Strajk ostrzegawczy w Nexteer. NSZZ „Solidarność”, organizując go, powołuje się na św. Jana Pawła II

0
Zakłady Nexteer w Tychach, fot. ZB
Reklama

Dzisiaj (18 maja) o godz. 12.00 w tyskiej fabryce Nexteer Automotive Poland rozpoczął się dwugodzinny strajk ostrzegawczy zorganizowany przez NSZZ „Solidarność”. Związkowcy powołują się na słowa św. Jana Pawła II i domagają się „solidnej podwyżki wynagrodzeń”. Pracodawca apeluje o „spokój i dialog”.

Jak informuje Grzegorz Zmuda, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Nexteer, od 5 marca w zakładach tych trwa spór zbiorowy. Zapowiedziany na dzisiaj dwugodzinny strajk ostrzegawczy, to zdaniem związkowców,  „skutek braku woli dialogu ze strony dyrekcji, która w czasie trwającego sporu zbiorowego próbuje obchodzić problemy, zamiast je rozwiązywać i ignoruje przy tym żądania załogi, domagającej się solidnej podwyżki wynagrodzeń”.

– Skończyła się wytrzymałość załogi Nexteer Automotive  Poland zarabiającej o kilkaset złotych miesięcznie mniej niż pracownicy w innych zakładach branży motoryzacyjnej i to przy ciągłej pracy w godzinach nadliczbowych oraz  w wyczerpującym systemie czterobrygadowym – mówi przewodniczący Grzegorz Zmuda.- Wydajna praca załogi naszego zakładu powinna być sprawiedliwie i godnie opłacana. Pracownicy Nexteer nie mogą zarabiać mniej niż pracownicy pracujący w  fabrykach działających w takich samych warunkach biznesowych specjalnych stref ekonomicznych.

Lider „Solidarności” tłumaczy, że pracownicy mają coraz większe problemy z utrzymaniem swoich rodzin, gdy jednocześnie zakład Nexteer przynosi kilkadziesiąt milionów zysku rocznie. Negocjacje związkowców „Solidarności”  z dyrekcją nie doprowadziły do zawarcia porozumienia satysfakcjonującego załogę. Kolejne, niewiele się od siebie różniące, propozycje zarządu nie uwzględniały bowiem, jak słyszymy, podstawowego postulatu strony społecznej – solidnej podwyżki płac zasadniczych, których wysokość zbliżyłaby wynagrodzenia pracowników  Nexteer  do poziomu wynagrodzeń obowiązujących w  innych zakładach Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, szczególnie w sytuacji, gdy zaledwie kilkaset metrów od zakładu Nexteer w Tychach pracownicy firmy PSA zarabiają o kilkaset złotych więcej.

– Dyrekcja stara się przekonywać, że to światowy kryzys wymusza na wszystkich oszczędności – dodaje przewodniczący Zmuda. – Tyle, że w Nexteer praktycznie żadnego kryzysu nie widać. Nie przedstawiono żadnych danych, potwierdzających wpływ panującej pandemii  na kondycję firmy. Zakład pracuje bez przestojów, ma pełen portfel zamówień, który wymaga ciągłej pracy w wyczerpującym systemie czterobrygadowym  oraz w godzinach nadliczbowych. Już w marcu dyrekcja zwróciła  się do związków zawodowych  z wnioskiem o podniesienie w 2021 r. liczby dopuszczalnych godzin nadliczbowych powyżej kodeksowego limitu (wynosi on 150 nadgodzin). Nadgodziny zaplanowano w czasie Świąt  Wielkanocnych, czyli najważniejszych świąt chrześcijańskich.

Reklama

Związkowe argumenty, jak słyszymy, nie przekonały dyrekcji Nexteer. Proponowała ona, jak informuje Grzegorz Zmuda, przy średniej stawce realny wzrost wynagrodzeń podstawowych o około  27 zł miesięcznie, czyli 16 gr za godzinę, a pozostała część „podwyżki” (mająca obowiązywać od października) to zaledwie 84 zł miesięcznie – wylicza związkowiec.

– Tak wyceniono wysiłek pracowników, którzy w pandemicznym  roku zapewnili spółce mocną pozycję na rynku oraz miliony czystego zysku – mówi szef „S” w Nexteer. – Przy największych pokładach dobrej woli trudno było to uznać, za konstruktywną propozycję. Podobnie jak brak odpowiedzi na ustępstwa strony międzyzakładowej „Solidarności”. Szukając porozumienia spełniającego oczekiwania załogi związkowcy m.in. zrezygnowali z postulatu wprowadzenia premii kwartalnej oraz zgodzili się ograniczyć wzrost płac zasadniczych do kwoty 420 zł miesięcznie, czyli 2,5 zł na godzinę. Słowem ustępstwa strony społecznej były większe, niż oferta płacowa dyrekcji.

– Pracownicy mają pełną świadomość niskich wynagrodzeń i utrzymywanie płac na takim poziomie grozi nie tylko spadkiem zaangażowania załogi, ale również zwiększeniem fluktuacji zatrudnienia – dodaje Adam Gmurek, zastępca przewodniczącego „Solidarności” Nexteer. –  Jedno i drugie niewątpliwe odbije się na jakości i wydajności pracy, a tym samym wynikach ekonomicznych spółki. Tym samym płacowe „skąpstwo” może w końcowym bilansie oznaczać straty.

W  ubiegły czwartek fiaskiem zakończyła się kolejna runda mediacji. Międzyzakładowa organizacja NSZZ „Solidarność” , jak słyszymy, zmuszona była sięgnąć po przewidziany w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych strajk ostrzegawczy.

– Nie można bowiem spokojnie tolerować sytuacji, którą trafnie opisał Jan Paweł II, mówiąc w 1997 r. podczas pielgrzymki do Ojczyzny o „podejściu do pracy, w którym człowiek staje się narzędziem produkcji, zatracając w konsekwencji swą osobową godność. W praktyce zjawisko to przybiera formę „wyzysku”. Z takim wyzyskiem stanowczo walczy NSZZ „Solidarność”, mając w tyskim Nexteer  poparcie załogi – mówi przewodniczący Grzegorz Zmuda.

Poprosiliśmy o komentarz pracodawcę. W odpowiedzi otrzymaliśmy oświadczenie podpisane przez Witolda Sałandyka, dyrektora operacyjnego Nexteer Automotive:

„Jestem zawiedziony faktem, że pomimo trwających mediacji, jesteśmy po dwóch spotkaniach a 21 maja zaplanowane jest trzecie, Grzegorz Zmuda zdecydował się na przeprowadzenie strajku ostrzegawczego. Jesteśmy otwarci na głos strony społecznej dlatego 6 kwietnia podpisaliśmy z MOZ OPZZ porozumienie w ramach, którego pracownicy otrzymali podwyżki i dodatkowe świadczenia finansowe. Tylko w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy miała miejsce seria podwyżek: w marcu 2020, we wrześniu 2020, marcu 2021 oraz zatwierdzona już w październiku 2021. Ze wzrostem pensji o 6 proc. jesteśmy w czołówce firm z największymi podwyżkami w KSSE według danych samego MOZ Solidarność. Niezrozumiałe jest dla mnie dążenie pana Grzegorza Zmudy do tak ostrego sporu, w sytuacji kiedy przerywane są łańcuchy dostaw, fabryki naszych kontrahentów wstrzymują produkcję i zwalniają po kilkuset pracowników. Robimy wszystko, aby pomimo zmniejszonych wolumenów zamówień nie redukować liczby etatów i przetrwać trudny okres, natomiast tego typu działania mogą nam skutecznie to uniemożliwić. Wszystkim nam potrzebny jest teraz spokój i dialog”.

Nexteer Automotive to, jak słyszymy, światowy lider w intuicyjnych systemach sterowania. Ta globalna firma zajmuje się układami kierowniczymi i napędowymi, dostarcza elektryczne i hydrauliczne wspomaganie kierownicy, kolumny kierownicze, układy napędowe, a także zaawansowane systemy wspomagania kierowcy (ADAS) oraz technologie umożliwiające zautomatyzowaną jazdę dla producentów pojazdów (OEM). Firma posiada 27 zakładów produkcyjnych, cztery centra techniczne i programistyczne oraz 13 centrów obsługi klienta zlokalizowanych w Ameryce Północnej i Południowej, Europie, Azji i Afryce.

W skład Nexteer Automotive Polska wchodzą zakłady w Gliwicach i Tychach. Firma obsługuje ponad 60 klientów, w tym marki: BMW, Ford, GM, Stellantis, Toyota i VW, a także producentów samochodów w Indiach i Chinach.

(icz)

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj