„Byłem ministrantem na Jasnej Górze” – wspomnienie o prof. Marku Szczepańskim

0
Prof. Marek S. Szczepański podczas jednego z wykładów; fot. Dominik GAJDA
Reklama

11 października, w wieku 67 lat, zmarł mieszkający w Tychach znany socjolog prof. Marek S. Szczepański. Lista jego osiągnięć naukowych jest długa. Wielu będzie ją przytaczać. Niewielu jednak wie, że jako chłopiec był ministrantem, służył do mszy świętych odprawianych na Jasnej Górze. Dzieciństwo to był trudny okres w jego życiu. Zaznał biedy. Wychowywała go babcia, o której zawsze wyrażał się z wielką miłością i szacunkiem. O tym wszystkim opowiedział mi podczas jednego z autoryzowanych wywiadów. Warto przypomnieć te fragmenty.

Marek S. Szczepański był tyszaninem z wyboru (urodził się w Częstochowie), cenionym socjologiem. Gdy w mediach pojawiał się temat Śląska, z dużym prawdopodobieństwem można było oczekiwać, że o komentarz poproszony zostanie właśnie prof. Szczepański.

Tytuł profesora nadzwyczajnego Marek S. Szczepański otrzymał w wieku zaledwie 33 lat, profesora tytularnego – gdy miał lat 39. Był dyrektorem Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego, współzałożycielem Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach i rektorem tej szkoły w latach 2001-2007. Gdy podczas wywiadu prosiłem, by w notce biograficznej do naszej rozmowy wymienił tylko najważniejsze, jego zdaniem, wyróżnienia, wspomniał o Medalu Komisji Edukacji Narodowej, Medalu Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego, tytułach: Filar Śląska oraz Integrator Roku, ale przede wszystkim zależało mu, by nie zapomnieć o wyróżnieniu, z którego był szczególnie dumny – Nagrodzie im. Wesley’a Dougill’a (Wlk. Brytania) za artykuły poświęcone miastu socjalistycznemu, wybrane publikacje ukazały się w RFN, Wlk. Brytanii, USA, Kanadzie, Francji. Przy okazji podkreślić należy, że Profesor mówił piękną polszczyzną.

W wywiadzie zatytułowanym „Spieniężanie świadomości” (opublikowanym w „Echu” nr 2 z 2008 roku) znajdują się unikalne fragmenty, w których Profesor mówił o swoim życiu prywatnym:

– A jak w pana rodzinie wygląda podział obowiązków?

Reklama

– Ja zajmuję się tylko i wyłącznie nauką. Żona [Daria Szczepańska – przyp. ZB] zwolniła mnie prawie z wszystkich obowiązków domowych poza tak prozaicznymi, jak: sprzątanie drobnych przestrzeni mojego gabinetu niezawalonych jeszcze książkami. Od czasu do czasu muszę napalić w kominku, wynieść śmieci, zrobić niewielkie zakupy. Z dużą wdzięcznością i szacunkiem myślę więc o cichym heroizmie żony i mojej teściowej.

– Czy cieszy się pan okresem ochronnym w ciągu całego roku, czy też, poza sprzątaniem drobnych przestrzeni swojego gabinetu, żona i teściowa przed świętami wyznaczają panu w domu dodatkowe obowiązki?

– Moje dodatkowe obowiązki sprowadzają się do zakresu: przynieś, wynieś, pozamiataj w większej, bo świątecznej skali. Oczywiście razem z synem, Darkiem, staramy się pomagać z własnej inicjatywy, ale czasami, powiedzmy to sobie szczerze, nasza pomoc okazuje się iluzoryczna.

– Obecnie okres przedświąteczny rozpoczyna się praktycznie zaraz po 1 listopada i kojarzy się głównie z zakupami w hipermarketach. Jakie jest lekarstwo na tego typu przypadłość cywilizacyjną?

– Niestety, nie ma na to lekarstwa. Jesteśmy świadkami spieniężenia świadomości. Nowymi świątyniami naszych czasów są hipermarkety – i to one dyktują warunki. W krajach gdzie tradycje rodzinne i religia mają silna pozycję, tego typu erozja jest mniejsza. Myślę tu przede wszystkim o Polsce, Portugalii, niektórych regionach Hiszpanii i Włoch.

– A kiedy tak naprawdę Święta Bożego Narodzenia zaczynają się dla pana?

– Święta Bożego Narodzenia są dla mnie bardzo ważne. Zostawiły z dzieciństwa niezatarte wspomnienia. Zawsze zaczynają się w Wigilię od wypatrywania pierwszej gwiazdki. Urodziłem się w Częstochowie. Byłem ministrantem na Jasnej Górze, co w znacznej mierze wpłynęło na postrzeganie tych świąt. Szybko straciłem rodziców. Opiekowała się nami babcia. Nie była wykształcona, ale ceniła wykształcenie. Wychowywała mnie i brata mądrze. Była to chodząca dobroć i poezja. Dzięki niej święta kojarzą mi się z ciepłem. To właśnie z powodu babci wybrałem studia w Katowicach, by być blisko niej i służyć pomocą. Babcia była prawdziwą heroiną mojego życia. Gdy miałem 4 lata ojciec został śmiertelnie potrącony przez pijanego kierowcę. Nasza sytuacja materialna od tego czasu stawała się coraz gorsza. Żyliśmy z wyprzedawania majątku. To były dramatyczne momenty. Być może dlatego tak bliski jest mi, nie tylko jako socjologowi, temat biedy. Gdy w 1981 roku otrzymałem w końcu paszport i za pieniądze zarobione przy tynkowaniu katowickiego POLAMP-u pojechałem do Afryki, mogłem zaobserwować jak dramatycznie problem ten wygląda na Czarnym Lądzie.

– Jakie prezenty dostawał pan pod choinkę?

– Książki. Babcia radziła się mojej nauczycielki prof. Moniki Otrębskiej, co „względem wnuczka” radziłaby jej kupić. No i kupowała na przykład poezje Zbigniewa Herberta, Charles’a Baudelaire’a. Otrzymałem w prezencie również Biblię. Babka lubiła słuchać i dlatego chętnie czytałem jej książki. Gdy czytałem Księgę Koheleta natrafiłem na fragment: „Kto pomnaża wiedzę, ten pomnaża ból”. Utkwiło to we mnie, miało wpływ na wybór drogi życiowej i ciągle skłania do refleksji. Skoro mowa już o cytatach, to nie sposób w tym kontekście pominąć Umberto Eco, który stwierdził że „lektura książek przedłuża życie”.

Msza święta pogrzebowa śp. prof. Marka S. Szczepańskiego  zostanie odprawiona w piątek 20 października o godz. 12.00 w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Tychach (ul. ks. Damrota 62). Urna z prochami złożona zostanie na cmentarzu parafialnym.

Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.

Zdzisław Barszewicz

„Nie przytłaczał swoją wielkością”. Pogrzeb prof. Marka S. Szczepańskiego

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj