Odpowiednie służby powinny już chyba ogłosić stan epidemii głupoty w strefie wiaduktu kolejowego nad ul. Glinczańską w Tychach. Wbrew wyraźnym oznaczeniom, kolejny kierowca za wysokiego samochodu dostawczego próbował tędy przejechać. Z opłakanym skutkiem.
Trudno wytłumaczyć zjawisko obserwowane od dłuższego czasu przy wiadukcie kolejowym nad ul. Glinczańską w Tychach. Znaki wyraźnie wskazują, że przez tunel (nad nim znajdują się tory kolejowe) nie przejedzie żadne auto o wysokości większej niż 2,4 m. Na wypadek gdyby kierowa nie znał znaków drogowych, albo w nie nie wierzył, przed wjazdem do tunelu zamontowano bramownicę, czyli specjalne urządzenie, o które zahaczy kierowca zbyt dużego auta. Nic to. Co jakiś czas kierowcy samochodów wyższych niż 2,4 m próbują szczęścia, testując prawdziwość znaków drogowych.
Jak informuje portal 112Tychy.pl, kolejny kierowca samochodu dostawczego zmierzył się z wiaduktem na ul. Glinczańskiej 9 września ok. godz. 20.15. i, jak było do przewidzenia, przegrał walkę, uderzając najpierw w ostrzegającą bramownicę, a następnie w wiadukt.
– W wyniku uderzenia uszkodzona został zabudowa pojazdu – dodaje portal. – Świadkowie zdarzenia poinformowali policję. Przed przyjazdem patrolu kierowca odjechał uszkodzonym pojazdem w nieznanym kierunku. Policjanci Komendy Miejskiej Policji w Tychach prowadzą dalsze czynności w tej sprawie.
(pp)