Bojszowianin Jakub Myszor wschodzącą gwiazdą Cracovii

0
Jakub Myszor, wychowanek GTS Bojszowy, w barwach Cracovii; fot. Łukasz Sobala
Reklama

Dobrych dwadzieścia lat temu mogliśmy oglądać na boiskach ekstraklasy – w barwach Ruchu Radzionków i Odry Wodzisław – bojszowianina Wojciecha Myszora. Przez kilka sezonów był ważną postacią bloku defensywy śląskich zespołów. Dziś ponownie możemy oglądać bojszowianina na boiskach ekstraklasy. To Jakub Myszor, syn Wojciecha. Staje się on coraz ważniejszym ogniwem Cracovii. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

O niespełna 20-letnim Jakubie Myszorze jest głośni w ostatnich miesiącach. 6 lutego br. do Krakowa przyjeżdża Lech Poznań – wówczas lider tabeli ekstraklasy, o którym mówi się, że dysponuje najlepszą i najszerszą kadrą od lat. Mecz co prawda dobrze się zaczyna dla Pasów i po golu Michała Rakoczego Cracovia prowadzi. Później jednak Lech wrzuca wyższy bieg i w 67. minucie jest już 3:1 dla Kolejorza.

Po tej bramce trener Jacek Zieliński ściąga Rakoczego i na boisko wchodzi Myszor. Ten wykorzystuje dośrodkowanie partnera i zdobywa gola kontaktowego, a w doliczonym czasie gry celnie dośrodkowuje na głowę Filipa Balaja, który wyrównuje wynik meczu. Piorunujący występ, dzięki któremu bojszowianin znalazł się na ustach obserwatorów polskiej piłki.

Jakub Myszor po zdobyciu bramki w meczu z Lechem Poznań; fot. Łukasz Sobala

Z kolei 22 kwietnia br. Jakub Myszor strzelił gola na wagę zwycięstwa Cracovii w wyjazdowym meczu z Radomiakiem Radom.

– Tata po każdym dobrym meczu mi gratuluje. Po meczu z Lechem też tak było, pochwalił mnie za bardzo dobre wejście. Czułem, że jest ze mnie dumny – mówi Jakub. Przypomnijmy, że Wojciech Myszor ma na swoim koncie 146 meczów w ekstraklasie, a oprócz tego grał choćby w Ruchu Chorzów. Z pewnością można nazwać go lokalną legendą, która ma spore doświadczenie i wiedzę.

Reklama

– Jako ojciec nigdy nie ingerowałem i nie będę w relacje zawodnik – trener – mówi Wojciech Myszor. – Sam jeżdżę na szkolenia trenerskie i to jest najgorsze, co może się zdarzyć. Oczywiście, czasem po meczu powiem: „mogłeś się inaczej zachować”, „mogłeś pokryć go z innej strony”, „tu warto było trzymać się linii”, jednak od szczegółowej oceny gry jest jego trener. Ale bardzo się cieszę, że Kuba już tak wcześnie gra w ekstraklasie, a jak gra, to potrafi też strzelić i asystować. Sam na to zapracował.

I rzeczywiście, w tym aspekcie Jakub wyprzedził tatę, bo Wojciech swoje pierwsze spotkania w elicie piłkarskiej zagrał dopiero w wieku 26 lat.

Piłka jedynym zajęciem

Kuba swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w GTS-ie Bojszowy. Na pierwszy trening przyszedł w wieku ośmiu lat i od razu się wyróżniał.

– Bardzo szybki, dobry technicznie, super panowanie nad piłką, silny strzał. Na poziomie, na którym wtedy graliśmy z drużyną GTS, czyli w lidze żaków albo orlików, był najlepszy. Rozumiał grę, strzelał bramki jak na zawołanie – nawet, kiedy grał jako bramkarz.

Jasne było, że powinien jak najszybciej wskoczyć na wyższy poziom. Jego rodzice dobrze to rozumieli i zmienili mu otoczenie na takie, w którym mógł rozwijać się lepiej – wspomina Adam Natkaniec, pierwszy trener Myszora juniora, którego prowadził przez dwa sezony.

Jak mówi trener Natkaniec, przewaga Jakuba nie wzięła się znikąd. – Mieszkał niedaleko mnie. Zawsze kiedy przejeżdżałem obok boiska na ul. Żytniej, widziałem go grającego z rówieśnikami albo jak sam uderza na bramkę. Jeżeli nie grał przy ul. Żytniej, to prawdopodobnie kopał piłkę na Orliku – wspomina.

Z Bojszów Jakub przeniósł się do Tychów, gdzie w MOSM-ie wykonał kolejny krok do przodu. Po dwóch latach grał już w Stadionie Śląskim Chorzów, solidnej akademii piłkarskiej w regionie. Śmiało można powiedzieć, że to właśnie tam nauczył się większości tego, co teraz potrafi. Spędził tam sześć lat i dopiero w 2019 roku zmienił klub na Cracovię.

– Otrzymaliśmy dużo propozycji gry w innych klubach. Wybraliśmy Cracovię, bo z Bojszów do Krakowa jest całkiem blisko, a poza tym mamy tam rodzinę, która w każdym momencie mogła mu pomóc. W Krakowie też mieszka jego menedżer – opowiada Myszor senior.

Początek krakowskiej przygody

Przenosiny do Cracovii były dobrym ruchem, a Kuba krok po kroku piął się po szczeblach klubowej drabinki. Od występów w Centralnej Lidze Juniorów, przez dobre mecze w rezerwach i pierwsze powołania do kadry meczowej seniorów, w końcu po debiut w ekstraklasie, który nastąpił pod koniec sezonu 2020/21.

Trwający aktualnie sezon jest dla Jakuba pierwszym, w którym może nazywać się pełnoprawnym zawodnikiem seniorskiej drużyny. Na swoim koncie ma ponad 20 ligowych meczów, a do tego trzy strzelone bramki i trzy asysty. Kilka razy wybiegał też na boisko w wyjściowym składzie, a pierwszy taki mecz miał miejsce w grudniu zeszłego roku z mistrzem Polski Legią Warszawa. Nagrodą było również powołanie i mecz w reprezentacji Polski do lat 20.

Nie da się ukryć, że Myszor stał się ważniejszą postacią w zespole po zmianie na stanowisku trenera. W listopadzie odszedł Michał Probierz, który znacznie chętniej stawiał na zagranicznych zawodników niż na młodych Polaków. Zmienił go Jacek Zieliński, który różni się od swojego poprzednika w bardzo wielu aspektach.

– Cieszę się, że trener Zieliński na mnie odważnie postawił. Co prawda, po koniec kadencji trenera Probierza też dostawałem szanse, ale nie grałem tak często jak dziś. Tak naprawdę to są to dwaj kompletnie inni trenerzy. Trener Probierz bardzo dużo czasu poświęcał taktyce, z kolei trener Zieliński wszystkie ćwiczenia prowadzi w gierkach, z piłką przy nodze. Pół żartem, pół serio, trener Zieliński jest też trochę spokojniejszy. Zmianę widzą wszyscy piłkarze – porównuje Jakub Myszor.

Przyjaciel największym rywalem

Kiedy wrócimy jeszcze do meczu z Lechem Poznań, zmiana Myszora, który zastąpił Rakoczego, jest bardzo symboliczna. To między nimi dwoma jest największa rywalizacja o miano młodzieżowca grającego w pierwszym składzie. Dla przypomnienia, w meczach ekstraklasy na boisku musi się znajdować przynajmniej jeden zawodnik poniżej 22. roku życia w każdej drużynie. W tym sezonie obaj grają podobnie często i dobrze. Mimo tego, mają ze sobą dobre relacje.

– Z Michałem trzymamy się bardzo blisko. Jesteśmy przyjaciółmi, w szatni siedzimy obok siebie. Nie ma między nami złej krwi przez to, że rywalizujemy o miejsce w składzie. Każdy ma swoje wady i zalety. Według mnie ja jestem szybszym zawodnikiem, a Michał silniejszym. Mamy inne atuty – tłumaczy zawodnik Cracovii.

„Pasy” przeszły w ostatnich miesiącach metamorfozę, której dobre efekty możemy obserwować na boiskach. Jedną z jej twarzy jest Jakub Myszor, który wnosi sporo pozytywnego zamieszania w jej grę. Jego plany na najbliższy czas to spokojny rozwój, co z pewnością jest dobrą wiadomością.

Kamil HAJDUK

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj