SA, prawidłowy wyznaczył kwotę zadośćuczynienia na 140 tys. zł.

Sąd Apelacyjny w Katowicach

stwierdził jednak wyraźnie, że inaczej postrzegana musi być rola miasta Tychy w tym tragicznym zdarzeniu. SA nie podziela bowiem stanowiska sądu niższej instancji, że miasto Tychy nie ponosi odpowiedzialności za tragiczną wyprawę w Tatry w 2003 roku.

– Zebrany w sprawie materiał dowodowy dawał podstawy do przyjęcia, że szkoła była współorganizatorem tej wycieczki – powiedziała sędzia Ewa Jastrzębska.

Dowodem w tej kwestii jest Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 8.11.2001 r., które zezwala, by szkoły współdziałały ze stowarzyszeniami przy organizowaniu wycieczek turystycznych i krajoznawczych dla uczniów. Tym samym upadł argument, że skoro UKS „Pion”, mający – jako stowarzyszenie – osobowość prawną, zorganizował wyprawę w Tatry, to szkoła nie była już współorganizatorem. Rozstrzygnięcie, że szkoła była współorganizatorem, jest tym bardziej zasadne, że uczniowskie kluby sportowe (takie jak UKS „Pion”), to stowarzyszenia o szczególnym charakterze, ponieważ ich członkami mogą być tylko: uczniowie, rodzice i nauczyciele.

Prawnicy gminy Tychy

wskazywali, jak można było usłyszeć, że zimowa wyprawa w Tatry w 2003 roku nie mogła być wycieczką szkolną (a więc nie może za nią odpowiadać miasto Tychy), bo rozporządzenie ministra edukacji mówi, iż wycieczki szkolne są organizowane tylko w trakcie roku szkolnego z wyjątkiem np. ferii zimowych – a owa tragiczna wyprawa zorganizowana została właśnie w ferie. Sędzia Jastrzębska podważyła ten argument, stwierdzając, że takie ustalenia obowiązywały w czasie, gdy odbywał się proces (a więc w 2019 roku), ale w 2003 roku wycieczki szkolne mogły być organizowane w ramach zajęć lekcyjnych, pozalekcyjnych oraz pozaszkolnych. Zatem nie obowiązywała wówczas wersja tego przepisu, na którą powoływało się podczas procesu miasto Tychy. No i podkreślić trzeba, że dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Tychach wyraziła zgodę na zorganizowanie takiego wypoczynku, podpisując kartę wycieczki.

Dlatego,

zdaniem SA, przyjąć należy, że szkoła była współorganizatorem wycieczki, podczas której doszło do owego tragicznego zdarzenia w Tatrach. Skoro więc szkoła była współorganizatorem wycieczki, to należało rozważyć jaka była podstawa jej współodpowiedzialności. W ocenie Sądu Apelacyjnego, biorąc pod uwagę okoliczności sprawy, w szczególności to, że dyrektorka szkoły powierzyła organizację wycieczki Uczniowskiemu Klubowi Sportowemu „Pion” i nauczycielowi zatrudnionemu w I LO  (jako prezesowi UKS „Pion”), należy przyjąć, że szkoła, a za szkołę miasto Tychy będzie odpowiadało za szkodę na podstawie artykułu 429 kodeksu cywilnego, czyli będzie odpowiadało za szkodę wyrządzoną przez nauczyciela (organizatora wyprawy) przy wykonywaniu powierzonej mu czynności.

Szkoda ta,

w przypadku Andrzeja Matyśkiewicza, to śmierć dwóch synów. Nauczyciel I LO w Tychach wprawdzie nie został skazany za spowodowanie śmierci uczestników wyprawy (a jedynie za umyślne sprowadzenie zagrożenia dla ich życia i zdrowia), to jego odpowiedzialność nie budzi, zdaniem sądu, wątpliwości. Jednak miasto Tychy nie musiało płacić zadośćuczynienia, bo o ile w stosunku do nauczyciela roszczenie nie uległo przedawnieniu, to w przypadku miasta Tychy – uległo.

Po zakończeniu styczniowej rozprawy „Nowego Info” zapytało adwokata (pełnomocnika ojca tragicznie zmarłych synów), jak ocenia postawę władz miasta Tychy w tej sprawie. Usłyszeliśmy [„Nowe Info” nr 3 z 2019 roku], że skandalicznie.

– Czyniono nam nadzieję,

że miasto wyjdzie naprzeciw prośbie pana Matyśkiewicza – mówił adwokat. – Okazało się, że im więcej było tych spotkań, tym miasto bardziej usztywniało swoją postawę. Miasto w ogóle nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności, podobnie jak szkoła nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności.

W rozmowie z nami [„Nowe Info” nr 5 z 2019 roku] Andrzej Matyśkiewicz opowiedział o działaniach władz gminy, które jego zdaniem, rozmywały odpowiedzialność i doprowadziły do przedawnienia. Mówił m.in. o nachalnie podejmowanych przez miasto działaniach integracyjnych, które objęły rodziców ofiar i organizatora tragicznej wyprawy, a jednocześnie, jak usłyszeliśmy od A. Matyśkiewicza, nikt z władz miasta nie poinformował o ewentualności dochodzenia zadośćuczynienia (na drodze cywilnej) za śmierć bliskich. O takiej możliwości nasz rozmówca dowiedział się dopiero w 2010 roku przypadkowo, z telewizji.

„Owszem, otoczono nas na swój sposób opieką.

Miałem jednak wrażenie, które potęgowało się z każdym kolejnym dniem, że władze miasta i szkoły boją się wziąć odpowiedzialność za tę tragedię. Organizowały działania niejako pod hasłem: „Cierpimy razem, winnych nie ma”. Jako rodzice nie wypowiadaliśmy się na ten temat, ale przecież wiadomo było, że prędzej czy później padnie pytanie, kto do tej tragedii doprowadził. Tymczasem władze miasta robiły wszystko, aby wymieszać poszkodowanych z osobami odpowiedzialnymi za zorganizowanie tej wyprawy i zrobić taką jedną, współcierpiącą grupę terapeutyczną. Pamiętam, że organizowano nawet wspólne spotkania w I LO, w których uczestniczyli: psycholog, rodzice ofiar, przedstawiciele władz miasta i szkoły oraz (…) nauczyciel, który później został uznany przez sąd za winnego w tej sprawie. Nauczyciel, który za pozwoleniem władz szkoły, poprowadził uczniów w wysokie góry, nie mając uprawnień do organizowania takich wycieczek; nauczyciel, który nie zatrudnił przewodnika, choć nakazywało mu to prawo; nauczyciel, który okazał się tak bardzo lekkomyślny, że wszedł z uczniami na pole śnieżne przy złej pogodzie, lekceważąc realne zagrożenie lawinowe i bynajmniej nie zrobił tego pod presją uczniów. Sam zadecydował” – mówił nam Andrzej Matyśkiewicz.

Zdaniem A. Matyśkiewicza

szczególnie podatna na manipulację okazała się młodzież licealna. Symbolem tego, wg naszego rozmówcy, było następujące zdarzenie: „Idziemy na kolejne spotkanie do liceum, przed budynkiem płoną znicze, a na drzwiach wisi kartka z napisem: „Kochamy cię profesorze”. Dotarło wówczas do mnie, że to Mirosław Sz. postrzegany jest jako największa ofiara tej tragedii, a my dajemy mu swoiste alibi. Twierdzę, że była to świadoma kreacja władz miasta, przemyślana linia obrony, no bo przecież ofiara nie może być winna, a skoro on jest niewinny, to żadnej winy nie ponoszą ani szkoła, ani władze Tychów. Wychodziło więc na to, że jeśli już mowa o winie, to ponoszą ją tylko rodzice, no bo przecież zgodzili się na udział dzieci w tak ryzykownej wyprawie” – wspominał Andrzej Matyśkiewicz, który wystąpił z tej grupy terapeutycznej, bo (jak usłyszeliśmy) miał poczucie narastającego absurdu. Nasz rozmówca wspomina też inne wyprawy prowadzone przez skazanego nauczyciela, który „był tworem szkoły i władz miasta, a reszta to już tylko konsekwencje tej niewiarygodnej wręcz lekkomyślności”.

Miasto Tychy,

choć Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu wyroku stwierdził jego współodpowiedzialność za zorganizowanie wyprawy, nie poniosło żadnych konsekwencji prawnych. Wyegzekwowanie zadośćuczynienia od UKS „Pion” („Vertical”) okazało się niemożliwe, bo klub ten de facto przestał istnieć. Tak więc obowiązek zapłaty zadośćuczynienia z należnymi odsetkami spadł tylko na nauczyciela I LO – organizatora wyprawy. W zapłaceniu tej kwoty pomogli darczyńcy, którzy wzięli udział w zbiórce pieniędzy na ten cel przeprowadzonej w Internecie.

Zdzisław BARSZEWICZ

 

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. …..Miasto w ogóle nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności, podobnie jak szkoła nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności …… więc sprawdza sie powiedzenie- Sukces ma wielu ojców , a porażka jest sierotą.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj