Tychy: Co się działo w aquaparku po tym, jak zawyły tam syreny alarmowe

0
Ewakuacja w tyskim aquaparku; fot. 112Tychy.pl
Reklama

18 lutego w tyskim aquaparku zawyły syreny sygnalizujące pożar. Na terenie obiektu przebywało w tym czasie ok. 600 osób. Zarządzono ewakuację. Część klientów w strojach kąpielowych znalazła się poza budynkiem, cierpiąc z powodu zimna (wydano im koce termiczne), część utknęła przed bramkami wyjściowymi, bo pracownicy aquaparku skrupulatnie odbierali od nich opaski będące indywidualną  elektroniczną przepustką, upoważniającą do przebywania na terenie obiektu. Co tak właściwie wydarzyło się w tyskim aquaparku?

Wodny Park w Tychach objęty jest systemem sygnalizacji pożarowej. Oznacza to, że znajduje się pod stałą kontrolą strażaków. Jak informuje starszy kapitan Tomasz Kostyra, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Tychach, w sobotę 18 lutego o godz. 20.14 zadziałał system monitoringu pożarowego, sygnalizując pożar na terenie tyskiego aquaparku.

– Po takim alarmie strażacy zawsze wyjeżdżają z nastawieniem, że będą gasić pożar – mówi st. kpt. Kostyra. – W tym przypadku o godz. 20.15 do akcji wyruszyły cztery zastępy.

Pierwszy zastęp przyjechał na miejsce o godz. 20.21. Trwała ewakuacja zarządzona przez obsługę obiektu. Po około czterech dalszych minutach dowódca zastępów straży (który przejął dowodzenie z rąk cywilnych) stwierdził, że alarm jest fałszywy. Nie było ognia ani dymu. Ustalono, że doszło do awarii czujnika. W takich okolicznościach ok. godz. 20.30 strażacy zadecydowali o przerwaniu akcji ewakuacyjnej i zalecili, by wszyscy zgromadzili się w holu budynku.

Było to o tyle istotne, że po usłyszeniu alarmu część użytkowników ewakuowała się (zgodnie z procedurą) na zewnątrz. Mieli na sobie tylko stroje kąpielowe, a na dworze było zimno. Rozdano im koce termiczne (strażacy mówią: „folie życia”). St. kpt. Kostyra podkreśla, że wszystkie rozdane koce były własnością aquaparku; rozdawali je pracownicy (strażacy tylko sporadycznie, w razie potrzeby, włączali się w tę czynność).

Reklama

– Zakończenie działań i powrót zastępów do jednostki nastąpił o godz. 21.21 – informuje st. kpt. Kostyra. – Strażacy, zanim odjechali, bardzo dokładnie sprawdzili wszystkie pomieszczenia parku wodnego. Nie wykryto żadnego zagrożenia.

W mediach społecznościowych pojawiło się wiele relacji klientów aquaparku. Przede wszystkim wytykali złą organizacje, bałagan podczas ewakuacji. Szczególnie niezadowoleni byli klienci, którzy utknęli przed bramkami wyjściowymi. Powstał tam tłok, bo pracownicy żądali oddania tzw. transponderów, czyli indywidualnych przepustek elektronicznych zakładanych na rękę (dlatego nazywanych „zegarkami”), które rejestrują, jak długo klient przebywał w aquaparku (czy nie przekroczył opłaconego limitu czasu). Kolejka była tak wielka, że obejmowała nawet ludzi stojących na schodach. Były informacje o przełamaniu barierek, żądaniu przez klientów zwrotu pieniędzy za niewykorzystany czas, poczuciu zagrożenia.

Oto fragment jednego z postów (źródło: wykop.pl): Około godziny 20:15 na basenie zaczęły wyć syreny. Przez pierwsze 4-5 minut nikt nic nie wiedział, żaden z ratowników nie wiedział co się dzieje. Ludzie zaczęli się niepokoić, część zaczęła kierować się w stronę szatni. Po chwili ratownik nakazał wszystkim wyjść z basenu (przypominam że byliśmy na zewnętrznych basenach, gdzie temperatura powietrza wynosiła 6 stopni!), a po protestach ludzi, że nie będą marznąć nakazał z powrotem wejść do budynku i kierować się do szatni (!). Ludzie początkowo podejrzewali, że pewnie jakiś fałszywy alarm i raczej nie było im spieszno. […] Ale to co działo się w dalszej części przechodzi wszelkie pojęcie. Wszyscy ludzie (a było ich kilkaset), którzy wcześniej skierowali się do wyjścia przez szatnie zostali skumulowani przed bramkami i zaczęli być rozliczani ze swoich zegarków!!! Kilkaset osób stało w kolejce i czekało, aż dwie babeczki na kasach rozliczą kilkaset zegarków. Przypominam, że cały czas wyły syreny, na zewnątrz było kilka wozów strażackich, ogólnie panowała bardzo napięta atmosfera”.

„Nowe Info” poprosiło o wyjaśnienia Michała Pawlaka, rzecznika prasowego Wodnego Parku Tychy. Usłyszeliśmy, że po aktywowaniu się czujnika ppoż. w pomieszczeniu technicznym system zadziałał prawidłowo. Rozległ się dźwięk syreny. Przede wszystkim jednak natychmiast automatycznie otworzyły się wszystkie bramki i przejścia. Procedura ewakuacji wymaga, by użytkownicy jak najszybciej opuścili budynek.

W tym czasie, jak słyszymy od rzecznika, w aquaparku było ok. 600 osób. Większość z nich skierowana została na zewnątrz budynku. Wśród ewakuowanych byli ludzie tylko w strojach kąpielowych, a na dworze było zimno. Rozdano im ok. 100 koców termicznych. Po odwołaniu alarmu (tj. ok. godz. 20.30) ewakuowani mogli wrócić do holu budynku, gdzie było cieplej. Podawano komunikat, że obiekt jest bezpieczny.

– Kilkadziesiąt osób przebywających w aquaparku zlekceważyło dźwięk alarmu i komunikaty podawane przez głośnik o konieczności jak najszybszej ewakuacji – mówi Michał Pawlak. – Osoby te nie słuchały również pracowników kierujących ich do wyjść ewakuacyjnych. Wbrew procedurom poszły do szatni, aby się przebrać i zabrać swoje rzeczy (odmowę ewakuacji część z nich motywowała troską o rzeczy osobiste pozostawione w szatni). Gdy alarm został odwołany, a więc obiekt przeszedł na normalne funkcjonowanie, nasi klienci zaczęli wychodzić z szatni, kierując się do bramek. Pracownicy prosili ich o oddanie transponderów.

Nie chodziło o zapłatę, jak słyszymy od rzecznika Wodnego Parku Tychy, bo tę pobiera się z góry, ale o ustalenie, ile osób po odwołaniu alarmu i przerwanej ewakuacji znajduje się jeszcze na terenie obiektu (po odwołaniu alarmu część osób wróciła do basenów).

– To była dla nas duża nauczka – komentuje wydarzenia z 18 lutego Michał Pawlak. – Oczywiście systematycznie przeprowadzamy testy ppoż., ale trudno to porównać z alarmem, który uruchomił się w sobotę. Akcja została przeprowadzona na tyle sprawnie, że nic się nikomu nie stało. Obiekt jest bezpieczny. Za czas alarmu (po udokumentowaniu swojej obecności w tyskim parku wodnym w tym okresie) będą zwracane pieniądze.

ZB

Wodny Park Tychy publicznie przyznał się do winy i okazał skruchę

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj