Felieton kulinarny. Barszcz – danie I Rzeczpospolitej

0
Fot. pl.freepik.com
Reklama

Barszcz, w tym dzisiejszy barszcz ukraiński, jest daniem I Rzeczpospolitej. Pierwszy dobry barszcz ukraiński zjadłem prawie dwadzieścia lat temu w małej knajpce nieopodal stacji benzynowej w Żarach. Serwowali tam też, oprócz tradycyjnej polskiej kuchni, soliankę i znakomite pierogi. W barze gotowały panie, których rodzice przywędrowali w te rejony z terenów dzisiejszej zachodniej Białorusi.

Zatrzymywałem się tam za każdym razem kiedy byłem w tych okolicach. Dziś też tam zaglądam, choć sytuacja się zmieniła. Duża liczba Polaków mieszkających mniej więcej w dwudziestokilometrowym pasie wzdłuż granicy z Niemcami pracuje dziś w Brandenburgii, natomiast panie w barze bistro, jak i w innych miejscach, zastąpili Ukraińcy.

Jadąc dalej na północ wzdłuż granicy i zatrzymując się na posiłki w Rzepinie, Słubicach, Ośnie Lubuskim czy Sulęcinie, wszędzie można napotkać Ukrainki. Nie muszę mówić, że wszędzie tam kuchnia jest raczej obfita i smaczna. Pierogi idealne. Nie byłbym sobą, gdybym nie pogwarzył z paniami na temat ich barszczu.

Z tych pogaduch zrodził się przepis jak niżej. Ukraińskie doświadczenia, polskie wtręty i moja śląska otwartość na zmiany zrodziły ten przepis. Co ciekawe, ocet jabłkowy wyparł kiszonki, przynajmniej tam, gdzie sporo i często się barszcz gotuje.

PRZEPIS NA BARSZCZ

Reklama

Na pięć, sześć litrów barszczu nastawiamy następujące ilości składników: jeden kilogram wędzonych żeberek wieprzowych zalewamy trzema litrami zimnej wody i nieśpiesznie gotujemy w towarzystwie liści laurowych, ziela angielskiego i trzech – czterech goździków. Po godzinie gotowania dodajemy dwie marchewki, dwie pietruszki, pół selera i gotujemy następną godzinę.

W międzyczasie umyte i nieobrane buraki w ilości jednego kilograma wkładamy do naczynia żaroodpornego, podlewamy dwoma łyżkami oleju rzepakowego i dwoma łyżkami octu balsamicznego, nakrywamy szczelnie papierem do pieczenia, a następnie folią aluminiową i wkładamy na minimum półtorej godziny do piekarnika nastawionego na 180 stopni.

W tzw. drugim międzyczasie – zgodnie z poetyką jednego z pokojowych laureatów Nobla – nastawiamy około 20 dag fasoli Piękny Jaś. Fasoli wcześniej nie moczymy, jak ktoś nie wie dlaczego, odsyłam do wcześniejszych notek i autorytetu polskiej królowej fasoli. Fasolę gotujemy do miękkości, zajmie wam to od 2 do 4 godzin. Już to, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile czasu zajmie gotowanie Pięknego Jasia, powinno mu zaskarbić sympatii. Nie dość, że piękny, to jeszcze nieprzewidywalny.

Wyjmujemy żeberka z wywaru, przecedzamy resztę, by otrzymać czysty bulion, wkładamy do niego ćwiartkę słodkiej, poszatkowanej białej kapusty. Wkładamy ok. 50 dag obranych i pokrojonych w kostkę ziemniaków. Gotujemy na wolnym ogniu 30 minut. Kroimy pozostałe ugotowane warzywa w kostkę wielkości jak ziemniaki. Obieramy z kości i kroimy mięso. Buraki po upieczeniu i schłodzeniu obieramy ze skóry i trzemy na tarce o dużych otworach.

Wszystkie składniki razem z ugotowaną fasolą wrzucamy do zupy. Ewentualnie dolewamy wrzątku, by otrzymać pożądaną konsystencję zupy. Dodajemy dwie kopiaste łyżki cukru, sześć łyżek octu jabłkowego, łyżkę koncentratu pomidorowego i sól. Po zagotowaniu dosmaczamy. Smaki zbyt kwaśne redukujemy solą, smaki zbyt słodkie octem. Już Gloger zauważył, że jako naród zbudowani jesteśmy z kwaśnych smaków. Zestawiamy z ognia. Dodajemy uprzednio zahartowany kubek kwaśnej śmietany i wyciskamy dwa-trzy ząbki czosnku.

Z zeznań Ukrainek wynika, że nie wolno jeść tego dania już pierwszego dnia. Drugiego jest idealne.

Alamira, bloger Salonu 24

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj