Felieton kulinarny. Szarpana wołowina

0
Fot.pl.freepik.com
Reklama

Męskie gotowanie kontynuujemy dziś z wykorzystaniem wołowiny. W dalszym ciągu odwołujemy się do tradycji myśliwskich i pasterskich gdzie mężczyźni sami się rządzili.

Spożycie wołowiny w Polsce jest niewielkie, wielokrotnie niższe niż we Włoszech czy Francji, nie mówiąc o rekordzistach: Urugwaju, Argentynie, Brazylii czy USA. Szkoda, bo mięso to jest wyjątkowo zdrowe i w odróżnieniu od wieprzowiny oraz drobiu, mięsne rasy hodowane w Polsce są wolno wybiegowe, skubiące trawę, a poza sezonem dokarmiane sianokiszonką.

W USA takie mięso jest już prawie nieobecne, jednak dziś odwołamy się do tamtejszej tradycji. Jak spojrzymy na mapę Stanów Zjednoczonych, to zauważymy, że kraj ten dzieli się na regiony, gdzie dominują steki oraz te z dominacją burgerów. Gdyby dokładniej się temu przyjrzeć, to się okaże, że południowe i środkowe stany głosujące na Trampa są krainą burgerów, a „stekowe” głosują na demokratów. Czy u nas też tak jest? Czy „mohery” zaglądają na hamburgery do McDonalds’a? Nie trzeba prowadzić badań socjologicznych, by stwierdzić, że nic takiego nie ma miejsca. Wręcz przeciwnie, tymi którzy zaludniają takie miejsca, są rodziny korpoludków i ci, którym w małych miejscowościach się powiodło.

McDonald’s był uosobieniem wyższości zachodniej propozycji spożywania byle jakiego pożywienia nad naszym, był także dla młodych – przynajmniej na początku – synonimem zachodniego świata, czystej, wysprzątanej toalety, porządku i organizacji w wydawaniu posiłków, oprawy marketingowej. Dziś klienci Maca przyprowadzają tu swoje dzieci, które, połknąwszy ten cały anturaż, przyciągną również w przyszłości swoje dzieci (jeśli je będą posiadać).

Najpierw musimy wyjść z fałszywych założeń. Kiedy znudzony surowym tatarem mieszkaniec Hamburga wrzucił go na patelnię, pewnie nie spodziewał się konsekwencji. Dość, że zwyczaj smażenia mielonej lub siekanej wołowiny dotarł do USA i odtąd hamburger zrobił zawrotną karierę. Jednak jest tylko drobnym elementem tradycji burgera amerykańskiego. W miejscach, gdzie dominuje, występuje najczęściej jako roast beef burger czyli buła z mięsem pieczonym, a nie mielonym.

Reklama

Tradycja pieczenia mięsa wołowego wywodzi się od barbecue, a ta od myśliwskich zwyczajów pieczenia płatów bizona nad dymem z ogniska. Amerykański roast beef burger to wołowina pochodząca z pośredniego (palenisko znajduje się w innej komorze niż mięso) pieczenia, my raczej powiedzielibyśmy wędzenia na gorąco. Otoczona przyprawami łopatka, szponder czy mostek wędzą się w temperaturze około 100 stopni przez kilkanaście godzin. Następnego dnia – to jedna z wersji – po wyjęciu z pieca mięso jest szarpane i, po doprawieniu sosem, serwowane w bułce.

Jednym z powodów niskiego spożycia wołowiny w Polsce jest cena. Przy obecnej metodzie hodowli wołowina tańsza nie będzie, jednak zarabiamy coraz więcej, więc myślę, że przyciągnięci walorami odżywczymi będziemy spożywali to mięso coraz powszechniej. Bogatszy portfel powędruje do steak house’u, a uboższy, w USA również bardziej tradycyjny i konserwatywny, do burgerowni.

C.d.n.

Alamira, bloger Salonu24

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj