O mundialu w Katarze opowiada tyszanin Aleksander Roj, dziennikarz sportowy

0
Pochodzący z Tychów Aleksander Roj pracuje na mundialu w Katarze jako dziennikarz TVP Sport
Reklama

– Wszystko tutaj pachnie nowością. Wysokie wieżowce robią wrażenie i jak to się mówi „czuć tu piniądz” – mówi tyszanin Aleksander Roj, reporter Telewizji Polskiej, który od początku turnieju pracuje przy mistrzostwach świata w Katarze. – Natomiast nie wszędzie Katar lśni. Są tu takie rejony, w których coś jest rozkopane, coś jest w budowie, a niektóre rzeczy dopiero powstają. Na przykład, udając się ze stadionu do metra, idziesz po piachu. Wiele rzeczy powstaje tu w zastraszającym tempie. Przy jednej z ulic stoją imponujące wieżowce. Tymczasem w kwietniu br., podczas losowania grup mundialu jeszcze ich nie było. Chodnik pod naszym hotelem powstał chyba w dwa dni.

Aleksander Roj w rozmowie z Kamilem Hajdukiem opowiada o tym jak rzeczywiście wyglądają mistrzostwa. Mówi o kibicach-przebierańcach, barakach dla kibiców, aplikacjach śledzących, świętowaniu w Dubaju, o tym czy na stadionach jest zimno i czy ceny zwalają z nóg.

Rozmawia: Kamil HAJDUK

Nowe Info: – Kiedy myśli o krajach zakochanych w piłce nożnej, to do głowy raczej nie przychodzi Katar. Jak wygląda atmosfera na turnieju?

– Generalnie, im bliżej stadionu jesteś, tym bardziej czujesz atmosferę mistrzostw. Bo są kibice, jest tłumnie, kolorowo i głośno. Najwięcej kolorytu dodają kibice z Argentyny, Meksyku i Brazylii. Jak pojawisz się na deptaku Corniche, jednym z głównych miejsc w Dosze, gdzie jest strefa kibiców i wspólne oglądanie meczów, to też można zaczerpnąć mundialowej atmosfery. Co prawda widoczne są na budynkach duże billboardy z piłkarzami, ale ogólnie nie ma tutaj futbolowej gorączki. Może tak to odczuwam, bo dziennikarze jeżdżą z meczu na mecz i nie mają kiedy smakować mundialowej otoczki.

– Katar jest specyficzny pod różnymi względami. Jedziesz sześciopasmową autostradą, a obok ciebie jest wyłącznie pustynia. Nie ma żadnego życia, nie mówiąc już o klimatach znanych z Polski, kiedy kibice masowo wieszali flagi na balkonach.

Reklama

– Katarczycy żyją tymi mistrzostwami?

– Ich drużyna szybko odpadła. Miałem przyjemność być na meczu Kataru z Holandią. Nie odczuwało się dominacji kibiców gospodarzy. Atmosferę „meczu gospodarzy” dało się poczuć, jak grała Argentyna, Meksyk, Brazylia, Maroko. Kiedy Tunezja grała z Francją, to Tunezyjczycy mieli przewagę na trybunach. Jeśli chodzi o Katar, to jest to raczej symboliczne kibicowanie, trochę sztuczne.

Autostrada przed meczem otwarcia mistrzostw Katar – Ekwador. Kibice katarscy jeździli na mecze głównie samochodami

– Katarczycy są gościnni?

– Są bardzo uprzejmi. W tym kraju żyją obywatele wielu państw. Na przykład wczoraj byliśmy na kebabie u Hindusa. Ludzie są tu bardzo pomocni. Ostatnio w windzie spotkałem obsługę hotelową i pytała mnie o wrażenia, czy czegoś dodatkowo nie potrzebuję. Chcą tu dbać o ciebie na każdym kroku. Pod tym względem nie można im nic zarzucić. Muszę przyznać, że wolontariusze także są świetnie zorganizowani. Nie ma sytuacji, że pytasz ich o coś i oni nie wiedzą. Zapadło mi w pamięć, jak kierują kibiców do metra. Opracowali system, w którym wskazują drogę… śpiewając.

– A ty jeździłeś metrem? Słyszałem, że jest mocno obciążone.

– Tutaj są trzy sposoby komunikacji. Samochodem, co dla nas jest najwygodniejsze z tego względu, że jako dziennikarze mamy specjalne przepustki wjazdowe na stadion. Po meczu wyjeżdżamy z obiektu dość szybko i unikamy korków (poza meczem Kataru, kiedy kibice gospodarzy też przyjeżdżali autami).

– Są też autobusy dla dziennikarzy… Jednak w pierwszych dwóch kolejkach fazy grupowej funkcjonowały one w ten sposób, że jak byłeś na meczu o godzinie 13.00, to po nim nie byłeś w stanie dotrzeć na spotkanie o 16.00, tylko dopiero na 19:00. Teraz, kiedy są dwie pory meczów dziennie, to spokojnie można jeździć busami.

Tłumy kibiców udają się ze stadionu do metra

– Transport numer trzy to właśnie metro. Areny mundialowe są bardzo dobrze skomunikowane z wyjątkiem Stadionu 974, który od stacji metra oddalony jest o 20 minut spaceru. I rzeczywiście musisz być cierpliwy, bo po meczu jest ogromna kolejka. Przez ponad pół godziny gigantyczny tłum falami wędrował w stronę metra. Jak jesteś na stacji, to też czekasz, bo nie wszyscy zmieszczą się do pociągu za jednym razem. No i też są ludzie, którzy kierują ruchem w metrze. To nie jest tak, że wszyscy idą na hura.

– Mówi się, że na organizację mistrzostw Katar przeznaczył rekordowe 220 miliardów dolarów. Czy na miejscu widać ten ogrom pieniędzy?

– Wszystko pachnie nowością. Wysokie wieżowce robią wrażenie i jak to się mówi „czuć tu piniądz”. Natomiast nie wszędzie Katar lśni. Są tu takie rejony, gdzie coś jest rozkopane, coś jest w budowie, a niektóre rzeczy dopiero powstają. Są tu takie rejony, w których coś jest rozkopane, coś jest w budowie, a niektóre rzeczy dopiero powstają. Na przykład, udając się ze stadionu do metra, idziesz po piachu. Wiele rzeczy powstaje tu w zastraszającym tempie. Przy jednej z ulic stoją imponujące wieżowce. Tymczasem w kwietniu br., podczas losowania grup mundialu jeszcze ich nie było. Chodnik pod naszym hotelem powstał chyba w dwa dni. Myślę, że gdybym teraz porobił zdjęcia kilku budującym się obiektom i porównał je z tym, jak będą wyglądać w dniu finału mistrzostw, to też bym ich nie poznał.

– Wspomniałeś o Stadionie 974, który jest zbudowany z kontenerów portowych, a po mistrzostwach ma zostać rozebrany. Czy widać, że jest to konstrukcja tymczasowa?

– Ta tymczasowość nie rzuca się w oczy. Czy łatwo go będzie rozebrać? Nie wiem, ale na pewno odczuwa się na nim większe dudnienie. Jak meksykańscy czy argentyńscy kibice zaczęli śpiewać i podskakiwać, to niemal czułem jakby stadion falował razem z nim. Ten stadion jest inny od pozostałych. No i nie ma na nim też klimatyzacji.

– Temperatury faktycznie są tak wysokie, że gdyby nie klimatyzacja na stadionach, to gra w piłkę byłaby męczarnią?

– Kiedy Polska grała z Arabią Saudyjską, było najcieplej od kiedy tu jestem. Temperatura dochodziła do 35 stopni Celsjusza. Jak weszliśmy na stadion, to klimatyzacja jeszcze nie działała. Mieliśmy wejście na żywo z Patrykiem Gańkiem i lał się z nas pot. Gdy została włączona, to mecz oglądało się w komfortowych warunkach.

Stadion Khalifa International w Ar-Rajjan

– Nie wiem, jak jest na murawie, bo Czesław Michniewicz przed mundialem mówił, że trzeba będzie się ciepło ubrać. Patrząc na trenera, jak jest ubrany podczas meczów (marynarka), to chyba rzeczywiście bywa chłodno. Natomiast jeśli chodzi o trybunę prasową, to temperatura jest idealna. Raz, jak byłem na stadionie w Lusajl, to zrobiło się na tyle chłodno, że ubrałem polar. Odczuwanie temperatury zależy od tego czy jesteś blisko dmucha. One działają naprawdę mocno i jest ich bardzo dużo. Klimatyzacja – nie tylko na stadionach – bywa zdradliwa. Kilku kolegów narzeka na przeziębienie, bo ta różnica temperatur na dworze i w pomieszczeniach jest duża.

– Krążą w sieci zdjęcia osiedli kontenerowych postawionych dla kibiców, którym brakło miejsca w hotelach. Oglądałeś te baraki z bliska?

– Ja ich nie widziałem, ale mój kolega robił reportaż o tym, jakie są w nich warunki i prawdą jest, że nie są wybitne. Jednak umówmy się, że kibice przyjeżdżający do Kataru na mundial chyba nie jadą tam leżeć w łóżku i oglądać telewizję, więc nie robiłbym z tego aż takiego zagadnienia.

– Natomiast jeśli chodzi o dziennikarzy, to jest taka ciekawostka. Przed mundialem rozmawiałem z jednym z kolegów, że ma zarezerwowany hotel, ale nie zbudowano do niego jeszcze ulicy. Nawet jeden ze stadionów powstał jako pierwszy, a dopiero później zbudowano wokół niego miasto (chodzi o Lusajl, przyp. red.). Wiele osób przylatuje też na mecze z Dubaju. Stamtąd są częste loty do Kataru. Rozmawiałem z niektórymi polskimi kibicami, którzy nawet cieszą się z takiego rozwiązania, bo w Dubaju mogą świętować – z naciskiem na „świętować” – w normalnych warunkach, bo wiadomo, że w Katarze alkoholu się nie dostanie, a tam można go spożywać.

Część ekipy TVP Sport, od lewej: Kazimierz Węgrzyn, Sebastian Mila, Dariusz Szpakowski i Aleksander Roj

– Faktycznie w Katarze nie kupisz alkoholu, nawet bocznymi kanałami?

– Przy stadionie masz opcje kupna piwa bezalkoholowego tej firmy, która pierwotnie miała sprzedawać również piwo alkoholowe. W sklepach nie ma możliwości kupienia alkoholu. Dziennikarze dostali propozycję złożenia wniosku, który upoważnia nas do tego, że za określoną kwotę możemy jakąś ilość alkoholu kupić. Można więc powiedzieć, że jeśli ktoś będzie bardzo chciał się napić, to da radę.

– Kibice przyjeżdżający do Kataru musieli zainstalować dwie aplikacje – Etheraz i Hayya, które zostały ocenione przez ekspertów jako aplikacje śledzące. Wy też musieliście je zainstalować?

– Tak, musieliśmy. Ta pierwsza służy do spraw związanych z nagłymi przypadkami, głównie związanych ze zdrowiem. Natomiast jeżeli chodzi o Hayya, to bez niej nigdzie się nie dostaniesz. Lecieliśmy z kibicem reprezentacji Polski i podpytałem go o różne rzeczy, to opowiadał, że żona miała lecieć z nim do Kataru, ale nie ma aplikacji Hayya, więc poleciała do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a on z synem wybierał się na mecz. Żeby posiadać bilet, to również musisz mieć tę aplikację.

– Dziennikarze potrzebowali jej do odbioru akredytacji. Inny przykład. Po przylocie dostawaliśmy dwie karty SIM od operatorów. Ja oczywiście chciałem się wycwanić, bo karta działała za darmo przez dwa czy trzy dni i po tym czasie zamierzałem skorzystać z tej drugiej karty, ale pojawił się komunikat, że mój numer aplikacji Hayya korzystał już z bezpłatnej karty. Jeśli chodzi o inwigilację, to też o tym czytałem i rozwiązałem to w ten sposób, że aplikacje mam na „wyczyszczonym” telefonie, który używam jako router do telefonu z którego korzystam.

– Jak wygląda sprawa z „kupionymi” kibicami, udającymi fanów poszczególnych drużyn?

– Takich osób jest bardzo dużo. Najbardziej w pamięć zapadła mi sytuacja po meczu z Argentyną. Patrzę… Idzie gość z charakterystyczną, ciemną karnacją, w koszulce Messiego i coś zaczął do mnie mówić. Wyszło z tej rozmowy, że jest z Bangladeszu. Akurat jeśli mówimy o Argentynie, to u nich większość stanowili naturalni kibice, ale u innych drużyn różnie to bywa.

– A wśród kibiców w biało-czerwonych koszulkach?

– Jest dużo takich „Polaków” i to widać. Nie bez powodu ten Hindus w koszulce Lewandowskiego zrobił taką furorę, choć on akurat najefektowniej się zaprezentował. Nie wiem też na jakiej zasadzie oni ich przydzielają do kibicowania poszczególnym ekipom. My się śmiejemy, że po prostu losują komu dziś będą kibicować. Jeden z moich kolegów zrobił takim „polskim” kibicom quiz z pytaniami: „Jakie miasto jest stolicą Polski?”, „Kto jest największym Polakiem?” i nie byli w stanie na nie odpowiedzieć. Więc są przebierańcy, widać ich na każdym kroku i to jest stały element tego mundialu, ale będąc na trybunach i słysząc rozśpiewany stadion, to nie zaprzątasz sobie tym głowy.

Aleksander Roj z Marcinem Żewłakowem, byłym reprezentantem Polski przed meczem Biało-Czerwonych z Argentyną

– Spacerując po mieście często spotykasz naszych rodaków?

– Nie. Nawet podczas meczu było ich mało. Na spotkaniu z Argentyną szukałem naszych w tłumie i to były epizodyczne widoki. No i nikt z tych, których pytałem nie zostawał na fazę pucharową.

– Masz informacje, ilu Polaków przyjechało do Kataru?

– Nieoficjalnie mówi się o pięciu tysiącach.

– Jak Katar stoi cenowo? Czy koszty życia potrafią zaboleć?

– Nie jest tak źle. Na przykład ceny zakupów wychodzą troszkę drożej niż w Polsce. Jak się uprzesz, to dwudaniowy obiad zjesz za 50 złotych. Jadłem bardzo dobry kebab za 12 riali czyli niecałe 15 złotych, więc sam widzisz, że nie życie tu nie daje jakoś bardzo po kieszeni. Głębiej trzeba sięgnąć do portfela, jeśli chcesz kupić oficjalne pamiątki FIFA z mistrzostw. Chociaż z drugiej strony kupiłem niedawno oryginalną koszulkę reprezentacji Maroka za 115 riali czyli 140 złotych.

– Cztery lata temu byłeś na mistrzostwach w Rosji. Jak byś porównał te dwie imprezy?

– Ciężko mi powiedzieć, bo w Rosji byłem trochę zabunkrowany w jednym miejscu i tak bardzo atmosfery nie poznałem. Z 2018 roku pamiętam sytuację po meczu Rosja – Hiszpania na Łużnikach, kiedy wychodziliśmy ze stadionu, to dookoła nas stał olbrzymi kordon milicji, który pilnował porządku. To zrobiło na mnie wrażenie. Tu takiego czegoś nie ma, jest duży luz i swoboda. Pogoda wbrew pozorom jest niemal taka sama, bo w Rosji też było bardzo ciepło. Jakichś znaczących różnic nie ma pod kątem organizacji. Jeśli chodzi o odbiór mistrzostw, to dużo się pisało i mówiło o łamaniu praw człowieka i jakim kosztem zostało to wszystko zbudowane, ale stało się tak, jak przewidywałem. Zaczął się mundial, to wszyscy mówią o piłce nożnej, a nie o tym jak to wyglądało od środka.

– W Polsce wytworzyły się dwa obozy – jedni doceniają trenera Czesława Michniewicza za wynik i osiągnięcie, którego w Polsce dawno nie było, a drudzy ganią i narzekają na brzydki styl. Gdzie ty się umiejscawiasz?

– Przede wszystkim nie podoba mi się takie biało-czarne podejście, charakterystyczne zresztą dla dzisiejszych czasów. Nie ma odcieni szarości, tylko musisz być zorientowany albo na jedną, albo na drugą stronę.

– Po naszym drugim meczu z Arabią Saudyjską otrzymałem pytanie czy Czesław Michniewicz zapewnił sobie posadę tylko na okres po mundialu. Nie rozumiem wyciągania wniosków w momencie, kiedy wszystko było jeszcze w grze. Osobiście jestem zaskoczony tym rozgoryczeniem naszym stylem gry. Szybko zapomnieliśmy jak się kończyły nasze poprzednie trzy mundiale, gdzie nie było ani stylu, ani wyniku. Teraz wynik jest lepszy, a narracja jest smutniejsza niż cztery lata temu, gdy odpadaliśmy po tragicznym meczu z reprezentacją Japonii.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj