Zmarł Andrzej Rozpłochowski, legenda śląskiej opozycji w czasach PRL-u. Przypominamy jego opowieść o „prawdziwej historii Solidarności”

0
Reklama

Nie ma dobrego zdania (bardzo delikatnie rzecz ujmując) o Lechu Wałęsie ani Władysławie Frasyniuku. Opowiada o „prawdziwej historii Solidarności”. W piątek, 23 lutego 2018 r., w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego w Pszczynie odbyło się spotkanie z Andrzejem Rozpłochowskim, przywódcą strajku w sierpniu 1980 r. w ówczesnej Hucie Katowice.

Andrzej Rozpłochowski w sierpniu 1980 r. pracował jako maszynista lokomotyw spalinowych w Hucie Katowice, największym zakładzie produkcyjnym w PRL-u. Średnia wieku pracowników – 30 lat. 29 sierpnia 1980 r. zaczął się tam strajk.

– Do niego ludzie dojrzewali. Ale wtedy zobaczyłem, że te wydarzenia są chyba inspirowane – powiedział na początku spotkania w Pszczynie. Jak tłumaczył działacz „Solidarności”, pewna grupa komunistycznych elit planowała zmiany personalne i polityczne w obozie socjalistycznym, bo czuła, że nadchodzi ich koniec.

Według Rozpłochowskiego strajkujących w Hucie Katowice

traktowano inaczej

niż protestujących na przykład w Gdańsku. Nie chciała długo przyjechać Komisja Rządowa, by negocjować postulaty, tego strajku też nie nagłaśniano. Działo się tak dlatego, że w Hucie Katowice Rozpłochowski i jego kolega Jacek Jagiełka doprowadzili do usunięcia „podstawionego” przywódcy strajku, który chciał współpracować z władzami zamiast przedstawiać postulaty robotników.

Reklama
Andrzej Rozpłochowski (stoi pierwszy z lewej) podczas spotkania w Pszczynie, 23.02.2018 r.; fot. Renata Botor

Zerwano więc rozmowy, a w nocy z 30 na 31 sierpnia wymieniono przywódców, wcześniej przekonawszy ludzi, że mają dążyć do założenia wolnych związków zawodowych, które będą bronić pracowników. Przywództwo komitetu strajkowego zaproponowano Rozpłochowskiemu i Jagiełce.

Komisja Rządowa zechciała ze strajkującymi w HK rozmawiać dopiero 11 września. W mediach o tym porozumieniu jednak nie mówiono. Jak tłumaczył Rozpłochowski, wtedy pompowano już tylko jedno: Lech Wałęsa, Stocznia Gdańska, Porozumienie Gdańskie. O szczecińskim porozumieniu było trochę mniej, o jastrzębskim jeszcze mniej, o tym w Hucie Katowice wcale. Zdaniem dawnego działacza – tak to było przygotowane, „TW Bolek był doskonale przygotowany do roli”.

Zanim więcej o Lechu Wałęsie, na spotkaniu w Pszczynie wcześniej można było usłyszeć o innym działaczu – Władysławie Frasyniuku. Był równy rangą Rozpłochowskiemu. – Ale nie był ani przywódcą strajku, ani nie podpisał żadnego porozumienia. Dopiero potem

został wylansowany

– powiedział Rozpłochowski. Zdaniem działacza należy przyjrzeć się Frasyniukowi głębiej, na przykład przeczytać wspomnienia człowieka, który siedział z nim w jednej celi w stanie wojennym (miał zacząć namawiać tego z celi do współpracy z władzami PRL, przedstawiać wizje, że będzie porozumienie).

O Wałęsie: – Wszyscy wiemy, że był TW Bolkiem. Skala nikczemności tego pana mnie przeraża i poraża. Ja już w 1981 r. w marcu byłem przekonany, że ten człowiek jest

dziwny i podejrzany.

Oczywiście nie miałem pojęcia, że jest jakimś agentem. Ale ten człowiek już mi wtedy nie pasował.

Rozpłochowski przytoczył tytuł swojej książki „Postawią ci szubienicę…”. Jak wyjaśniał, to fragment słów, którymi Lech Wałęsa zwrócił się do niego w marcu 1981 r., kiedy zaistniał bardzo dramatyczny zwrot w relacjach pomiędzy „Solidarnością” a władzami PRL. Przywódcy „Solidarności” regionu bydgoskiego zostali zaatakowani i pobici na oficjalnej sesji władz wojewódzkich w Bydgoszczy. Zostali zaproszeni, zrobiono prowokację, pobito ich. To był szok, wstrząs. Według Rozpłochowskiego była to prowokacja, by sprawdzić, czy Polacy są zdolni bronić swojej suwerenności.

Przywódcy „Solidarności” (w tym Rozpłochowski) chcieli w trybie pilnym zwołać zebranie władz krajowych „S” i zastanowić się, co dalej, by przygotować się do jakiejś obrony. Kluczową postacią – zdaniem Rozpłochowskiego – która powinna dążyć do takiego spotkania, powinien być Lech Wałęsa. – A Lech Wałęsa robił wszystko, aby do takiego spotkania nie doszło – uważa Rozpłochowski.

Działacz przytoczył swą rozmowę telefoniczną z Wałęsą w tej sprawie, w której w pewnym momencie miał usłyszeć, jak rozwścieczony Wałęsa mówi, że ma mu nie podskakiwać, bo przyjedzie na Śląsk, zwoła wiec „Solidarności” Śląska na stadionie w Chorzowie. – I te tysiące ludzi, które przyjdą – zobaczysz – tobie postawią szubienicę, a mi tron. Ciebie powieszą, a mnie będą wielbili – relacjonował Rozpłochowski, dodając, że bardzo ostro Wałęsie odpowiedział, na co usłyszał już słodkim głosem: „No dobrze, dobrze. Ja tylko żartowałem”. Zdaniem Rozpłochowskiego to cecha tchórza, który w obliczu ludzi zdecydowanych się wycofuje. „Ja w tym momencie wiedziałem, że Lech Wałęsa jest trefny”.

Andrzej Rozpłochowski (w środku); fot. ZB

Zapowiadane spotkanie władz krajowych „S” się odbyło, ale – zdaniem Rozpłochowskiego – były próby rozwadniania sytuacji, nie doszło nawet do strajku ostrzegawczego, a Andrzeja Gwiazdę wmanewrowano w odczytanie przed kamerami komunikatu o odwołaniu strajku. Według byłego działacza „Solidarność” była do marca 1981 ciągle w ofensywie, potem zaś to się zmieniło.

Rozpłochowski opowiadał też, jak stał się osobą, którą chciano za wszelką cenę zniszczyć. – Byłem coraz bardziej atakowany, niszczony przez tak zwanych nieznanych sprawców. Mnie to nie ruszało, ale krzywdziło moich rodziców, moją rodzinę i odbierało mi dobre imię – opowiadał. W ulotkach rozsiewanych po ulicach Śląska i Zagłębia, w szafkach pracowniczych, rozsyłanych listach robiono z niego złodzieja, dziwkarza, nieudacznika. – Spreparowano serię około

10 fotomontaży pornograficznych

i w olbrzymich nakładach rozsyłano je pocztą lub gdzieś rozrzucano na terenie Śląska i Zagłębia. Wobec żadnego innego działacza „Solidarności” tego nie robiono. Wobec mnie tak. Zwłaszcza wtedy, gdy mnie Wałęsa tak atakował – mówił Rozpłochowski.

Gdy pojechał odwiedzić poważnie chorą mamę, ta zaczęła płakać. Na stole leżały zdjęcia – te fotomontaże przysłali jej do domu, a na odwrocie jednego napisano na maszynie: „Widzisz ty stara k…, jakiego sk… wychowałaś. Pewnie sama jesteś nie lepsza k…”.

Przegrał wybory, nie został szefem regionu, ale został wybrany na delegata na zjazd krajowy Solidarności. Był członkiem władz krajowych „S” i tak go zastał stan wojenny.

– Lech Wałęsa nie przeskoczył płotu, nie założył „Solidarności”. To jest mit,

wielkie kłamstwo.

„Solidarność” narodziła się 17 września 1980 r. na ogólnopolskim spotkaniu kilkudziesięciu środowisk – można było usłyszeć w Pszczynie. Według działacza w Gdańsku były zachodnie media i komuniści zrobili taką mekkę, bo był tam TW Bolek lansowany na bohatera. Jego zdaniem też ani z porozumienia gdańskiego, szczecińskiego, jastrzębskiego nie wynikało, że ludzie strajkujący mają w Polsce prawo do tworzenia jednej ogólnopolskiej organizacji wolnych związków pod jednym krajowym przywództwem (będzie miała większą siłę niż rozproszone lokalne organizacje).

Jak mówił Rozpłochowski, jest za to dokument z apelem z Huty Katowice do ludzi pracy w całej Polsce podpisanym na 10-11 dni przed narodzinami „S” w Gdańsku. To apel o tworzenie jednej ogólnopolskiej organizacji. Wałęsa był przeciw, inni też, ale większość ludzi przybyłych z kraju tego chciała. I  wtedy mniejszość, zwłaszcza Gdańsk, się zgodziła. – Taka jest prawdziwa historia „Solidarności” – podsumował dawny działacz.

– Można więc powiedzieć, że my, na Śląsku i Zagłębiu, mamy wielkie prawo do bycia dumnymi, że tu się działa prawdziwa historia „Solidarności”. Gdyby nie nasza postawa w Hucie Katowice, „Solidarności” prawdopodobnie by nie było – przekonywał Rozpłochowski.

Opowiedział też o stanie wojennym. 13 grudnia 1981 został aresztowany, przewieziony do KW MO w Katowicach,

wrzucony do celi pod ziemią.

W połowie lutego 1982 r. przewieziono go do więzienia w  Zabrzu Zaborzu, był też internowany w  Uhercach w Bieszczadach. Potem stanął przed prokuratorem, który oskarżył go o zbrodnię udziału w spisku mającym na celu obalenie przemocą ustroju PRL i osłabianie jego siły obronnej. Trafił do aresztu śledczego MSW na Mokotowie w Warszawie. Dopiero na mocy drugiej amnestii uwolniono go warunkowo w pierwszych dniach sierpnia 1984 r.

Jak mówił, nagłaśniano tylko nazwiska Wałęsy, Frasyniuka, Michnika. Po latach w IPN przeczytał, że gdy opuścił więzienie, przyszła decyzja z Warszawy do władz Śląska, żeby Rozpłochowskiego nie dotykać, nie wzywać. Cokolwiek by nie robił, tylko ewidencjonować. – I zakończono to: Aby nie nagłaśniać mojego nazwiska – cytował A. Rozpłochowski.

Zdaniem tego działacza tak dochodzimy do kulis Okrągłego Stołu. – Ja mogłem negocjować z komunistami tylko w warunkach ich kapitulacji, nigdy dzielenia się z nimi władzą, stając się beneficjentem materialnym III RP. Ja byłem więc do odstrzału. Tak to się robiło – powiedział w Pszczynie.

Wyjechał do Stanów Zjednoczonych ze względu na chorą żonę. 22 lata tam mieszkali, 8 lat temu wrócili do Polski. Wśród pytań zadanych w pszczyńskiej sali było jedno: skoro dawni działacze już w  tamtych czasach wiedzieli o Wałęsie, dlaczego nic z tą wiedzą nie robili? Jak można było usłyszeć w odpowiedzi, nie było wówczas dowodów, poza tym Wałęsa miał za sobą tłumy, które mu ufały. Jak ktoś dodał, w tamtym czasie jednym tchem wymieniano: Wojtyła, Wyszyński, Wałęsa.

Spotkanie w Pszczynie zostało zorganizowane przez Stowarzyszenie Polskich Chrześcijańskich Demokratów. Prowadził je Jan Lipniak. Przyszło ponad 20 osób – głównie starsi ludzie, choć były też dwie licealistki (wcześniej spotkania odbyły się w dwóch pszczyńskich szkołach – I LO im. Bolesława Chrobrego oraz Powiatowym Zespole Szkół nr 2).

(reb)

Artykuł ukazał się w dwutygodniku „Nowe Info” nr 5 z 6 marca 2018 r.

PS. Andrzej Rozpłochowski zmarł 20 grudnia 2021 r. Zakażony był koronawirusem. Miał 71 lat.

Tekst chroniony prawa autorskimi. Kopiowanie (również fragmentów) bez zgody redakcji zabronione.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj