Niepokorny reprezentant Meksyku w GKS Tychy

0
Carlos Pena zagra w GKS Tychy; fot. Łukasz Sobala/ PressFocus
Reklama

Dziewiętnaście występów w kadrze narodowej Meksyku. Gra na mistrzostwach świata obok Rafaela Marqueza, Andresa Guardado czy Javiera Hernandeza. Dwukrotne mistrzostwo swojego kraju, występy w legendarnym Glasgow Rangers. To krótka biografia Carlosa „Gullita” Peni. Pomocnika, z którym GKS Tychy w poniedziałek, 18 marca podpisał półtoraroczny kontrakt.

Tekst: Kamil HAJDUK

Jak znalazł się w naszym kraju i dlaczego zamienił wielotysięczne meksykańskie widownie na drugi poziom rozgrywkowy w Polsce?

Śledząc historię sportu w Tychach, trudno przypomnieć sobie wielu lepszych zawodników, którzy mieli okazję występować przy ulicy Edukacji. W zasadzie jedynie Roman Ogaza, Ryszard Komornicki i Jerzy Dudek mogą pochwalić się podobnymi lub większymi osiągnięciami niż niespełna 29-latek z Meksyku. Z tą różnicą, że oni wówczas wchodzili do wielkiej piłki, a największe sukcesy mieli przed sobą. Czy to samo można powiedzieć o Carlosie? Wszystko wskazuje na to, że nie.

Carlos Pena urodził się w 1990 r. w Ciudad Victoria na północnym-wschodzie Meksyku. Pochodzi z niezbyt bogatej rodziny, w której oprócz rodziców, jest też pięciu braci. Jego historia nie różni się wiele od typowej drogi „od zera do milionera”, bowiem od małego grał w piłkę, co było jego nadzieją na wyrwanie się z nędzy. W międzyczasie trenował również boks. W końcu po utalentowanego młokosa sięgnął mający duże tradycje CF Pachuca, a trzynastoletni Carlos opuścił rodzinną miejscowość.

Reklama

Jego umiejętności rosły, aż w wieku 20 lat zadebiutował w ekstraklasie. Pomocnik nie był jednak kluczową postacią w ekipie sześciokrotnego mistrza kraju i trafił do drugoligowego Club Leon, w którym miał swój najlepszy okres. Ze Szmaragdowymi Pena awansował do ekstraklasy, a w sezonie 2013/14 dwukrotnie zdobył mistrzostwo Meksyku (w krajach latynoamerykańskich sezon jest podzielony na dwie części: Apertura i Clausura, za każdą przyznawany jest tytuł mistrzowski). W nagrodę otrzymał powołanie do kadry narodowej na mundial w Brazylii, a nawet zagrał przez 10 minut w wygranym meczu z Chorwacją.

Dla Club Leon Pena w sumie zagrał 164 razy, notując 42 gole i 10 asyst. W końcu zgłosił się po niego jeden z największych klubów na kontynencie – Chivas Guadalajara. Kwota 8 milionów dolarów przekonała włodarzy klubu i w styczniu 2016 „Gullit” (nazywany tak z powodu podobnej fryzury do tej, którą nosił Ruud Gullit) dołączył do nowej drużyny. O ile przez pół roku był ważną postacią zespołu i był członkiem podstawowej jedenastki, to druga część pobytu była znacznie mniej udana. Minut na boisku było coraz mniej, forma zaczęła spadać, a powołania do kadry przestały przychodzić. To wtedy nowy zawodnik GKS Tychy miał zacząć nadużywać alkoholu.

– Carlos pochodzi z biednej rodziny. Gdy podpisał kontrakt z Chivas, nie był na to gotowy. Zaczął nagle zarabiać duże pieniądze, był na ciągłym celowniku kibiców i opinii publicznej. Nie wytrzymał tej presji i coś w nim pękło – mówi dla „Nowego Info” Jose Andres Diaz Lopez, dziennikarz jednego z największych serwisów sportowych w Meksyku Mediotiempo.com.

W poszukiwaniu dawnej dyspozycji wrócił na stare śmieci, do Club Leon. W 17 meczach trafił jedną bramkę i dwukrotnie asystował. Już nie błyszczał w dziennikach sportowych, ale w prasie bulwarowej. Brukowce rozpisywały się o „przygodach” piłkarza, a wśród nich znalazło się spowodowanie wypadku po alkoholu czy plotki o kolejnych romansach. Mimo tego, pojawiła się konkretna propozycja transferowa.

Na Wyspy Brytyjskie ściągnął go ówczesny menedżer Glasgow Rangers Pedro Caixinha. Za 2,2 miliona funtów dołączył do szkockiej drużyny i mimo, że wciąż mówiło się o jego kłopotach z piciem, ten powoli zaczął się odbudowywać. Wkrótce portugalskiego szkoleniowca zwolniono, a jego następca Graeme Murty nie widział Carlosa w swoich planach. Wtedy pomocną dłoń ponownie wyciągnął Caixinha, który znalazł zatrudnienie w Cruz Azul – drużynie z ojczyzny Peny. Piłkarza wypożyczono na rok, ale już po sześciu miesiącach wyleciał stamtąd z hukiem. Powód? Słaba forma, ale przede wszystkim seria alkoholowych wybryków. Po tym pomocnik zgłosił się do ośrodka terapii uzależnień. Publicznie był się w pierś i wyznawał, że ma problem. Jednak jak informowało „Daily Record”, zawodnik po pewnym czasie wypisał się z niego na własne żądanie, twierdząc, że jest już czysty.

Jego reputacja w kraju drastycznie spadła. Jeszcze kilka lat temu, uważany za najgorętsze nazwisko na meksykańskim rynku został wybrany najlepszym piłkarzem ligi. Po serii wpadek niewiele klubów chciało ściągnąć go do siebie, wiedząc, że to proszenie się o kłopoty. Klubem ostatniej szansy okazała się Necaxa. Dziewięć meczów, zero goli i asyst oraz zerwanie umowy dwa miesiące przed terminowym zakończeniem wypożyczenia. Zdenerwowali się też Szkoci i włodarze Rangersów również rozwiązali kontrakt z zarabiającym 20 tysięcy funtów tygodniowo zawodnikiem.

Jako wolny gracz zawędrował do Europy. Zainteresowane nim miały być kluby z Turcji i Polski. Pod koniec stycznia Pena znalazł się na testach w drużynie Ryszarda Tarasiewicza, a w międzyczasie pojawił się temat Wisły Kraków. Okazało się, że za wszystkim stoją… pieniądze rządu Meksyku. Władze regionu Puebla chcą wykorzystać sport do celów promocyjnych, a nasz kraj jest jednym z tych, w których inwestorzy chcą rozpocząć europejską ofensywę marketingową. Rozmowy z krakowskim klubem zakończyły się fiaskiem, więc przedstawiciele z Meksyku skierowali się do Tychów.

– Naszym głównym celem jest zabezpieczenie interesów klubu. Rozmowy z przedstawicielami Puebli cały czas trwają. Delegacja z Meksyku zobaczyła na żywo mecz hokeistów GKS Tychy i wizytowała również Stadion Miejski. Ważnym krokiem było podpisanie przez prezydenta Tychów listu intencyjnego z władzami Puebli. Współpraca zakłada m.in. wzajemną promocję miast, stworzenie programu stypendiów, działania w obszarze turystyki i rozwój młodych talentów – mówi o potencjalnej umowie prezes spółki Tyski Sport Grzegorz Bednarski.

Bardzo prawdopodobne, że chodzi o podobną współpracę jak ta, która ma miejsce w Gdyni z miejscową Arką. Pod koniec 2018 r. miasto Chignahuapan podpisało umowę z trójmiejskim klubem, a logo miasta znajduje się na koszulkach zawodników. Wówczas również zaczęło się od transferu zawodnika z Meksyku. Były kadrowicz Enrique Esqueda trafił do ekipy Zbigniewa Smółki, jednak po pięciu miesiącach rozwiązano z nim kontrakt. Czy z Carlosem Peną będzie tak samo?

Wszystko zależy od samego zawodnika. – Carlosa można określić jako defensywno-ofensywnego pomocnika z dobrą techniką i precyzją zagrań. Ma dobry przegląd pola i wie co zrobić z piłką na boisku. Jest typowym pomocnikiem „box-to-box”. Ale miejmy nadzieję, że dla dobra jego i jego kariery, nie będzie królem żadnych dyskotek – komentuje dla naszego portalu meksykański żurnalista Diaz Lopez.

Klub i zawodnik podpisali kontrakt do czerwca 2020 r. z opcją przedłużenia o następny rok. Prezes GKS w oficjalnym komunikacie mówi, że umowę skonstruowano w sposób, by jak najbardziej ograniczyć ryzyko transferu. Z nieoficjalnych informacji, które uzyskaliśmy wynika, że pensja Peni opłacana będzie z budżetu promocyjnego regionu Puebla. Klubowa kasa więc nie ucierpi. Według meksykańskich mediów w kontrakcie jest natomiast klauzula, według której w przypadku dobrych występów w Fortuna 1. Lidze, GKS nie będzie robił przeszkód w odejściu piłkarza do wyższej ligi. W miarę pomyślności rozmów pomiędzy włodarzami Miasta Tychy a inwestorami może dojść też do kolejnych transferów meksykańskich piłkarzy. Klub nabiera jednak wody w usta i do zakończenia negocjacji nie chce komentować sprawy.

Czy Carlos Pena okaże się gwiazdą rozgrywek? O ile będzie potrafił zapanować nad sobą i powstrzymać się od różnych pokus, to wielce prawdopodobne. Niewątpliwie posiada ogromne jak na polskie warunki umiejętności. Potrafi grać w piłkę i jeśli tylko będzie chciał, może być kluczową postacią w zespole nie tylko Ryszarda Tarasiewicza, ale i całej ligi. To dla niego ostatnia szansa na udowodnienie sobie i kibicom, że jego kariera jeszcze trwa i nie przerodziła się jedynie w „przygodę z piłką”. GKS za to może znacznie więcej zyskać niż stracić. Czas pokaże czy zyskał.

Kamil HAJDUK

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj