Hokeiści GKS Tychy w finale Pucharu Polski

0
Tyszanie okazali się lepsi od katowiczan w półfinale Pucharu Polski; fot. Łukasz Sobala
Reklama

Dziś (28 grudnia) hokeiści GKS Tychy pokonali GKS Katowice 2:0 w półfinale Pucharu Polski i w piątek staną przed szansą zdobycia trofeum po raz dziewiąty w swojej historii.

Przewagę przez większość meczu mieli katowiczanie, natomiast ofiarna gra w obronie i znakomita dyspozycja bramkarza Trójkolorowych Tomasa Fucika przesądziła o triumfie drużyny z Tychów.

Obie drużyny zdawały sobie sprawę z wagi spotkania. Z tego względu w pierwszych minutach oglądaliśmy ostrożną grę z dwóch stron. Już w 6. minucie padł pierwszy gol – Ondrej Sedivy huknął na bramkę, po wygraniu bulika przez Filipa Komorskiego, i czeski napastnik nie dał szans stojącemu między słupkami katowiczan Johnowi Murrayowi.

W dalszej części pierwszej tercji kibice mogli oglądać mecz w dobrym tempie. Od 13. minuty i kary Mateusza Gościńskiego przewagę zaczęła przejmować „Gieksa”, co skutkowało strzałami m.in. Bartosza Fraszki czy Matiasa Lehtonena, ale albo brakowało w nich celności, albo dobrze spisywał się Tomas Fucik. W końcówce tercji ponownie GKS Tychy grał z przewagą jednego zawodnika, ale paradoksalnie bliżej trafienia był katowicki GKS, w doskonałej sytuacji trafiając w Fucika.

W drugiej tercji przewaga jeszcze bardziej należała do GKS-u Katowice. Mimo naporu, mistrzowie Polski mieli problem ze sforsowaniem tyskiej defensywy. Coraz bardziej iskrzyło na tafli pomiędzy zawodnikami. Mniej więcej w połowie tej części gry doszło do obustronnego wykluczenia Jakuba Wanackiego i Bartosza Ciury, a po chwili do boksu zjechał także Maciej Kruczek, wobec czego GKS Tychy przez ponad 40 sekund grał 4 na 3. Po raz kolejny jednak nie wykorzystał tego faktu. Bramek do przerwy nie było, a i klarownych sytuacji – pomimo wielu strzałów GKS-u Katowice – było niewiele.

Reklama

Początek trzeciej tercji to zmasowany atak nie mających wiele do stracenia katowiczan. Po karze Ciury, grający 5 na 4 mistrzowie Polski byli naprawdę blisko wyrównania. Parę razy poważnie zakotłowało się pod bramką tyskiego zespołu i mieli oni również trochę szczęścia – Brandon Magee, mając odsłoniętą bramkę trafił jedynie w boczną siatkę.

Gra w okolicach 50. minuty została zatrzymana przez sędziów. W powietrzu czuć było bowiem gaz, który został użyty przez ochronę wobec krnąbrnych kibiców. Wskutek tego zawodnicy i sędziowie co chwilę kaszleli i przecierali oczy. Przerwa nie trwała jednak długo i mecz został wznowiony.

Spotkanie w końcówce miało już wiele niższe tempo niż na początku. Wśród katowiczan dało się zauważyć rosnącą bezradność, dodatkowo na cztery minuty przed końcem Marcin Kolusz zjechał na dwie minuty karne. Jednak niecałą minutę później Jakub Bukowski również otrzymał dwie minuty kary, a nadzieje zespołu z Katowic ożyły. Na nieco ponad minutę przed końcem meczu wycofali bramkarza, pomimo tego, że jeszcze w ostatniej minucie Magee otrzymał karę. Ostatecznie tyski GKS po stracie Kolusza, za sprawą Alexandre’a Boivina ustalił wynik meczu strzałem na pustą bramkę.

Mecz finałowy odbędzie się w piątek, 30 grudnia o godz. 20.30, a rywalem będzie zwycięzca czwartkowego półfinału pomiędzy Cracovią i Unią Oświęcim.

Kamil HAJDUK

28 grudnia 2022, Hala Lodowa w Oświęcimiu
GKS Katowice – GKS Tychy 0:2 (0:1, 0:0, 0:1)

Bramki: 0:1: Sedivy (Komorski, Jeziorski) 05:05, 0:2: Boivin 59:59, 5/4 na pustą bramkę.

Katowice: Murray – Rompkowski, Kolusz; Fraszko, Pasiut, Magee – Mikkola, Wanacki; Simek, Lehtonen, Krężołek – Kruczek, Wajda; Olsson, Pulkkinen, Hitosato – Lebek, Maciaś; Bepierszcz, Smal, Blomqvist.

Tychy: Fucik – Younan, Kaskinen; Sedivy, Komorski, Jeziorski – Bizacki, Pociecha; Szturc, Ubowski, Marzec – Bagin, Nilsson; Mroczkowski, Boivin, Dupuy – Ciura, Jaśkiewicz; Gościński, Starzyński, Bukowski.

Minuty karne: 14:12.

Widzów: ok. 1200.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj