O pierwszym samochodzie i pierwszym rowerze w Łące; o pszczyńskim Gimnazjum, w którym uczyli się „hrabioszkowie”; o tym, jak żołnierze ze Śląska zamienili mundury Wehrmachtu na polskie i służyli w 2. Korpusie Polskim. O kawalerze z autem i ślubie przed 66 laty, na którym nic nie było tak jak zaplanowano. Rozmowa z Krystyną i Alfonsem Mrzykami z Pszczyny.
Rozmawia: Renata BOTOR-PŁAWECKA
– Przenieśmy się w czasy przedwojenne, do Łąki. Bo pani Krystyna też z Łąki?
Alfons Mrzyk: Urodzona w Łące, ale wychowała się tutaj, w tym domu.
Krystyna Mrzyk: Od 1932 r. mieszkam w Pszczynie, bo rodzice wybudowali tu dom. Był to pierwszy dom na Kolonii Jasnej.
– Czyli wokół było wtedy jeszcze pusto?
K.: Tak, pustkowie. To była parcela kupiona od księcia pszczyńskiego. Wszystko jest udokumentowane na piśmie, mam do dziś umowy.
– A kim byli pani rodzice?
K.: Byli bardzo przedsiębiorczymi ludźmi. Mieli sklep w Łące, a poza tym prowadzili obwoźny handel. Mój ojciec, Jan Kroczek, handlował na przykład centryfugami.
– Czym?
A.: To są takie odciągacze śmietany z mleka krowiego, na masło. Był to wówczas bardzo nowoczesny sprzęt, sprowadzany ze Szwecji.
K.: Ojciec sprzedawał też maszyny do szycia, rowery.
– Skąd ta żyłka przedsiębiorcy?
K.: Moja mama, Emilia z domu Morciszek, wraz ze swoim bratem prowadziła sklep. I tym bakcylem zaraziła męża. Pochodził z Piasku. Pracował ze starostą Lerchem, potem w banku niemieckim w Katowicach, a gdy się ożenił, dostali z mamą sklep.
– I rozwinęli interes.
K.: O tak. Mój ojciec miał też pierwszy samochód w Łące. I wynajętego szofera!
– O! Który to był rok?
[Krystyna przynosi stary album, w którym można zobaczyć pierwszy samochód w Łące]
K.: 1931 r. „Samochód osobowy Fiat Torino, rejestracja: Sl 3296”. Ojciec dużo jeździł, załatwiał interesy w terenie.
– Ale nie miał prawa jazdy?
A.: Stracił dłoń, więc musiał mieć szofera.
K.: W domu, w którym teraz jesteśmy, był też pierwszy sklep na Kolonii Jasnej. O, tu jest zdjęcie.
– „Właściciele Emilia i Jan Kroczek, z lewej córki Urszula i Krystyna, piesek Waldi”. Zdjęcie z 1 maja 1936 r., sprzed sklepu. Co można było kupić w tym sklepie?
K.: Artykuły kolonialne, czyli wszystko. Tu jest torebka na kawę z tego sklepu.
– „Najlepsza mieszanka kawy. Ok. 20 proc. kawy ziarnkowej i ok. 80 proc. kawy zbożowej”. Rodzina miała sklepy w Pszczynie i w Łące?
K.: Tak.
– Chodził pan do sklepu Kroczków na zakupy?
A.: W Łące były wtedy trzy sklepy. Szło się do Masnego, Guniowej albo do Kroczka. Sklep Kroczka był największy.
K.: Handel przedwojenny bardzo się różnił od dzisiejszego. Wszystko przychodziło w workach, sypkie, i trzeba było dopiero ważyć. Ludzie nie kupowali kilogramami, tylko po 20-30 deka.
– Auto Kroczków to musiała być atrakcja na wsi.
A.: Jak zatrąbiło, to się dzieci cieszyły, że słyszały auto [śmiech]. Ludwik Brudek, wuj, był wielkim gospodarzem rolnikiem, i on miał pierwszy w Łące traktor. A mój ojciec, Franciszek, miał pierwszy rower w Łące. To był rok 1912 r. Był listonoszem, więc objechał cały swój rejon na rowerze. W sobotę moim obowiązkiem było czyszczenie tego roweru.
[…]
Całość wywiadu można przeczytać w archiwalnym wydaniu „Nowego Info” nr 20 z 2 października 2018 r. na str. 14-16. Jest dostępne w wydaniu elektronicznym – Nowe Info 20/2018 na platformach e-kiosk lub nexto.