Świadek N. o wpływie dyrektora MOPS w Bieruniu na pracownicę: „Stała się wrakiem człowieka”

0
Zeznaje Magdalena N.; 23.09.2022 r.; fot. ZB
Reklama

W piątek 23 września odbyła się kolejna rozprawa w procesie karnym toczącym się w Sądzie Rejonowym w Tychach, w którym na ławie oskarżonych zasiada dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Prokuratura zarzuca mu m.in. psychiczne znęcanie się nad podwładnymi i naruszanie ich praw pracowniczych. Do sytuacji takich miało dochodzić w latach 2016-2019. Mimo, że w procesie zeznają pracownicy MOPS w Bieruniu, oskarżony nadal jest tam dyrektorem.

Piątkowa rozprawa rozpoczęła się od oświadczenia oskarżonego, w którym stwierdzi m.in., że pomagał jednemu z pracowników, który ma problemy alkoholowe.

Przed sądem stawili się kolejni świadkowie. Jako pierwsza zeznawała Magdalena N., która pracowała w bieruńskim MOPS-ie w latach 2012-2019. Stwierdziła, że były sytuacje kiedy oskarżony zachowywał się nie tak, jak przystało na przełożonego. Na przykład kiedyś weszła do pokoju koleżanki z pracy zaraz po tym, jak wyszedł stamtąd dyrektor. Wcześniej słyszała dobiegający z tego pokoju szum. Świadek zobaczyła porozrzucane na podłodze segregatory. Koleżanka była przez jakiś czas w szoku, nie można było nawiązać z nią kontaktu. W końcu powiedziała, że segregatory porozrzucał dyrektor. Po rozmowie z dyrektorem płakała, tłumaczyła potem, że to alergia, ale nie wierzono w takie tłumaczenie. Świadek zeznała również, że innym razem widziała kartkę doraźnie przymocowaną na drzwiach pokoju tej pracownicy, a na kartce, opatrzonej pieczątką i podpisem dyrektora, było zdanie: „Proszę być obecnym w pracy”. W tym czasie pracownicy nie było w pokoju, bo pracowała w tzw. terenie.

Świadek N. mówiła też o innej pracownicy, podkreślając, że po rozmowach z dyrektorem stawała się coraz słabsza i w końcu „z twardej babki stała się wrakiem człowieka”; przestała jeść, chorowała – pojawiły się u niej plamy na rękach. Magdalena N. w tym kontekście wspomniała, że dyrektor mówił wtedy, aby nie zbliżać się do tej pracownicy, bo „rozsiewa zarazę”.

W MOPS-ie między pracownikami przyjęło się określenie, że dyrektor ma na kogoś „fazę”, to znaczy, że aktualnie na tego kogoś się uwziął. Przejawami „fazy” było np. (wg świadka) targanie dokumentów przez dyrektora, wzywanie kogoś z terenu, wydawanie polecenia przeparkowania samochodu.

Reklama

Według Magdaleny N. pracownicy nie byli równo traktowani. Byli tacy, jak można było usłyszeć, których dyrektor lubił i tacy, których nie lubił. Świadek bezpośrednio od dyrektora dowiedziała się, że należy do tych drugich. Zeznała, że oskarżony powiedział jej to wprost, na sali konferencyjnej, w obecności innych osób.

– Odpowiedziałam mu, że nie musi mnie lubić, ale szanować – mówiła w sądzie Magdalena N.

Zdarzyło się, że oskarżony wymachiwał rękami przed świadkiem, a gdy Magdalena N. zaprotestowała przeciw takiemu zachowaniu, to dyrektor „z hukiem” wyszedł z sali.

Z zeznań świadka wynikało, że dyrektora często spotykano przed drzwiami pokoi pracowniczych, widziano go też jak stał przy oknie świetlicy na zewnątrz budynku – Magdalena N. tłumaczyła sobie takie zachowanie tym, że oskarżony podsłuchuje. Przytoczyła wypowiedziami dyrektora, w których straszył, że wie co pracownicy robią po pracy i ma wszystko zanotowane z zeszycie. Przedstawiając zachowanie dyrektora w pracy świadek wspomniała też, że pewnego razu oskarżony schował do łazienki ekspres do kawy (do tej pory dostępny dla pracowników). Od tej chwili kto chciał napić się kawy musiał iść do innego budynku. W końcu pracownicy znaleźli ekspres w łazience.

Oskarżony, według świadka, powoływał się na burmistrza Bierunia Krystiana Grzesicę [któremu służbowo podlegał]. Gdy był z czegoś niezadowolony straszył, że burmistrz  o wszystkim wie i zwolni pracowników. Podczas wyborów samorządowych dyrektor, jak można było usłyszeć w sądzie, mówił pracownikom, aby głosowali na Krystiana Grzesicę, aby nie wpuszczali do świetlicy konkurenta. Gdy konkurent ten załatwił ławkę do świetlicy (bo była potrzebna), to dyrektor sam starał się tę ławkę wynieść, ale nie dał rady, bo była za ciążka. Ławka ostatecznie i tak zniknęła.

Świadek zeznała, że pracownicy lękali się utraty pracy; bali się również złożyć wypowiedzenie z obawy, że nowy pracodawca wiedzę o nich uzyska z opinii jaką wystawi oskarżony. Magdalena N. w 2019 roku zwolniła się z pracy.

Kolejna zeznająca kobieta pracowała w MOPS Bieruń 1,5 roku jako sprzątaczka. Stwierdziła: „Nie mogę o dyrektorze złego słowa powiedzieć”.

Więcej do powiedzenia miała Joanna A., która i obecnie pracuje w bieruńskim MOPS. We wcześniejszych zeznaniach stwierdziła, że dyrektor nigdy w stosunku do niej negatywnie się nie zachowywał. Podczas piątkowej rozprawy przypomniała sobie jednak pewne zdarzenie. W dniu kiedy miała zdawać egzamin na starszego inspektora jak zwykle przyszła do pracy i podpisała się na liście. Dyrektor, gdy to zobaczył, „był wściekły”. Próba rozmowy z nim była nieskuteczna. W takich okolicznościach Joanna A. z inną koleżanką wypisały urlopy na żądanie, ale wnioski te zostały podarte przez dyrektora. Jeszcze godzinę przed konkursem świadek nie wiedziała, czy do niego przystąpi. Ale dyrektor ostatecznie dopuścił ją do konkursu. Egzamin zdała, ale nie rozumie zachowania dyrektora, bo czuła, że w niczym nie zawiniła. Innym razem podczas spotkania z całym działem doszło do ostrej wymiany zdań z jedną z pracownic i dyrektor uderzył ręka w stół.

– Aż podskoczyłam – mówiła Joanna A.

Świadek słyszała informacje, że dyrektor np. zarzucał konkretnym pracownikom nadużywanie alkoholu, o innej pracownicy miał się wyrazić, że „miała romans z połową komendy”, że były zwracane pisma z powodu kropki, ale Joanna A. nie słyszała tego bezpośrednio od dyrektora.

Pełnomocnik oskarżenia chciała, by świadek opowiedziała o sposobie, w jaki dyrektor potraktował jedną z pracownic (która nie ma statusu pokrzywdzonej w tej sprawie). Sąd uchylił to pytanie.

Obrońcy oskarżonego starali się zakwestionować m.in. wiedzę świadków dotyczącą np. spraw medycznych (skąd wzięły się plamy na rękach jednej z pracownic), podważyć stwierdzenia, że pracownica płakała z powodu zachowania dyrektora (miała bowiem w tym czasie trudną sytuację rodzinną). Interesowało ich m.in. dlaczego Joanna A. najpierw niczego dyrektorowi nie zarzucała, a teraz powiedziała o okolicznościach zdawania egzaminu. Świadek odpowiedziała, że podczas poprzedniego składania zeznań odpowiadała na stawiane jej pytania dotyczące innych pracowników MOPS w Bieruniu.

Zdzisław BARSZEWICZ

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj