Proces dyrektora MOPS-u w Bieruniu. „Tańczenie” wokół radnego i inne dziwne przypadki

0
14 stycznia zeznania rozpoczęła N. R. - piąta z poszkodowanych kobiet; fot. J. Jędrysik
Reklama

We piątek 14 stycznia w Sądzie Rejonowym w Tychach (Wydział Karny) odbyła się kolejna rozprawa, w której na ławie oskarżonych zasiada Piotr Ć., dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Prokuratura zarzuca mu m.in., że w latach 2016–2019 psychicznie znęcał się nad podwładnymi i naruszał ich prawa pracownicze. Podczas rozprawy z 14.01 sędzia odrzuciła wniosek oskarżenia dotyczący m.in. zawieszenia Piotra Ć. w obowiązkach dyrektora MOPS-u do czasu zakończenia procesu. Ponadto zeznania rozpoczęła składać N. R. – piąta z poszkodowanych pracownic.

Wniosek z 7.12.2021 r., złożony przez pełnomocnik poszkodowanych pracownic, dotyczył zawieszenia oskarżonego Piotra Ć. w obowiązkach dyrektora MOPS-u w Bieruniu do końca procesu sądowego. Chodziło również o dokonanie zabezpieczenia na majątku oskarżonego (konta bankowe, nieruchomości) do wysokości 300 tys. zł, celem wypłaty przyszłych zadośćuczynień finansowych wobec poszkodowanych (we wniosku wnioskowano o sumy w wysokości 50 tys. zł i 70 tys. zł).

Dyrektor i podwładni, czyli dyskomfort dla świadków

Podczas rozprawy adwokat poszkodowanych pracownic uzasadniała wniosek m.in. orzecznictwem Sądu Najwyższego, wedle którego, jeśli oskarżonym jest przełożony, a poszkodowanymi czy świadkami podwładni, to bezwzględnie należy zawiesić szefa w obowiązkach. Chodzi w tym przypadku o dbałość o właściwy przebieg postępowania sądowego. – Przecież oskarżony jest przełożonym wielu świadków, którzy będą zeznawać na tej sali. Oni pytają, jak mają stanąć przed sądem i swobodnie mówić, skoro oskarżony ma wpływ na ich zawodową przyszłość, wynagrodzenie, urlopy i L4? To potężny dyskomfort dla tych ludzi. Fakt, że oskarżony nie jest zawieszony w obowiązkach bezsprzecznie powoduje, że prawidłowy tok postępowania jest zagrożony – mówiła adwokat poszkodowanych pracownic.

Nawiązując do pisma pełnomocniczki Piotra Ć., w którym domagała się ona odrzucenia przez sąd wniosku, adwokat poszkodowanych zaznaczyła, że twierdzenie, iż przez zawieszenie w obowiązkach dyrektor utraci środki do życia nie jest do końca prawdą. – To postępowanie karne. Oskarżony może wnioskować o uniewinnienie, a nie o litość. Zresztą zgodnie z etyką, sam powinien usunąć w cień.

Adwokat poszkodowanych uzasadnia wniosek o zawieszenie dyrektora MOPS-u w obowiązkach służbowych; fot. J. Jędrysik

Chęć pogrążenia i represji

Adwokat dyrektora MOPS-u, w piśmie z 10.01.2022 r., odczytanym przez sędzinę na ostatniej rozprawie, określiła wniosek oskarżenia za bezzasadny. – Ma on na celu jedynie pogrążenie oskarżonego, a pozbawienie go wynagrodzenia (poprzez zawieszenie w obowiązkach) ma charakter represyjny. – Pełnienie funkcji dyrektora przez mojego klienta nie ma realnego wpływu na proces. Dwie z poszkodowanych już nie pracują w MOPS-ie, kolejna przebywa na macierzyńskim, a kolejne dwie pozostają pod ochroną związkową. Oskarżony nie wpływa na podwładnych w kontekście ich przyszłych zeznań jako świadków. Robią to natomiast poszkodowane: I. G. oraz S. S., na co przedstawimy dowody – mówiła adwokat Piotra Ć.

Reklama

Pełnomocniczka oskarżonego stwierdziła, że I. G. oraz S. S. musiały informować pozostałych pracowników MOPS-u, że jest złożony wniosek o zawieszenie dyrektora, bo nie był on upubliczniany do tej pory w prasie, a „cały ośrodek aż huczy” o tej sprawie. – Informacja ze wczoraj (13 stycznia br. – przyp. red.). I. G. chodziła po ośrodku mówiąc, że wróci z rozprawy z dobrą nowiną o zawieszeniu dyrektora – mówiła adwokat Piotra Ć. – To kłamstwo! – zareagowała poszkodowana I. G.

Wysoce uprawdopodobnione popełnienie czynów

Sędzia przychyliła się do stanowiska adwokat oskarżonego i uznała za bezzasadny wniosek o zawieszenie dyrektora w obowiązkach i dokonania zabezpieczenia na jego majątku. W ocenie sądu brak podstaw do tak radykalnych działań. W sprawie bowiem istnieje już dobrze zabezpieczony materiał dowodowy (w postępowaniu prokuratorskim przesłuchano 100 świadków.), który wysoce uprawdopodabnia popełnienie czynów przez oskarżonego. Ponadto proces przebiega sprawnie. Oskarżony go nie utrudnia. Stawia się na każdej rozprawie.

Podczas rozprawy w dniu 14 stycznia zakończyła swoje zeznania czwarta z poszkodowanych – A. B. Odpowiadała ona jeszcze na pytania adwokat oskarżonego. Następnie oświadczenie odnośnie zeznań A. B. złożył Piotr Ć. (składa je po zakończeniu wystąpień każdej z poszkodowanych pracownic).

Oskarżony zaprzeczył, że polecił A. B. myć toalety i malować ściany w pomieszczeniach MOPS-u. Absurdem nazwał zeznanie, wedle którego miał zabraniać A. B. pić zbyt dużo wody czy herbaty, co miało narażać MOPS na koszty. Na imprezy organizowane przez pracowników nie wpraszał się, ale był na nie zapraszany.

Polecenia ani prośby burmistrza nie było

Piotr Ć. zaprzeczył także, że na polecenie czy też na prośbę burmistrza Bierunia Krystiana Grzesicy kazał A. B. pisać notatkę, która miała być podkładką do zwolnienia poprzedniej dyrektor MOPS-u przez burmistrza. Oskarżony nikomu takiej notatki nie przekazywał, nie ma też wiedzy, aby ktoś ją sporządził.

Oskarżony składa oświadczenie w sprawie zeznań A. B.; fot. J. Jędrysik

Według Piotra Ć. nie jest prawdą, że kontrolował on pracowników przebywających na L4 (czy nie opuszczają miejsca zamieszkania) poprzez obserwację przez okna czy też wyjazdy samochodem do ich domów.

A. B., według dyrektora, nie miała powodu do stresu, kiedy pojawiła się w ośrodku, aby omówić swój powrót do pracy po pierwszym urlopie macierzyńskim. – Rozmowa odbywała się w obecności kadrowej. Przebiegała w miłej atmosferze. A. B. pokazywała nawet zdjęcia z postępów budowy jej domu. Kłamstwem jest, że mówiłem jej, żeby uważała na to, co będzie zeznawać na policji – mówił oskarżony.

Dyrektor MOPS-u oświadczył, że jego relacje z A. B. były dobre. Cenił ją i nadal ceni za pracowitość. – Nigdy nie wytykałem jej błędów, nie doprowadzałem do płaczu, nie krytykowałem wyglądu zewnętrznego. Gdybym miał do niej zastrzeżenia, to nie przedłużyłbym jej umowy na czas nieokreślony – mówił Piotr Ć.

Dyrektor MOPS-u stwierdził, że A. B. przed sądem przytaczała okoliczności zasłyszane od innych poszkodowanych, bo sama od ponad trzech latach przebywa na urlopie macierzyńskim i nie ma własnych informacji.

Tańczenie” wokół radnego Jureckiego

14 stycznia zeznania rozpoczęła piąta z poszkodowanych kobiet – N. R. Pracowała w bieruńskim MOPS-ie w latach 2016-2017 jako wychowawca świetlicy, a potem jako asystent rodziny. – Byłam szczęśliwa, że dostałam tę pracę, bo była blisko domu, a wtedy zależało mi na tym, ponieważ ktoś z rodziny był chory. Euforia jednak nie trwała długo. Szybko przekonałam się jaka atmosfera panuje w zakładzie i jak zachowuje się dyrektor – mówiła N. R.

– Pierwsza rzecz, o której chciałam powiedzieć dotyczy tego, jak dyrektor MOPS-u zachowywał się wobec radnego miejskiego Stanisława Jureckiego. Oskarżony lubił przypodobać się radnemu. „Tańczył” wokół niego, otwierał mu drzwi. Ciągle tylko „Stasiu, Stasiu”… Nie zachowywał się jak dyrektor, ale jak podwładny radnego Jureckiego. To było niesmaczne – mówiła poszkodowana.

Pracownice MOPS- obsługiwały festyn country

N. R. opowiedziała jak na polecenie dyrektora pracownice świetlicy zaangażowane zostały w przygotowania festynu w stylu country, który organizował radny Stanisław Jurecki. Kobiety nie tylko musiały wykonać ozdoby na tę imprezę z materiałów będących własnością MOPS-u, ale także obsługiwać ją za darmo.

– Dziewczyny starały się, aby dyrektor im zapłacił za pracę po godzinach albo żeby mogły w zamian odebrać nadgodziny, ale nie wiem czy do tego doszło – mówiła N. R. Była pracownica MOPS-u zeznała, że przypadków wykorzystywania pracowników i materiałów MOPS-u do organizowania imprez radnego było więcej. – Byłam zdziwiona, bo myślałam, że w budżetówce (gdzie obraca się pieniędzmi podatników – przyp. red.) postępowanie kierownictwa musi być przejrzyste, a prawo stosowane do bólu – dodała N. R.

To ją zmiażdżyło

N. R. zeznała, że dyrektor miał w zwyczaju krzyczeć na korytarzu, a świadkami tego mogli być podopieczni MOPS-u. – Słyszałam np. „Co to jest! Jak G. zarządza ludźmi!”. Kiedyś wołał „gdzie jest S., gdzie jest S?”. Kiedy ta pracownica przyszła okazało się, że dyrektor chce, aby zawiozła go jej samochodem do sklepu, bo miał zamiar kupić sobie koszulę.

N. R. potwierdziła zeznania innych poszkodowanych pracownic, które mówiły o wykorzystywaniu ich samochodów do podwożenia dyrektora w różne miejsca. Według N. R. to nigdy nie były prośby, tylko polecenia – „za pół godziny jedziemy”. – Jako asystent rodziny miałam ryczałt na paliwo, ale żeby dojeżdżać do rodzin, którymi się opiekowałam, a nie żeby wozić dyrektora.

– Zmiażdżyło mnie jako człowieka wydarzenie z sali konferencyjnej ośrodka, kiedy dyrektor odczytywał listy od naszych podopiecznych i je wyśmiewał. Zrobił sobie też zdjęcie na schodach jednego z biednych domów należących do naszego podopiecznego. To zdjęcie krążyło potem jako mem, a dyrektor jest na nim zadowolony – zeznała poszkodowana.

Niechęć do kuratora sądowego

Dla N. R. było niezrozumiałe, że dyrektor darzył niechęcią kurator sądową i że była ona przez niego niemile widziana w ośrodku. Dla zeznającej było bowiem oczywiste, że MOPS musi współpracować z taką osobą dla dobra rodzin, które są pod opieką ośrodka. Poszkodowana jako asystent rodziny i kurator społeczny obserwowała to zjawisko i była nim zbulwersowana. Jak zeznała, podobno dyrektor też był kiedyś kuratorem, ale został zwolniony z tej funkcji za niewłaściwe zachowanie.

N. R. znaczyła, że inna poszkodowana I. G. była swoistym murem, broniącym pracowników przed dyrektorem. – Mówiąc potocznie – miała jaja. Znała się na przepisach i potrafiła doradzić nam, jak mamy postąpić. Widziałam, że często płakała. Pokazywała mi swoje chore ręce (I. G. zeznała, że na stres w pracy jej organizm zareagował alergią – przyp. red.).

Kara zbiorowa za narkotyki w Powiatowym Zespole Szkół

N. R. opowiedziała dlaczego ostatecznie zwolniła się z bieruńskiego MOPS-u. – Zajmowałam się dysfunkcyjną rodziną, w której matka wychowywała nastolatka. Chłopak był uczniem Powiatowego Zespołu Szkół w Bieruniu. Od matki dowiedziałam się, że jej syn został zawieszony w prawach ucznia i otrzymał naganę. Powodem miało być posiadanie przez niego narkotyków na szkolnych praktykach. Jednak w protokole policyjnym widniała informacja, że u tego ucznia nie znaleziono narkotyków. Chciałam sprawę dokładnie wyjaśnić we współpracy ze szkołą. Taki był mój obowiązek. Rozmawiałam z pedagog w PZS w Bieruniu. Powiedziała mi, że w tej sprawie zastosowano… karę zbiorową.

Presja przeprosin pani pedagog

– Jeszcze nie dojechałam ze szkoły do MOPS-u, a przez telefon usłyszałam, że mam wrócić i przeprosić panią pedagog. Pomyślałam, że to nieporozumienie i wszystko wyjaśnię w pracy. Przecież mamy działać na rzecz dobra dziecka i naszych rodzin. To wartość nadrzędna. Ale w MOPS-ie nikt mnie nie słuchał. Poprosiłam o konfrontację z panią pedagog z PZS. Nie doszło do niej.

Dyrektor ciągle nalegał, że mam ją przeprosić, bo jak nie to… (i tu się miałam domyśleć co). Dyrektor potrafił – nie patrząc mi twarz – rzucić „przeprosiłaś”? Był nawet w stanie ustalić w PZS – bez mojej wiedzy – datę i godzinę – moich przeprosin w szkole. Czułam się zaszczuta. Kilka dni po tym zdarzeniu dyrektor wysłał do PZS inną pracownicę (jako świadka?) i mnie również kazał tam pojechać, żebym przeprosiła pedagog. Wtedy podjęłam decyzję, że odchodzę z tej pracy. Miałam wtedy chore dziecko… Takiej presji nikomu nie życzę. Usłyszałam jeszcze od oskarżonego, że on nigdy nie będzie bronił żadnego pracownika, bo dla niego najważniejsze jest co o nim myślą na zewnątrz.

Burmistrz i dyrektor jej to wytykają

– To, że pięć lat nie pracuję w MOPS-ie nie oznacza, że w związku z całą tą sytuacją nie dotyka mnie ostracyzm w lokalnej społeczności – mówiła N. R. – Jeszcze jako pracownica ośrodka codziennie rozmawiałam z jedną z koleżanek. Ostrzegała mnie wielokrotnie przed dyrektorem, że jest manipulantem i żebym uważała. Ostatnio spotkałam ją w sklepie i udawała, że mnie nie zna. Inny przykład… To radna miejska Maria Sitko poinformowała mnie o wolnym etacie w MOPS-ie. Później powiedziała mojemu mężowi, iż żałuje – po pierwsze, że mnie zna, a po drugie – że poleciła mi tę pracę. Twierdziła, że burmistrz Grzesica i dyrektor MOPS-u jej to teraz wytykają.

Sędzina wyznaczyła kolejne rozprawy na 4 i 22 marca br.

Jarosław JĘDRYSIK, prawa autorskie zastrzeżone. Kopiowanie, także fragmentów, bez zgody autora zabronione.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj